poniedziałek, 23 grudnia 2013

~7~


    Dziewczyna nie skończyła śniadania, gdy podszedł do niej Mark i Ad.
    - Przyjdziesz do nas? - zapytał niższy* z nich. Drugi kątem oka spoglądał na dziewczyny, z którymi Maya dzieliła pokój. Chciał sprawdzić, jak zareagują na taką propozycję.
    - Chętnie - zgodziła się, wypijając do końca herbatę z kubka.
    Wen spojrzała na Chloe, Chloe na Dianę, a ta na blondynkę. Były zdziwione, bo przyjaciółka, którą znały, nie zgodziłaby się na to. W ogóle nie za wiele rozmawiała z chłopakami z ich klasy. Więc czemu teraz przystała na tę propozycję? Nie rozumiały tego i chyba jak na razie nie zrozumieją, dopóki nie porozmawiają ze sobą i nie pogodzą się. A na to się nie zanosiło w najbliższej przyszłości.
    Maya wstała od stołu i poszła za czterema chłopakami. Po drodze zabrała od swojej wychowawczyni tabletki, które połknęła, popijając wodą.
    Kevin otworzył drzwi kluczem i chłopcy pozwolili przejść dziewczynie jako pierwszej. W pokoju panował ogromny bałagan. Z uchylonych drzwi szafy wystawały czyjeś jeansy, na stoliku leżały puste opakowania po chipsach i ciastkach, na ziemi rozkruszone paluszki wgniotły się w dywan. Rozkopane kołdry zdobiły niepościelone łóżka.
    - Nie można powiedzieć, przytulnie tu u was - zauważyła.
    - Staraliśmy się - odparł dumnie Adam.
    Dziewczyna usiadła na łóżku Marka, odsuwając na bok niebieską koszulkę.
    - To gdzie dzisiaj jedziemy? - zainteresowała się.
    - Do miasta. I podobno ma być sporo wolnego czasu.
    - A wiecie może ile będziemy tam jechać?
    - Godzinę może dwie - stwierdził Kevin, a Maya posmutniała.
    - Co jest? - spytał Adam, widząc zmianę w mimice jej twarzy.
    - Bo wiecie, dziewczyny nie odzywają się do mnie po tym moim wczorajszym "wystąpieniu". A dwie godziny z ignorującą cię Wendy, to najdłuższe godziny na świecie.
    Chłopcy zamilkli na moment.
    - Nie martw się, coś się poradzi - zawołał Adam i zamyślił się. - Wystarczy, by Mark przyszedł do nas na tył, a reszta przesunęła się o jedno siedzenie do przodu. Da się zrobić. Pogadamy z resztą jeszcze przed wejściem do autobusu - uśmiechnął się. - Ja usiądę z tobą, a Mark może zająć moje miejsce na tyle.
    - Czyli już się na mnie nie gniewasz?
    - Jak ja bym mógł się na ciebie złościć? Takie zachowanie wobec ciebie powinno być karane!
    - Za dziesięć minut powinniśmy być przed hotelem - oznajmił Mark, patrząc na zegarek.
    - Och, ja muszę iść po swoje rzeczy do pokoju!
    - Pójdę z tobą - zaofiarował Adam, chwytając wcześniej naszykowany plecak. Wyszli z pokoju.
    Na korytarzu robiło się tłoczno. Uczniowie zaczęli wychodzić ze swoich sypialń, by stawić się na zbiórce.
Maya otworzyła drzwi. Od razu zaczęła wkładać do podręcznej torby butelki z wodą, batona, telefon i portfel oraz słuchawki. Wzięła również bluzę, którą w razie czego zostawi w autobusie, a okulary przeciwsłoneczne założyła na głowę.
    - Chyba wszystko. Możemy iść - oznajmiła, zakładając torbę na ramię.
    - Idź, zaraz przyjdę - odparł, prawie wypychając ja na korytarz. Zdezorientowana, patrzyła chwilę na zamknięte tuż przed jej nosem drzwi. Potem postanowiła wyjść na dwór, by tam poczekać na chłopaka.

