niedziela, 29 września 2013

Love is blindness (fourth)

*

Nie wiem co mnie obudziło, ale cokolwiek to było, przeklinałam to później tysiąckrotnie.
- Witak królewno - rzekł Zayn, wpatrując się w punkt nad moim ramieniem i całując mnie w czoło.
Nie tyle całując, co dotykając go wargami.
- Cześć Zayn - uśmiechnęłam się.
Tak dobrze czułam się w jego ramionach. Może to paradoksalne, ale czułam się bezpiecznie. Inni woleli z nim się nie spotykać, nie narazić się na jego gniew. Był dilerem, handlarzem bronią, groźnym gangsterem, a ja czułam się przy nim jakbym miała swój własny azyl.
Spojrzałam w jego oczy. Ujrzałam w nich to to zwykle. Chłód i bezdenną głębię. Zasmuciłam się. Jeszcze tak niedawno parzył na mnie z czułością, miłością, pożądaniem, zachwytem. Mimo to ciągle trwaliśmy wtuleni w siebie jakbyśmy stanowili jedno. Głaskał mnie maniachalnie dłonią po plecach.
- Coś się stało? - spytałam.
- Nie, skąd - odparł.
- Na pewno?
Potem szczerze znienawidziłam siebie za wypowiedzenie tego słowa.
- Ależ oczywiście, że wszystko jest w porządku - wybuchnął. - Gang Brown'a wybija naszych jak kaczki, Will przepadł gdzieś bez śladu, a jeszcze teraz przespałem się z dziewczyną, której nie powinienem nawet dotknąć, poza tym to nic się nie stało - odparł ironicznie.
Poczułam jak drżę po tak gwałtownym wybuchu.
- Przepraszam - westchnął i pocałował mnie w czubek głowy.
- Ale dlaczego nie wolno ci mnie dotykać? - spytałam.
- Taka jest zasada. - starannie dobierał słowa. - Wspólników nie łączy nic więcej niż przyjaźń. Poza tym gdyby Trevor się dowiedział...
- Ale on przecież nie żyje - odparłam.
- No tak - potwierdził szybko.
Jak dla mnie za szybko. Czy on coś przede mną ukrywa?
Usiadł na łóżku spuszczając nogi na podłogę. Oparł łokcie na kolanach zwieszając dłonie w dół.
- Lepiej będzie jak zapomnimy o tym co się tu wydarzyło zeszłej nocy. Gdy rozprawimy się z gangiem Brown'a we wtorek, rozdzielimy się. Wynajmę ci mieszkanie z dala od mojego. Będziesz mogła spokojnie zacząć żyć od nowa - oznajmił, wstał i wyszedł z pokoju odpalając fajkę i nawet na mnie nie patrząc.
Tylko co jeśli ja nie chcę układać sobie życia od nowa? Przecież jestem spadkobierczynią "firmy" ojca. Siedzę w tym tak jak Zayn. A poza tym ja kocham tego dupka!
Zachciało mi się ryczeć. Czy ja zawsze muszę sobie tak wszystko komplikować?
Nagle poczułam w gardle ostatni posiłek. Pognałam do łazienki, by ukłonić się sedesowi. "No i mamy skutki picia wódki" powiedziałam sama do siebie.  Gdy już byłam w stanie nie puścić pawia, gdy się podniosę, postanowiłam się ubrać. Czarne spodnie, czarna bokserka i koszula w kratę, na nogi wciągnęłam czarne buty. Umyłam zęby i wytuszowałam rzęsy po czym rozczesałam włosy i udałam się do pokoju. Usiadłam na łóżku i patrzyłam się tępo w okno obracając w palcach nieśmiertelnik. Niedługo potem wrócił Malik.
- Zbieraj się. Idziemy. Mamy wiele spraw do załatwienia.
Nic nie powiedziałam. Wstałam ociężale z materaca i udałam się za nim.

*

Następny tydzień wyglądał podobnie. Ciągłe zebrania, na które zabierał mnie bądź też nie Zayn. Omawialiśmy różne wersje napadu. Malik jednego razu przedstawił mi jakiegoś swojego kumpla Nathana, który uczył mnie jak posługiwać się bronią. Uczono mnie też sztuk walki.Zapomniałam też dodać, że ciągle miałam wymioty.  Zwykle z samego rana lub późnym wieczorem. W końcu bojąc się o swoje zdrowie ubrałam się i wyszłam do lekarza. Zayn był akurat na zebraniu, na które mnie nie zabrał. On też z resztą zauważył, że coś ze mną nie tak. Zbywałam go, że to przemęczenie. nie wiem czy uwierzył.
Długa kolejka do gabinetu lekarskiego. Tak przynajmniej mi się zdawało, gdy weszłam do przychodni. Okazało się, że całe to zgrupowanie jest tu w całkiem innym celu. Każdy z obecnych tutaj przyszedł tylko na szczepienie, które wykonywała pielęgniarka w swoim gabinecie. Gabinet lekarski był wolny. Zapukałam, a gdy usłyszałam "Proszę", nacisnęłam klamkę i znalazłam się w środku.

*

Gdy usłyszałam diagnozę, myślałam, że po prostu się przewrócę.
Jestem w ciąży. Ojcem dziecka na sto procent jest Zayn. Z nikim innym przecież nie spałam. Mało brakowało, a bym się rozpłakała. Lekarka napisała mi skierowanie do ginekologa na jutro rano.
Wyszłam z gabinetu z dodatkowym zmartwieniem na barkach. Czy mam mu powiedzieć? Jak zareaguje? Tysiąc pytań i milion wizji wirowało w mojej głowie. Co ja teraz zrobię? Mam dopiero 18 lat!
Do końca dnia siedziałam oszołomiona (coś było innego ale nie mogę się rozczytać) i nic się nie odzywałam. Ledwo przytomna robiłam to co kazał mi Malik. Każde spojrzenie na niego sprawiało mi ból. Powstrzymywałam się ze wszystkich sił żeby tylko się nie rozpłakać.
Wieczorem gdy siedziałam z podkulonymi nogami na łóżku, Zayn nie wytrzymał.
- Co się dzieje do jasnej cholery? - ryknął.
Wzdrygnęłam się gwałtownie.
- Nic. To przez tą jutrzejszą akcję - w sumie nie bardzo minęłam się z prawdą.
Tego też się bałam.
- Wszystko się uda - zapewnił. - A potem wszystko będzie po staremu. Będziemy mieli spokój.
"Nie będzie po staremu. Tu się mylisz". Kiwnęłam głową i dalej siedziałam smętnie patrzą się we własne kolana.
- Co ci znowu jest? - krzyknął wkurzony,
- Nic - odparłam.
- Jak to nic? - złapał mnie za nadgarstki i zmusił do patrzenia na siebie. - Przecież widzę! Na oczy mi jeszcze nie padło. Gadaj, ale już! - zażądał patrząc stalowym wzrokiem prosto w moje oczy.
Westchnęłam. No cóż...
- Mam pytanie, ale to tylko tak sobie i ciągle się zastanawiam jakbyś na nie odpowiedział. - zaczęłam.
- Zapytaj to się dowiesz - poluźnił uścisk ciągle patrząc mi w oczy.
- Chciałbyś mieć dzieci?
Popatrzył na mnie jak na wariatkę.
- Ty tak na serio? - spytał.
- Tylko się pytam - odparłam.
- Szczerze mówiąc nie jestem najlepszym kandydatem na ojca. Pomyśl logicznie. Diler, gangster, handlarz bronią. Czy tym zajmuje się normalny ojciec dziecka? - zapalił papierosa znów siadając na skraju łóżka i patrząc w okno z zamyśleniem.
- Ale ja się pytam czy ty chciałbyś mieć dzieci. Tak sam z siebie.
- Nie - odpowiedział. - Nie chcę mieć dzieci. A tak w ogóle to dlaczego pytasz? - spytał i zaciągnął się dymem.
- Bo... - zastanawiałam się czy powiedzieć mu prawdę.
- Bo...? - zachęcił.
- Jestem w ciąży. Z tobą - wyszeptałam.
Otworzył usta aż my wypadła fajka. Przydepnął ją butem i raptownie znalazł się obok mnie.
- Co ty pierdolisz? - spytał łapiąc mnie za nadgarstki.
- Jestem w ciąży, a ty jesteś ojcem - jęknęłam.
- Kłamiesz! - ryknął.
- Mówię prawdę! - wykrzyknęłam mu prosto w twarz.
- Kłamiesz, bo boisz się, że cię zostawię! Nie potrafisz żyć beze mnie, dlatego to wymyśliłaś, żeby mnie zatrzymać przy sobie! - krzyknął z furią w oczach.
- Rozumiem, że nie chcesz tego dziecka. Niczego od ciebie nie oczekuję. Chciałam byś wiedział. Sama siebie przecież nie zapłodniłam! - zawołałam ze łzami w oczach.
- Nie chcę tego bachora! - ryknął i wstał po czym uderzył pięścią w ścianę. - Ciebie też nie chcę! Nie kocham cię i nigdy nie kochałem!
- Nienawidzę cię! - wykrzyczałam do jego pleców, gdy zabrał dupę w troki i wyszedł trzaskając drzwiami tak mocno, że o mało nie wypadły z zawiasów.
Rozpłakałam się. Skąd ja wiedziałam, że tak będzie? Po co mu mówiłam? Chociaż i tak by się dowiedział...
Skuliłam się na łóżku w pozycji embrionalnej i płakałam, płakałam, płakałam. Aż w końcu zasnęłam.

*

Zayn nie wrócił na noc. Przynajmniej nie do łóżka. Może spał na kanapie? Taką miałam nadzieję. Nadzieja matką głupich,. ale każda matka swoje dzieci kocha. Gdy po cichu, na palcach podeszłam do drzwi i uchyliłam je, odetchnęłam z ulgą. Był tu. Spał na sofie przykryty kocem. Wyglądał tak niewinnie kiedy spał. Nie pomyślałabym, że jest takim bezdusznym człowiekiem. Usiadłam krzyżnie na ziemi tuż obok ściany i zagłębiłam się w myślach obracając w palcach nieśmiertelnik, wiszący na mojej szyi - podarunek tamtej pamiętnej nocy. Z resztą nie tylko to mi zostało dane. Co ja teraz mam zrobić? Nawet pracy nie znajdę, a na Zayn'a nie mam co liczyć. Sam przecież mi to powiedział. Może nie dosłownie, ale ostatnie zdanie jakie do mnie wypowiedział, zbyt dobitnie dało mi do zrozumienia, że będę samotną matką. Może lepiej byłoby gdybym tu nie przychodziła i nie pytała Johna o nic? Wtedy byłabym tylko już martwa, a teraz jestem w ciąży z kimś, kto mnie nie kocha, nie chce tego dziecka i jest  kompletnym sukinsynem.
Wyrwałam sić z osłupienia. Przecież ja mam wizytę u ginekologa! Ubrałam czarne spodnie, czarną bluzkę i skórzaną czarną kurtkę. Założyłam znienawidzone buty, które teraz wydawały się nie takie złe. Pociągnęłam rzęsy maskarą i rozczesałam włosy. Tak naszykowana po cichutku wyszłam z domu żeby tylko nie obudzić Zayn'a. Zamaszystym krokiem przemierzałam ulice miasteczka aż w końcu dotarłam do celu mojej podróży. Przeszły mnie ciarki. Dlaczego wizyta u lekarza przyprawia mnie o zawrót głowy? Uregulowałam oddech i pewnie weszłam do środka. Wewnątrz nie było nikogo poza drobną kobieciną w małej recepcji.. Podeszłam do kontuaru. Kobieta podniosła na mnie wzrok znad swoich okularów.
- Dzień dobry - powiedziałam i przestraszyłam się echa, które rozniosło się po pomieszczeniu. - Ja do doktor Gryffin. Zostałam tu skierowana przez doktor Clue - podałam jej świstek, który dostałam wczoraj od lekarza.
Ta przyjrzała mu się dokładnie po czym przywołała na twarz życzliwy uśmiech i rzekła:
- Chodź za mną kochaniutka, zaprowadzę cię - wyszła zza lady i powędrowała korytarzem, a ja podreptałam za nią.
Zapukała do drzwi po lewo, gdy usłyszała "Proszę" otworzyła drzwi i powiedziała:
- Pacjentka do pani.


***

Witam was kochani czytelnicy. Dziękuję ogromnie za te 16 komentarzy, które się ukazały pod poprzednimi trzema częściami tej krótkiej historii oraz całe 110 wyświetleń. Jesteście kochani! A wracając... Jest to przedostatni rozdział tego opowiadania (blog będzie jednak dalej prowadzony przez Zuzkę.M) w przyszłym tygodniu ostatni rozdział tego opowiadania. No to chyba na tyle. Pozdrowionka. Wasza
~Marchewa~

sobota, 21 września 2013

Love is blindness (third)