    - Czego chcesz? - zapytała ostro i podejrzliwie Wen.
    - Pogadać. A raczej prosić o coś. Oczywiście jeśli reszta się zgodzi... Czy miałybyście coś przeciwko temu, by przesiąść się o jedno siedzenie do przodu w autobusie?
    - A niby dlaczego? - zdziwiła się Chloe.
    - Chcemy, by Mark mógł posiedzieć z nami - starał się kłamać jak najmniej, bo, jak powszechnie wiadomo, kłamstwo ma krótkie nogi.
    Dziewczyny spojrzały na siebie, wydawałoby się, że przekazują sobie jakieś wiadomości bez użycia słów, po czym zgodziły się na propozycję Adama, choć postawiły jeden warunek.
    - Chcemy siedzieć obok siebie.
    - Nie ma problemu - uśmiechnął się. - Powiem Lucasowi i Phill'owi, by się przesiedli do tyłu. Dzięki.
Machnął ręką i wyszedł z pokoju, zadowolony z siebie i swojego planu. Teraz musiał tylko przekonać do tego innych. Ali i z tym sobie poradzi.

    - Hej, widziałeś Adama? - zwróciła się do Marka, gdy zajmowali swoje miejsca w autobusie. Dziewczyna zauważyła, że wszyscy, jak jeden mąż, usiedli tak, jak przewidywał plan Adama. Brunet wywiązał się ze swojej obietnicy. Maya uśmiechnęła się z ulgą.
    - Widziałem, jak rozmawiał z Adison, która pytała go, po co to całe przesiadywanie się - dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem.
    "Same problemy ze mną" - westchnęła.
    - Jesteś niezastąpiony! - zawołała do Adama, gdy usiadł obok niej. Cmoknęła go w policzek, co wywołało na jego twarzy rumieńce.
    - Bez przesady - burknął, spuszczając wzrok.
    - Gramy w karty? - twarz Mike'a nagle pojawiła się między ich fotelami.
    - Spoko - zgodził się Adam, odwracając się w ich stronę.
    Maya oparła się plecami o szybę, by móc patrzeć na chłopców. Kevin, który siedział na środku, położył na kolanach plecak i na nim rozłożył karty. Z minami pokerzystów każdy zabrał swoje i ułożył według tylko jemu znanych kryteriów. Maya już po paru minutach gry zorientowała się w zasadach. W duchu kibicowała Shane'owi i Adamowi, ale to nie oni wygrali. Pierwszy pojedynek wygrał Lucas - młodszy brat Mike'a, bardzo rozrywkowy chłopiec (jakby to rzekła ich nauczycielka). Następne rundy wygrali kolejno Colin, Shane i Mike. Adam po kilku rozdaniach kart zrezygnował z dalszej gry. Rozsiadł się wygodnie w fotelu. Zerknął na Mayę i uśmiechnął się.
    - Co tam słychać? - spytał, co wywołało na jej twarzy uśmiech.
    - A co ma być? To co zwykle. - Nagle rozległ się dźwięk telefonu. - Przepraszam - powiedziała i wyciągnęła komórkę. Dzwonił Josh. - Muszę odebrać. - Chłopak wzruszył ramionami. - Halo?! - odezwała się, gdy przyłożyła telefon do ucha.
    - Cześć. Powinienem się na ciebie obrazić, ale, jak widać, nie potrafię.
    - Za co? - zdziwiła się. Adam spojrzał na nią zainteresowany. Dziewczyna machnęła tylko lekceważąco ręką. Chciała usłyszeć wszystko, co miał jej do powiedzenia Josh.
    - Miałaś do mnie zadzwonić - wypomniał jej. Chciał być groźny, lecz mu to nie wyszło. Blondynka od razu wyczuła nutkę rozbawienia w jego głosie. Już miała mu odpowiedzieć, kiedy usłyszała głos Żaby tuż przy uchu:
    - Polewaj! Polewaj!