*
- CO?!  - ryknął Malik. - Jak to wysłali kogoś po ciebie?
- Tak powiedział Luckas. - odparłam stojąc z założonymi rękoma i opierając się o ścianę.
Śledziłam wzrokiem Zayn'a rzucającego się po pokoju. Uderzył pięścią w ścianę i oparł się na tej ręce, ciężko dysząc.
- Złapiemy ich we wtorek i zabijemy - powiedział. Stanęłam jak wryta.
- C... Co? - zapytałam ogłupiała.
- Zabijemy ich we wtorek - powtórzył bez emocji.
Obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku drzwi.
- Zostań tu. Zaraz wrócę - rzekł i trzasnął drzwiami z impetem.
Zrezygnowana usiadłam na kanapie. Oparłam łokcie na kolanach, a brodę położyłam na dłoniach. Czuję się jakbym była w jakimś chorym gangsterskim filmie. Dilerka, nielegalny handel, prostytucja, mafia czyli jeden wielki burdel. Co gorsza z tego co wynika jestem współwłaścicielką tego szajsu. A żeby jeszcze bardziej sobie utrudnić życie zakochałam się w facecie, który jest nieobliczalny, porywczy i jest moim wspólnikiem. Żyć nie umierać!
Siedziałam tak zatracona w swoich myślach, gdy nagle drzwi się otworzyły i wszedł Zayn. Podniosłam na niego wzrok. Zdębiałam, widząc jego minę. On się uśmiechał! Nigdy nie widziałam go uśmiechniętego. Nie w taki sposób.
- Charlotte - kucnął naprzeciw mnie, kładąc dłonie na moich kolanach, tam gdzie przed chwilą trzymałam łokcie. Popatrzyłam na niego nie kryjąc zdziwienia. - Idź się szykuj, skarbie. Zabieram cię na imprezę. - powiedział i puścił do mnie oczko.
Żadna mądra odpowiedź nie przychodziła mi do głowy więc po prostu skinęłam głową na znak, że się zgadzam.
- No to szybko! Masz pół godziny. Zaraz przyniosę ci stosowne ciuchy... - oznajmił po czym wstał i wyszedł.
Czym prędzej udałam się do łazienki. Rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic. Dokładnie umyłam swoje ciało i włosy po czym wyszłam i opatuliłam się szczelnie ręcznikiem, który sięgał ledwie za moje pośladki. Wysuszyłam włosy ręcznikiem i położyłam go na krześle, a gdy znów zerknęłam w lustro, zobaczyłam w nim Zayn'a. Stał ze skrzyżowanymi rękoma, opierając się nonszalancko o futrynę. Pisnęłam przerażona na co on tylko się zaśmiał gardłowo.
- Co ty robisz? - spytałam odwracając się do niego twarzą.
Był jakiś krok ode mnie.
- Ja? - zapytał. - Podziwiam piękne widoki.
Czułam, że się rumienię. Spuściłam wzrok. Malik zrobił krok w moją stronę i objął mnie ręką w talii, przyciągając mocno do siebie. Pisnęłam. Między nami nie było miejsca nawet żeby wściubić włos. Zatonęłam w czekoladowych tęczówkach Mulata. Położył obie dłonie na moich biodrach po czym powoli zaczął je zsuwać w dół. Obniżał je tak długo jak pozwalała mu długość jego ramion. Potem zaczął powoli wracać w górę. Zahaczył palcem, niby przypadkiem o ręcznik po czym wspiął się jeszcze w górę i złapał mnie za pośladki. Znów pisnęłam.
- Mm... - zamruczał.
- Przestań - powiedziałam choć nie tak stanowczo jak zamierzałam.
- A bo co mi zrobisz? - droczył się ze mną.
Fuknęłam i próbowałam się wyplątać z jego objęć. W końcu mi się udało. Uniosłam dumnie głowę do góry i wyszłam do sypialni. Usłyszałam śmiech Malika.
- Co znowu? - warknęłam.
- Chyba o czymś zapomniałaś - roześmiał się na głos wyciągając rękę, w której trzymał ręcznik, którym jeszcze przed chwilą byłam owinięta.
Czym prędzej złapałam jedno z ubrań, które leżało na łóżku i przycisnęłam je do siebie. Spłonęłam rumieńcem.
- Pięknie wyglądasz nago - powiedział. - Chyba, że wolisz sformułowanie toples albo w stroju Ewy - zakpił pożerając mnie wzrokiem.
- Wyjdź, chcę się ubrać - zażądałam.
- Wiesz, że możesz zrobić to przy mnie. - rozsiadł się wygodnie na krześle wyciągając nogi do przodu i zakładając ręce na kark.
- Wiesz, wolę nie - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
Zabrałam wszystko z łóżka tak by nie odwrócić się do niego tyłem i szybko czmychnęłam do łazienki w taki sposób, by ciągle widział moją twarz.
Śmiał się z tego. Trzasnęłam z  łoskotem drzwiami i zamknęłam je na klucz. Upewniłam się jeszcze, że na 100% są zamknięte i dopiero wtedy położyłam wszystko na krześle. Włożyłam kosmyk włosów za ucho i nachyliłam się, by zobaczyć co on mi przyniósł do ubrania. Była to czarna, skąpa, koronowa bielizna i takiego samego koloru sukienka mini. Czy go pogięło? Ale nie mam wyboru. Muszę to założyć. Był jeszcze aksamitny woreczek. W środku znajdowała się złota bransoletka. Co jak co, ale braku gustu nie można mu zarzucić. Chcąc nie chcąc założyłam ubrania, które wybrał dla mnie Mulat i zaczęłam robić makijaż. Czarne powieki przechodzące w szary, czarna kreska, czerwone usta i mocno wytuszowane rzęsy. Włosy już wyschły i opadały falami na moje plecy. Byłam gotowa. Tak sądzę. Tylko co z butami?
- Yy... Zayn? - zawołałam z łazienki.
- Taak - powiedział przeciągle po drugiej stronie drzwi. - Pomóc ci coś założyć? - spytał.
- Nie, dzięki. Poradziłam sobie. Mam pytanie... Jakie mam założyć buty?
- Mam je tutaj - powiedział. Trzymam je  w ręce.
Nie chciałam żeby mnie zobaczył zanim nie będę całkowicie gotowa.
- Ja otworzę drzwi, a ty włożysz buty, ok? - zapytałam. - Chcę ci zrobić niespodziankę.
- No może - zgodził się niechętnie.
Schowałam się za drzwiami i położyłam rękę na klamce. Dobrze, że otwierały się do wewnątrz. Otworzyłam drzwi, a Zayn wyciągnął przez szparę rękę z butami. Złapałam je i szybko zamknęłam drzwi z powrotem na klucz.
- Co ty odpierdalasz?! - ryknął i załomotał w drzwi.
Lekko się wzdrygnęłam.
- Chciałaś mi rękę przytrzasnąć?! - krzyknął po drugiej stronie drewnianej płyty.
Postawiłam obuwie na podłodze.
- Otwieraj, ale już! - zażądał dalej uderzając w drzwi.
Szybko wsunęłam nogi w buty, które okazały się czarnymi, bo jakże inaczej szpilkami na grubym 8.cm słupku. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze, obciągnęłam sukienkę w dół i przeczesałam ręką włosy. Przy każdej z tych czynności towarzyszył mi dźwięk pięści obijającej się szybko o drewno.
- Wyłaź! - krzyknął Zayn.
Odetchnęłam głęboko i otworzyłam zamek po czym wyszłam z łazienki trafiając prosto na Malika. Już miał coś powiedzieć, krzyknąć, ale nie mógł wydobyć słowa. Jego ciemne oczy, które dotychczas zajmowała wściekłość, zmieniły się. Ujrzałam w nich... No właśnie. Sama nie wiem co. Pożądanie? Patrzył na mnie z odległości pół kroku. Skanował swoimi kawowymi oczami każdy milimetr mojego ciała. Przygryzł dolną wargę.
- Ekhm - odchrząknął. - Chcesz coś powiedzieć? Bo jeśli nie to chcę ci przypomnieć, że mieliśmy iść na imprezę.
- Ach tak. Czekaj chwilę. Tylko się przebiorę. - oznajmił wybudzając się z transu.
Wyciągnął jakieś ubrania z szafy po czym zniknął w drzwiach łazienki. Korzystając z tej chwili jego nieobecności, spryskałam się perfumami playboy'a. Chwilę potem wyszedł z łazienki ubrany w czarne spodnie i czarną koszulkę i oczywiście czarne buty.
- No to idziemy, skarbie - oznajmił i objął mnie w pasie po czym ruszyliśmy do drzwi.

*

Jak się okazało owa impreza odbywała się w dyskotece obok. Był to lokal dość zapuszczony i niekoniecznie zachęcający do zabawy. Tak wyglądał z zewnątrz. ale wewnątrz okazał się być dość ekskluzywnym klubem ze striptizem. Na rurach, w klatkach, na ladzie tańczyły panie ubrane w bikini, szpilki i pończochy na szelkach. Dodatkowo niektóre z nich były przybrane w pióra przez co wyglądały jak pawie. Inne miały na głowach peruki w kolorach, które z pewnością nie były naturalne.
Cały wystrój wnętrza był w tonacji czerwono - czarnej. Loże i stoliki ustawione były blisko ścian po to, by parkiet był większy. Za długą ladą stało dwóch barmanów i taka sama ilość barmanek. Schody prowadziły do kolejnej sali taneczno-alkoholowej skopiowanej niemal idealnie z poprzedniej.
- Chodźmy - Zayn pociągnął mnie za rękę i usadowił w jeden z lóż.
- Ręką przywołał jednego z barmanów i założył zamówienie na dwa drinki. Po chwili ten sam facet nam je przyniósł. Zayn podstawił mi jednego z nich.
- Pij - polecił.
- Nie piję alkoholu - oznajmiłam.
- Pamiętasz co mi obiecałaś w zamian za to, że będziesz mogła przesłuchać Luckasa? - spytał. - Że zrobisz wszystko co ci każę?
Kiwnęłam głową.
- Więc każę ci to wybić i dobrze się bawić - rzekł. - Ze mną - dodał z naciskiem.
No cóż... Zaczynam tonąć przez tą swoją deskę ratunkową. nie sądziłam, że tak szybko stanie się dziurawa. Jakoś trzeba przetrwać. Na poprawienie samopoczucia wypiłam większą część drinka naraz. Ciepło rozgrzało mój organizm od środka rozprowadzając po moich żyła alkohol.
- Ale jest jeden warunek - zastrzegłam.
- Powiedziałaś wszystko - naciskał.
- Żadnych fajek, narkotyków i seksu z nieznajomymi - odparłam nie zwracając uwagi na to co powiedział.
Zaśmiał się na moje słowa.
- Wiesz, jesteś strasznie zabawna. Żadnej z tych rzeczy nie będę kazał ci robić. Tego możesz być pewna.
Po jeszcze jednym drinku poszliśmy na parkiet. Co rusz przedstawiał mnie komuś. Wielu patrzyło nam nie pożądliwym wzrokiem lecz gdy tylko zauważyli morderczy wzrok Malika, uciekali jak najdalej. Mulat mimo, że były tu dziesiątki innych, bardziej odpowiednich dla niego dziewczyn, nie zwracał uwagi na nikogo innego oprócz mnie.
W pewnym sensie ten fakt dawał mi satysfakcję. Gdy byliśmy już trochę zmęczeni tańcem, wróciliśmy z powrotem do loży. Malik usadził mnie sobie na kolanach. Nie protestowałam. Może to skutek tak dużej ilości alkoholu? Pewnie tak, albo może się mylę. Nie wiem sama.
Położył głowę na wgłębieniu między moim ramieniem, a szyją wodząc po niej nosem.
- Mm... Ładnie perfumy - powiedział.
Zaśmiałam się.
Delikatnie pocałował moja szyję. Była to przyjemna odmiana, bo każdy jego poprzedni pocałunek był brutalny i w pewien sposób przynosił ból, a zarazem ekstazę.
- Zrobisz coś dla mnie> - spytał owiewając moją skórę swoim oddechem.
- To zależy - odparłam.
- Zatańcz dla mnie - wyszeptał do ucha, przygryzając jego płatek.
- Ale jak? - spytałam.
- Normalnie. Wyjdź na parkiet i zatańcz.
Zmusił mnie bym wstała. Powędrowałam na parkiet powoli, bardzo powoli zaczęłam się poruszać. Trochę nie wiedziałam c robić, aż postanowiłam wsłuchać się w muzykę. Zaczęłam poruszać rękoma i falować biodrami ciągle wpatrując się w Zayn'a. Jego oczy były utkwione były w moich.
Wokół było tylu tańczących, a on patrzył na mnie. Tylko na mnie. Przesunęłam dłońmi wzdłuż swojego ciała. Nachyliłam się w jego stronę i przywołałam do siebie. Opróżnił szklankę  z whisky po czym wstał i zaczął iść w moim kierunku. Roześmiałam się w głos. Mój śmiech zagłuszyła muzyka. Zaczęłam przeciskać się między ludźmi do wyjścia co chwila odwracając się i sprawdzając czy Malik podąża za mną. Śledził mnie bez mrugnięcia okiem. W pewnym momencie, gdy się obróciłam, nie było go. Zatrzymałam się. Wtedy ktoś objął mnie od tyłu w talii, mocno przyciskając do swojego ciała i szepcząc kusząco.
- Wystraszyłem cię?
Od razu poznałam, że to Zayn. W tym miejscu muzyka była trochę cichsza i ludzi było mniej.
- Tańcz - zamruczał mi do ucha.
Zaczęłam poruszać biodrami, a on trzymał na nich swoje dłonie. Założyłam jedną rękę na jego kark, a drugą położyłam na jego ręce. Zjechał dłońmi w dół na miejsce gdzie zaczynała się bielizna. W innym przypadku pewnie bym go zahamowała, ale nie teraz. Ręką wolną od mojej zjechał jeszcze niżej tak, że teraz dotykał wewnętrznej części mojego uda. Wsunął dłoń pod i tak kusą spódniczkę i zaczął szukać moich majtek. Zareagowałam łapiąc go za nią. Odwróciłam się do niego twarzą. Ujrzałam błysk gniewu w jego oczach.
- Nie tutaj - wyszeptałam mu do ucha i odsunęłam się.
Jego tęczówki wyrażały tylko jedno. Bezgraniczne pożądanie. Złapał mnie za rękę, wplatając swoje palce między moje i ruszyliśmy ku wyjściu. Przebiegliśmy przez ulicę i wpadliśmy do pubu, wlecieliśmy po schodach z prędkością błyskawicy i zatrzasnęliśmy drzwi do mieszkania Malika. Nie czekając na nic Zayn zamknął moje usta pocałunkiem dociskając mnie swoim ciałem do drewnianej płyty za nami. Zjechał dłonią w dół zatrzymując się dopiero na udzie. Założyłam obie ręce na jego szyję krzyżując je w nadgarstkach. Druga dłoń Malika powędrowała na to samo miejsce co ta pierwsza tyle że na drugiej nodze. Ściągnęłam buty używając do tego tylko stóp. Chłopak złapał mnie za pośladki i podniósł do góry. Oplotłam nogi wokół jego bioder. Bez najmniejszego wysiłku przetransportował mnie do pokoju obok nie przestając całować. Rozłożył mnie na łóżku ściągając przy tym ze mnie sukienkę. Z resztą to nie było problemem gdyż na plecach znajdował się zamek ciągnący się przez całą długość tegoż ubrania. Leżałam na łóżku, a Zayn klęczał między moimi nogami, opierając się rękoma nad moimi ramionami. Jedną dłoń wplątałam w jego włosy, a drugą powoli zaczęłam odpinać od góry jego koszulę. Gdy dotarłam do paska jego spodni, zadrżałam. Wykasłałam koszulę ze spodni po czym przeniosłam obie dłonie na jego kark i włożyłam je za kołnierzyk zjeżdżając wolno w dół. Mulat przygryzł moją dolną wargę. Syknęłam, a on się zaśmiał. Ściągną z siebie górę swojego stroju. Przestawił się tak, że jego kolana znajdowały się obok moich bioder. Zaczął składać pocałunki po mojej szyi, dekolcie, obojczykach, po czym na odwrót po obojczykach, dekolcie i szyi. Przesunął po niej nosem aż do mojego ucha. Przygryzł jego płatek ze śmiechem na ustach po czym znów odnalazł moje usta. Usłyszałam dwa ciche puknięcia oznaczające, że pozbył się butów.