    Maya odwróciła się do niego, przepraszając Josha.
    - Nie produkuj się. To nie moja mama.
    - A kto? - zainteresował się Mark.
    - Kolega. - Chłopcy spojrzeli na siebie wymownie i zaczęli głośno buczeć. - Przymknijcie się! - zirytowała się dziewczyna. - Przepraszam - zwróciła się do Josha. - Całkiem wyleciało mi z głowy to, że miałam zadzwonić.
    - W porządku. Jak się czujesz? - bała się tego pytania, ale wiedziała, że i tak ono padnie. Tylko co miała mu powiedzieć? Jeśli skłamie, od razu się zorientuje. Jeśli powie prawdę, zmartwi się jeszcze bardziej, a nie chciała tego, bo chłopak miał mnóstwo własnych problemów.Nie mógł wiecznie zajmować się nią i jej chorymi urojeniami. Z drugiej strony jest jej przyjacielem, a obowiązkiem przyjaciela jest pomaganie sobie nawzajem. Tylko czy Mayi uda się tę pomoc mu zrekompensować? Choć po części?
    Wzruszyła ramionami, a gdy zorientowała się, że przecież nie mógł tego zauważyć, odparła:
    - Jest dobrze - głos jej dziwnie zadrżał, więc odchrząknęła i mówiła dalej. - Właśnie jedziemy do miasta, ale, ale czemu  ciągle gadamy o mnie? Co u Ciebie? - zmieniła temat. - U mamy? Alyss?
    - A co ma być? Tęsknimy za tobą. Poza tym Lyss ciągle marudzi, że nie ma z kim jeździć na rowerach, a to trochę wkurzające, bo dobrze wiem, jak wyglądały te wasze wycieczki. Tylko się wygłupiałyście, nic więcej. A miałyście się w ten sposób odchudzać, choć muszę przyznać, że nie wiem dokładnie z czego.
    Dziewczyna zaśmiała się cicho, gdy przypomniała sobie jedną z wielu rowerowych wycieczek z Alyssą. Obie uwielbiały takie przejażdżki, ale nie wyglądały one jak jazda normalnych ludzi. One wsiadały na rowery z zamiarem przejechania co najmniej kilkunastu kilometrów. Zabierały ze sobą owoce, ciastka, sok i aparat oraz koc, tak na wszelki wypadek. Potem jechały piętnaście minut, dopóki nie znalazły się poza budynkami. Kolejne piętnaście minut i były już na polanie otoczonej drzewami. Pod pretekstem odpoczynku rozkładały koc, siadały na nim i obżerały się słodyczami. Następnie cykały mnóstwo zdjęć wszystkiemu dokoła. Wszelkie nieudane foty usuwały i ruszały w dalszą drogę. Nie ujechały daleko, gdy którejś się coś przypomniało i musiały wracać. W ciągu trzech godzin potrafiły ponad dwie godziny przesiedzieć na trawie i przejechać tylko kilka kilometrów.
    Czasami towarzyszyły im ich koleżanki, ale to tylko latem, gdyż to właśnie wtedy przyjeżdżały do dziadków.
    - Czepiasz się szczegółów. Powinieneś się raczej cieszyć, że spędzamy czas na świeżym powietrzu - wytknęła mu, gdy zdała sobie sprawę, że milczała przez dłuższą chwilę. Rozmawiali jeszcze dobrych parę minut, po czym pożegnali się i Josh przerwał połączenie. Maya schowała telefon. Spojrzała na Adama, który od dłuższego czasu się jej przyglądał.
    - Co jest? - zdziwiła się.
    - Nic - wzruszył ramionami, a po chwili dodał - Jesteś z nim bardzo zżyta, prawda?
    - Co? Och.... Tak. Jest dla mnie jak starszy brat. Wychowaliśmy się razem. Wiesz, nasze mamy znają się jeszcze ze szkoły, poza tym mieszkamy po sąsiedzku.