Opuszkami palców błądziłam po jego skórze kreśląc linie wyznaczające wzory jego tatuaży. On dotykał mojej nagiej skóry zostawiając na niej mrowiące ślady swojej obecności. Było to miłe uczucie. Przeniosłam ręce na dolne partie jego pleców i zjeżdżając w dół dotknęłam paska od spodni. Przejechałam dłońmi tak, że teraz wyczuwałam zapięcie. Wahałam się czy odpiąć czy też nie. Zachęcił mnie do tego całując szyję. Odpięłam sprzączkę potem guzik. Nie mogłam nie wyczuć zgrubienia jego członka, gdy rozpinałam rozporek.
Tak szybko, że prawie niezauważalnie pozbył się spodni. Teraz dzieliła nas tylko bielizna. Moje czarne, koronkowe, wyjątkowo skąpe figi i taki sam stanik oraz jego czarne bokserki z Calvina Kleina. Nagle jego język zatańczył na mojej szyi. Chwilę potem znalazł się w moich ustach, łącząc się z moim w dzikim tańcu. Uniosłam biodra lekko do góry, domagając się zmiany pozycji. Jego klatka piersiowa zawibrowała pod wpływem śmiechu, który został po części zablokowany przez moje usta. No cóż, muszę sama zmienić pozycję. Położyłam mu dłonie na barkach. Gwałtownie poderwałam się w górę i przewróciłam go na plecy. Usiadłam na jego kroczu, czując wyraźnie wybrzuszenie jego męskości. Oderwałam się od jego ust i uśmiechnęłam się cwaniacko kładąc dłonie na dolnych partiach jego brzucha. Zatańczyłam placami na lamówce jego bokserek po czym zaczęłam całować jego brzuch, tors, szyję. Jego dłonie powędrowały do mich majtek. Wsunął za nie swoje palce wskazujące, jednak zaraz je wyciągnął, by odpiąć stanik, o którym wyraźnie zapomniał. Przestałam go całować i znów przysiadłam na jego kroczu.
- Wyglądasz pięknie Lottie - szepnął.
Zdziwił mnie trochę tym, że użył takiego zdrobnienia mojego umienia, które tak bardzo lubiłam, a rzadko kiedy słyszałam. Zaśmiałam się gardłowo po czym zeszłam z niego znajdując się teraz między jego nogami. Ściągnęłam jego bokserki i ujrzałam go. Duży, twardy, napęczniały. Przejechałam po nim delikatnie językiem/ Zayn jęknął. Uśmiechnęłam się do niego tryumfująco znad kurtyny włosów opadających mi na twarz. Złapałam jego członka oburącz. Po czym nachyliłam się i włożyłam go do buzi. Raz miałam go głębiej, raz płycej. Czułam jak chłopak drży z podniecenia i słyszałam jak ciągle jęczy i szepce:
- Lottie, Lottie...
Zrobiłam mu loda po czym połknęłam jego nasienie, które wytrysnęło, gdy miałam jeszcze jego męskość w ustach. Wyciągnęłam go z buzi po czym liznęłam czubek jego członka. Spojrzałam na Zayn'a. Jego ciało połyskiwało w świetle księżyca wpadającym przez okno od kropelek potu. Ni trwało długo nim znów był gotowy. Po tym co mu zrobiłam, delikatność poszła na bok. Przewrócił mnie na plecy i ściągnął ze mnie figi. Rozłożył szeroko moje nogi i  nie czekając na nic, wszedł we mnie nie tyle brutalnie co zdecydowanie. Jęknęłam i zacisnęłam ręce na pościeli wyginając się w łuk i po chwili opadając z powrotem. Poruszył się we mnie mocno. Kolejne pchnięcia były coraz mocniejsze i coraz bardziej brutalne. Łóżko skrzypiało pod wpływem naszego dzikiego seksu rozgrywającego się na nim. Krzyczałam wniebogłosy. Już chciałam, by przestał, czułam się spełniona.
- Dość - jęknęłam prosząco, ponownie wyginając się w łuk.
- Musisz wykrzyczeć moje imię, Lottie - powiedział dysząc. - A po za tym... Tak pięknie wyglądasz nago, mój aniele.
Jego ruchy zrobiły się jeszcze szybsze i szybsze choć myślałam, że takie już nie mogą być. Zayn objął mnie rękoma w pasie i wyciągnął swojego członka ze mnie na chwilę tylko po to, by zmienić pozycję. Usadził mnie na swoich kolanach twarzą do siebie i z powrotem wszedł we mnie. Kazał mi lekko podskakiwać. Poruszał się szybko i mocno. Wbiłam paznokcie w jego plecy i podskakiwałam raz po raz krzycząc i czując jak coraz bardziej mnie wypełnia. Chyba nie zdawał sobie sprawy, że to mój pierwszy raz. Wreszcie w tym samym czasie, ja wysoko skoczyłam, a on mocno pchnął i dosięgnęłam krytycznego punktu.
- ZAYN!!!!!! - zawyłam.
Poczułam jak jego nasienie mnie wypełnia, ale nie wyleciało, gdy wyciągnął swojego członka ze mnie. Opadłam na poduszkę z trudem łapiąc oddech. Malik wylądował obok mnie ciężko dysząc. Wpatrywałam się w niego.
Ja w stroju Ewy, on w stroju Adama. Przed chwilą zerwaliśmy zakazany owoc. Gdy już trochę ochłonęliśmy, a mój oddech się wyregulował, Zayn wstał na chwilę i podszedł do komody. Śledziłam jego nagą sylwetkę, na której ciąż iskrzyły się drobinki potu. Dzięki temu jeszcze bardziej przypominał Adonisa. Wyciągnął z szuflady koszulkę i podniósł z podłogi moje majtki i swoje bokserki. Podniosłam się do pozycji siedzącej zgarniając pościel i lekko się zasłaniając. Zaśmiał się na ten mój ruch. Klęknął naprzeciw mnie i nachylił się w moją stronę. Musnął moje usta swoimi. Potem sięgnął na swoją szyję i zdjął z niej swój nierozłączny nieśmiertelnik. Podniósł go do góry i wsunął na moją szyję. Dotknęłam wisiorka ręką i przeniosłam na niego wzrok.
- Chcę, żebyś zawsze to nosiła, Lottie - szepnął. - Żeby przypominał ci tę noc i to jak bardzo jesteś dla mnie ważna. - wyszeptał.
Położyłam się, a on obok mnie przytulając swoje nagie ciało do mojego.
- Ubierz się, Lottie - wyszeptał do mojego ucha całując kark.
Szybko wsunęłam figi oraz jego T-shirt i z powrotem opadłam na łóżko. Znów położył się obok mnie przykrywając nas kołdrą. Przygarnął mnie do siebie. Odwróciłam się do niego twarzą i wtuliłam w jego nagi tors wdychając wciąż jeszcze wyczuwalny zapach jego perfum, alkoholu i dymu nikotynowego pomieszanego z pożądaniem. Objął mnie mocno ale delikatnie i wplątał swoje nogi między moje. To niesamowite jak nasze ciała do siebie pasują. Pocałował mnie w czubek głowy i wyszeptał w moje włosy:
- Kocham cię, Lottie.
- Ja ciebie też kocham, Zayn - szepnęłam. - I lubię jak się do mnie w ten sposób zwracasz - dodałam.
Pocałował mnie jeszcze raz tym razem w czoło i zasnęliśmy wtuleni w siebie, tworząc jedno ciało, jeden organizm, jedno istnienie.

piątek, 13 września 2013

Love is blindness (second)

*
  To był błąd. Mogłam żyć w błogiej nieświadomości. Po cholerę tak dociekałam? Gdy tata wrócił z pracy zapytałam się go czy możemy porozmawiać, a potem spytałam czy ma mi coś do powiedzenia. Odparł, że nie. Gdy wspomniałam o Zaynie spiął się. Czyli wiedziałam już że go zna. Zaczęłam drążyć temat. W końcu wywiązała się kłótnia i pod wpływem emocji dowiedziałam się prawdy. Zostałam adoptowana. Ojcem był jakiś diler, którego zastrzelono, a matką kobieta, która umarła przy moich narodzinach. Czułam się potwornie oszukana.
Teraz wypłakiwałam sobie oczy w poduszkę. Co mam robić?
Już wiem! Idę do tego miejsca, którego adres podał mi Zayn. Wciągnęłam czarne rajstopy, założyłam jeansowe spodenki, w które wkasałam szarą koszulkę z ustami, na to założyłam skórzaną kurtkę z dresowym kapturem. Z racji że koszulka miała duży dekolt założyłam czarny komin. Na nogi wsunęłam czarne buty za kostkę, które nie za bardzo lubiłam, ale moje ulubione granatowe trampki zostały na dole, a tam siedzieli moi „rodzice”. Wiadomo, że o 11 w nocy nie wypuszczą mnie z domu. Spakowałam do plecaka kosmetyczkę, dwie pary spodni, spodenki, koszulę, sweter, bluzę, cztery koszulki, bieliznę, coś do spania, sukienkę, ładowarkę do telefonu i oszczędności. Jeszcze raz spojrzałam na adres. Przecież to najbardziej zapuszczona dzielnica miasteczka. Wiem gdzie to jest. Wszyscy wiedzą. Wcisnęłam klawisz „wycisz” na swoim iPhone po czym włożyłam go do kieszeni spodenek. Założyłam plecak na plecy i wyszłam przez okno schodząc po gzymsie.
Pod osłoną nocy powędrowałam w podane mi miejsce. Gdy tylko weszłam na ta ulicę zaczęłam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam zapuszczając się tu w środku nocy. Przecież to tu niedawno kogoś zamordowano. To tu obraca się handel narkotykami, bronią i żywym towarem. To tu szerzy się prostytucja. Już chciałam zawrócić kiedy nagle jakiś koleś mnie zaczepił.
-Cześć- powiedział przeciągle- Ładną masz buźkę, wiesz?
Był to brzuchaty kolo koło pięćdziesiątki z długimi, siwymi włosami związanymi w kitkę na karku.
-Zgubiłaś się?- dopytywał przysuwając się do mnie bliżej.
-Ehm… Właściwie to… kogoś szukam- wydukałam.
-A kogo takiego? Kogoś konkretnego? Czy może ci to obojętne?
O nie. On myśli że jestem panią do towarzystwa.
-Tak… Szukam kogoś konkretnego… Zayn kazał mi tu przyjść- powiedziałam.
-Aaa…- facet odsunął się ode mnie- Skoro znasz Zayna i on kazał ci do siebie przyjść… Chodź. Tak się składa że znam go doskonale. Zaprowadzę cię do niego.
Kiwnął na mnie, ale ja stałam dalej w miejscu.
-Chodź. Nic ci nie zrobię. Nikt ci tutaj nic nie zrobi. Zayn zabiłby każdego kto zrobi coś lasce którą on sobie sprowadził.
Przewertowałam dokładnie jego słowa po czym skinęłam głową jakby do siebie i powędrowałam za tym facetem. Zatrzymaliśmy się przed jakimś pubem. Przed drzwiami stał ponad dwumetowy drab z miliardem tatuaży i mięśniami jak u Steven’a Seagal’a.
-Co jest?- spytał gburowato.
-Wpuścisz mnie?- spytał siwy.
-A to co to za jedna?- dopytywał zauważając mnie.
-Ona do Malika- mrugnął do niego porozumiewawczo.
-Właźcie- rzekł bez zastanowienia ochroniarz.
Zayn Malik. Więc tak się nazywa.
Oprócz tego wywnioskowałam jeszcze, że brązowooki jest tutaj jakąś szychą, bo nikt nie chce mu zaleźć za skórę.
  Klub był pełen ćpunów i pań do towarzystwa. Śmierdziało tu alkoholem, tytoniem i potem. Przed wejściem założyłam kaptur na polecenie Steve’a. Stwierdził, że to dla mojego dobra. Przemknęłam w ten sposób przez tłum niezauważona. Steve zaprowadził mnie po schodach na górę. Nie zważał na napis „Niezaproszonym wstęp wzbroniony”. Przeszedł przez korytarz i zapukał do drzwi na samym końcu. Gdy nikt nie odpowiedział wszedł bez żadnych ceregieli.
W środku na kanapie jakaś blondi przymilała się do Zayn’a, a on powoli spalał fajkę. Gdy drzwi się otworzyły odwrócił się w ich kierunku wysyłając mordercze spojrzenie Steve’owi. 
-Czego kurwa chcesz?- warknął Malik do faceta.
-Nie przeszkadzałbym gdyby to nie było ważne.
-Weź koleś spieprzaj!- zawołała blondynka, która pół naga siedziała okrakiem na kolanach Mulata.
-Zamknij się Karen- syknął brązowooki do tej laski- Lepiej by to było naprawdę ważne Steve… Wiesz co może się stać kiedy ktoś mi przeszkadza w ważnych sprawach.
Tak, orżnięcie dupy jakiejś lafiryndzie to ważna sprawa.
-Kogoś przyprowadziłem- powiedział siwowłosy.
Malik zrzucił blondynkę z kolan.
-Kogo?! Kogo znowu kurwa?!- krzyknął.
-Szukała ciebie- kiwnął na mnie Steve.
Wyminęłam faceta w drzwiach i ściągnęłam kaptur. Zaskoczenie przemknęło przez twarz bruneta.
-Kto to kurwa?- zapytała blondi.
-Nie twój zasrany interes- warknął do niej- Wypad stąd- dodał zwracając się do dziewczyny.
-Ale…- zaczęła.
-Wypierdalaj stąd!- ryknął brązowooki wskazując drzwi.
Tamta tylko skuliła się i czmychnęła z pokoju jak myszka.
-Dzięki Steve- powiedział beznamiętnie Malik patrząc w moje oczy- Możesz iść.
Usłyszałam jak drzwi się zamykają.
-Po coś przyszła? Rozmawiałaś z ojcem?- zaakcentował ostatni wyraz.
Przerwał kontakt wzrokowy ze mną.
-On nim nie jest- odparłam.
-Widzę, że posłuchałaś mojej rady- zauważył uśmiechając się tryumfująco.
-Kazałeś mi przyjść jak się tego dowiem, tak? Powiedz mi kto jest… Znaczy był, moim ojcem. Prawdziwym- rzekłam.
-A bo ja wiem?- wzruszył ramionami wywijając dolną wargę na wierzch.
-To dlaczego John słysząc twoje imię się spiął? Hmm?- odparowałam.
Nie będzie wciskał mi taniego kitu.
-Sądzę Charlotte, że powinnaś wrócić do domu. Ochłoniesz, to pogadamy jutro- odparł beznamiętnie sięgając do kieszeni po fajki.
 Wyciągnął jedną, zapalił ją i zaciągnął się dymem.
-Nie wrócę tam. Uciekłam. John powiedział, że mam nie wracać- taka była prawda.
Kiedy powiedziałam mu, że się wyprowadzam oznajmił, że jeśli dziś opuszczę dom to mogę już nie wracać, bo nie mam do czego.
-Kurwa!- krzyknął i kopnął w kanapę ze złości.
Przeczesał włosy palcami z papierosem w ustach.
-To ja idę- oznajmiłam.
-Dokąd?- spytał ironicznie.
-Nie wiem. Znajdę jakiś hotel.
-Pojebana. Znajdą cię i zabiją- stwierdził.
Wytrzeszczyłam oczy.
Zayn zgasił fajkę po czym ponownie przeczesał włosy dłonią.
-Robimy tak. Zostaniesz tutaj. Chodź- rzekł i odwrócił się w kierunku drzwi w ścianie.
Nie zareagowałam.
-Rusz ten swój zgrabny, zasrany tyłeczek i chodź jak cię kurwa proszę- warknął.
Trochę wystraszona ruszyłam za nim. Pomieszczenie za drzwiami okazało się sypialnią.
-Tam z boku masz łazienkę- burknął- Lepiej się umyj.
-Sugerujesz, że śmierdzę?- spytałam.
Cień uśmiechu przemknął przez jego twarz.
-Nie- odparł z cynizmem- Ale rozmazałaś się kochanie- przejechał kciukiem po moim policzku.
Przeszedł mnie przyjemy dreszcz.
-Bo płakałaś- szepnął prosto w moje usta.
Wstrzymałam oddech i czekałam na jego ruch.
-Idź do łazienki- rozkazał odsuwając się ode mnie.
Ściągnęłam plecak i zaczęłam szukać piżamy.
-Idź do tej cholernej łazienki!- krzyknął.
-Szukam piżamy kurwa!- odkrzyknęłam.
Momentalnie znalazł się obok mnie. Złapał mnie za nadgarstki i zmusił do patrzenia na siebie.
-Grzeczniej- warknął- Dziewczynie nie przystoi przeklinać.
-Nie będziesz mi tu mówił co mam robić- powiedziałam przez zęby.
Pchnął mnie, a z racji, że byłam na kuckach upadlam na podłogę. Przygwoździł mnie swoim ciałem do podłogi. Leżał na mnie w taki sposób, że stykaliśmy się brzuchami. Moje ręce uwięził w uścisku swoich i położył je nad moją głową.
-Właśnie, że będę skarbie- powiedział przesłodzonym głosem- Bo to kurwa moje mieszkanie i moje zasady- szepnął mocniej wbijając palce w moje nadgarstki- Zrozumiano?
Pokiwałam głową zaciskając usta by nie krzyknąć.
-To teraz do łazienki- powiedział prosto w moje usta.
-Wiesz, to raczej niemożliwe. Leżysz na mnie- odparłam.
-Jak ty mnie denerwujesz- powiedział przez zęby i wpił się w moje wargi.
Całował brutalnie, dokładnie tak samo jak się zachowywał. Zakręciło mi się w głowie. Puścił moje nadgarstki by złapać mnie w talii i jeszcze bardziej przyciągając do siebie. Wplątałam palce jednej dłoni w jego włosy, a drugą położyłam na jego karku. Rozchylił moje usta językiem wsuwając się do nich niczym wąż. Zmusił mnie bym oddała pocałunek, zrobiła to samo. Błądziłam dłońmi po jego plecach i karku. W końcu przestał.
-Idź- rozkazał- Zanim znów to zrobię- dodał.
-Ale ty ciągle na mnie leżysz- odparłam lekko sapiąc.
Wstał i odwrócił się do mnie tyłem. Wbił ręce w kieszenie po czym z jednej z nich wyciągnął fajki i odpalił jedną z nich.
Z prędkością błyskawicy złapałam plecak i zamknęłam się w łazience. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Malik miał rację. Pod moimi oczami widniały ciemne ślady po tuszu. Ktoś mógłby pomyśleć, że specjalnie się tak umalowałam, ale tak nie było. Wyciągnęłam z kosmetyczki mleczko i waciki. Dokładnie zmyłam cały makijaż. Po czym rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic. Musiałam ochłonąć. Zrelaksować się. Woda delikatnie masowała moje ciało bombardując je kroplami na całej jego powierzchni. Wyszłam z kabiny, wytarłam się do sucha, nałożyłam odżywkę o zapachu fiołków, ubrałam się w piżamę składającą się z króciutkich, pomarańczowych spodenek i niebieskiej, luźniej bokserki. Pod spód założyłam oczywiście bieliznę. Zebrałam wszystko do kosmetyczki. Ją z kolei spakowałam do plecaka. Rozczesałam włosy pozwalając by same wyschły. Podniosłam plecak i wyszłam z łazienki.
-No w końcu! Ile kurwa można czekać!- zawołał.
Już zdążył przywołać swoją twarz skurwiela.
-Prze… Przepraszam- wyjąkałam.
-Kładź się spać. Teraz moja kolej- rozkazał mi.
Skinęłam głową. Potruchtałam do lóżka. Postawiłam plecak obok niego. Malik zniknął w łazience gasząc światło w pokoju. Położyłam się na skraju łóżka i przytuliłam się do kołdry wpatrując się w okno, za którym świeciły gwiazdy.
Co ja tutaj robię? Raz po raz zadawałam sobie to pytanie… Czy jestem na tyle głupia i zakochałam się w tym mrocznym nieznajomym? Co on ma mi do powiedzenia? Dlaczego rodzice ukrywali przede mną, że jestem adoptowana?
Zatopiona w myślach nawet nie usłyszałam jak Zayn opuszcza łazienkę. Skapnęłam się dopiero wtedy kiedy materac ugiął się pod ciężarem jego ciała gdy oto na nim usiadł. O mało nie pisnęłam.
-Niestety jesteś zmuszona ze mną spać- rzekł cynicznie.
Spięłam się. „Mus to mus” pomyślałam.
-Pogadamy jutro- zapewnił bez emocji nim zdążyłam o cokolwiek spytać.
Położył się obok mnie i przykrył tą samą kołdrą. Objął mnie jedną ręką w pasie i brutalnie przygarnął do siebie. Pisnęłam.
-Nie bój się. Nie gryzę- zaśmiał się ochryple.
Przysunął się jeszcze bardziej zmniejszając odległość między nami do minimum. Z resztą, nawet tego minimum nie było. Przez koszulkę czułam mięśnie jego brzucha. Na gołych nogach dotyk jego skóry. Jego głowa spoczywała na wgłębieniu między moją szyją, a ramieniem.
Czułam jak moje serce przyśpiesza. Zamknęłam oczy ciągle spięta. Jak mogłam zakochać się w takim draniu i to po tak krótkim czasie jaki się znamy?
Zayn odnalazł ręką, którą trzymał na mojej talii skraj koszulki. Włożył rękę pod materiał tylko po to by znów mnie objąć prawie uniemożliwiając oddech. Będą siniaki to pewne. Mimo tego przeświadczenia było mi dobrze. Czułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że nie pozwoli mnie nikomu innemu dotknąć. Przy nim nie stanie mi się krzywda.
-Odpręż się. Przecież wiesz, że nic ci nie zrobię- szepnął mi do ucha przygryzając jego płatek.
Zrobiłam to co kazał.
-Może tak byśmy zrezygnowali z ubrań?- omiótł moje ucho swoim oddechem podrażniając moją skórę zarostem.
Nie zareagowałam w jakiś specjalny sposób. Tylko wstrzymałam oddech.
-A może masz i rację. Lepiej nie- zrezygnował choć ton jego głosu na to nie wskazywał- Bo nie jesteś niegrzeczna. Ty jesteś grzeczną dziewczynką.
Zamknęłam oczy pragnąc by już więcej nic nie mówił.
-Dobranoc skarbie- wyszeptał.
Wplątał nogi między moje jakby bał się, że nocą ktoś przyjdzie i mnie porwie. Nie byłam w stanie się ruszyć, ale i tego nie chciałam. Tak było idealnie. Stłumiłam ziewnięcie. Chwilę potem zasnęłam.

*
Rano, gdy wstałam Malika nie było. Aż dziw że się nie obudziłam gdy wstawał, nasze kończyny były tak mocno ze sobą spętane. Udałam się czym prędzej do łazienki i założyłam czarne, obcisłe spodnie rurki i czarny, luźny top z białym, wielkim napisem "FUCK". Zrobiłam grube kreski eye-linerem i mocno wytuszowałam rzęsy. Rozczesałam włosy i wyprostowałam je. Usta pomalowałam różową szminką i wciągnęłam trampki. Dlaczego to wszystko robiłam? Chciałam pokazać Zaynowi, że nie jestem grzeczną dziewczynką.
Spryskałam się tylko perfumami z playboy'a i przeczesałam włosy palcami. Po czym spakowałam wszystko do kosmetyczki i wyszłam z łazienki. Nikogo nie było.
"Cóż, poczekam." stwierdziłam. Podeszłam do plecaka i włożyłam do niego kosmetyczkę.
- O! Nie śpisz już? - powiedział głos Mulata.
Nie słyszałam jak wszedł, ani nie widziałam. Byłam bowiem ustawiona tyłem do drzwi.
- Tak. Nie śpię - odparłam nie odwracając się do niego.
- Odwróć się jak ze mną rozmawiasz - warknął.
Odwróciłam się zamaszyście.
- pamiętasz o obietnicy? - spytałam krzyżując ręce na piersiach.
- Zjedzmy najpierw śniadanie - powiedział. - Chodź.
Odwrócił się i wyszedł przez drzwi. Dogoniłam go przy drzwiach, przez które wczoraj wprowadził mnie Steve.
Gdy się z nim zrównałam, Malik objął mnie w talii, przyciągając do siebie. ruszyliśmy schodami. Różni kolesie oglądali się na mnie i gwizdali.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz - Zayn szepnął mi na ucho i przygryzł jego płatek.
W duchu jęknęłam. Boże, jak ja reaguję na każdy jego ruch, dotyk! To nie jest normalne.
- Nie wyglądasz na grzeczną dziewczynkę, ale ostrzegam - tu zmienił ton głosu na ostry - jeśli zaczniesz z kimś flirtować...
- To co? - warknęłam. - Uderzysz mnie?
Postanowiłam być "bad" to taka też będę. Co z tego, że kolana mi miękną kiedy widzę jego kawowe tęczówki, wpatrzone w moje.
- Bo jesteś moja. Zrozumiano? - syknął wbijając palce w moje biodro.
Niech zostaną siniaki. Trudno. Nie jestem przecież z porcelany.
- Zrozumiano? - powtórzył, gdy nie uzyskał odpowiedzi. - Bo mogę z ciebie zrobić taką, co będzie musiała - zaakcentował to słowo - bawić się z innymi kolesiami.
Od razu zrozumiałam aluzję.
- Rozumiem - szepnęłam dla świętego spokoju.
- To dobrze - wyszeptał, omiatając moje ucho swoim oddechem.
Znaleźliśmy się w pubie. Zayn podszedł do baru i zawołał:
- Sue, jest już nasze śniadanie?
Zza lady wyłoniła się dziewczyna z zielonymi oczami, śniadą cerą i prostymi, czarnymi włosami do pasa, w których widniały pasemka kolorów tęczy.
- Ależ oczywiście - zaszczebiotała barmanka, patrząc maślanym wzrokiem na Malika.
- Daj! Proszę, daj mi jeszcze działkę - jakiś chłopak dopadł do nogawki spodni Zayn'a. - Proszę. Musisz mi dać. nie wytrzymam. Daj - powtarzał w amoku.
W sumie, chłopak była nawet ładny. Kręcone, brązowe włosy, błękitne oczy, które zasnute były teraz bielmem.
- Finn, odejdź - zarządził brązowooki.
- Ale proszę... Tylko działkę... - szepnął, nie zważając na słowa chłopak.
Malik zamachnął się i z całej siły uderzył go pięścią w twarz. Usłyszałam odgłos łamanej kości. Finn zalał się krwią i opadł nieprzytomny. Zakryłam usta dłońmi. Mulat odsunął chłopaka od siebie nogą.
- Proszę. oto śniadanie - za ladą pojawiła się barmanka z dwoma talerzami i postawiła je na ladzie.
- Skarbie, to twoje - Zayn wskazał talerz z makaronem i mięsem, patrząc na mnie.
Barmanka dopiero teraz zdała sobie sprawę z moje obecności. Wzięłam potrawę i udałam się za brunetem do stolika w najdalszym, ale i najcichszym kącie pubu.
- Więc jesteś dilerem - stwierdziłam w czasie posiłku, nabijając mięso na widelec. - I nie mów, że nie.
- Tak, masz rację. - potwierdził.
No po prostu super. Zakochałam się w zimnym draniu, który handluje prochami. Gratulacje Lottie, gratulacje.
- Powiedz mi, czego ode mnie chcesz? - spytałam.
Zauważyłam błysk wściekłości w jego oczach.
- Przepraszam... Źle to ujęłam - pospieszyłam z wyjaśnieniami. - Dlaczego sugerowałeś bym porozmawiała z Johnem? Skąd on cię zna?
- John zna mnie dlatego, bo znał mojego ojca - wyjaśnił - obaj siedzieli w jednej branży, tak jak i twój prawdziwy ojciec.
- CO? - zamrugałam zdziwiona.
- Skończyłaś już? - spytał, patrząc na mój pusty talerz. - To jest prywatna rozmowa. Nikt niepowołany nie powinien jej słyszeć.
Skinęłam głową.
- Sue! - ryknął.
Dziewczyna przytruchtała na swoich ponad piętnastocentymertowych szpilkach.
- Zabierz no to - polecił ze swoją jak zwykle bez wyrazu miną.
Wstaliśmy i udaliśmy się z powrotem na górę. Malik znów trzymał mnie blisko siebie. W pewnym momencie jakiś koleś klepnął mnie w tyłek. Tego było za dużo. Odwróciłam się nie zwracając uwagi na Zayn'a i przywaliłam facetowi z całej siły z liścia w twarz. Ten złapał się za policzek i zsunął się ze schodów.
- Auć! Ostra - wyszeptał brązowooki do mojego ucha, przygryzając jego płatek i podrażniając go językiem.
- Nie będzie mnie skurwiel tykał. nie jestem dziwką - warknęłam wściekłą na tamtego kolesia