    Kiwnął głową ze zrozumieniem.
    - A ta Alyss? - chciał wiedzieć.
    - To jego siostra. Trochę świrnięta, ale i tak ją uwielbiam. Mamy wiele wspólnego. Na przykład obie kochamy lato i nienawidzimy dziewczyny Josha. - Adam zrobił zdziwioną minę, lecz już po sekundzie Maya spostrzegła, że z jakiegoś powodu mu ulżyło.
-     Dlaczego jej nie lubicie? - zainteresował się z nutą wesołości w głosie.
    - A bo ja wiem? Całą sobą mnie irytuje. Ma piskliwy głos, posiada takie samo imię jak ja, nie lubi, gdy spędzam z Joshem zbyt wiele czasu. Jest ciut zazdrosna. Przy nim nie mówię o niej niczego złego, choć wie, że toleruję ją tylko dlatego, że to jego dziewczyna. Nic więcej. Często mamy z niej niezły ubaw, bo to taka panienka, co musi mieć idealne paznokcie, włosy, nowe ciuchy i boi się wszystkiego co odbiega od normy. Dlaczego ta kanapka jest włochata? - zaczęła ją przedrzeźniać. Adam zaśmiał się cicho.
    Maya opowiadała jeszcze chwilę o Joshu i Alyss.
    Czas im tak szybko zleciał, że nie zauważyli, kiedy pokonali drogę do centrum. Zorientowali się dopiero, gdy kierowca parkował na miejscu przeznaczonym dla autokarów. Pozabierali swoje rzeczy i wyszli z pojazdu. Ustawili się przed nim, na chodniku,
bo musieli chwilę poczekać na przewodniczkę. Gdy już się pojawiła, przedstawiła się i wygłosiła swój przydługi i nudny wstęp, ruszyli wzdłuż starej ulicy, przy której rosło mnóstwo drzew. Pani przewodnik pokazywała im co ciekawsze miejsca, opowiadając o ich historii. I tak dotarli na Stary Rynek, gdzie, po kilkunastominutowej opowieści o tamtejszych budynkach, mięli czas wolny. Cała wycieczka w kilkuosobowych grupach porozchodziła się po placu.

~~~*~~~*~~~*~~~

* Tak dla jasności, Mark jest niższy :D
Hello :) Dodaję dzisiaj, bo nie wiem, czy później będę miała czas, a dzisiaj akurat tak jakoś znalazłam, więc macie. Według mnie mógłby być lepszy, no ale cóż, nie zawsze dostajemy to, co chcemy, prawda?
Rozdział dopiero będę sprawdzać, dlatego z góry przepraszam za błędy.
Jeszcze raz życzę wszystkim wesołych świąt, śniegu i dobrego, szczęśliwego Nowego Roku, gdyby nie udało mi się dodać czegoś do Sylwestra, co jest możliwe.
Adios!♥

3 komentarze:

  1. hahahahhaha ADAM :D hahahaahh :D
    no to wiesz... ten Adam to... no nie moge sie wysłowić bo się ciągle śmieję :D ZAZDROSNY ADAM :D
    a co do reszty to też fajnie napisane i wgl... :D
    też wesołych świątek i tego śniegu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział mógłby być lepszy? nie wiem w jaki sposób byś to miała zrobić... myślę, że wszystko było okey jeśli chodzi o treść, interpunkcja czy jakieś błędy ortograficzne czy jeszcze tam jakieś, to nie moja działka, więc ci nie pomogę pod tym względem. Dla mnie liczy się treść i to jak się czyta... masz lekkie pióro, więc z przyjemnością wczytuje się w opowiadanie, a twoja wyobraźnie jest niesamowita. Czytając twoje opowiadanie mam wrażenie, że czytam jakąś bardzo dobrą książkę :)
    Liczę, że w tym roku jeszcze ukarzą się jakieś rozdziały :)
    Weny i Szczęśliwego Nowego Roku :*
    Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie! Znakomicie napisany rozdział :)

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony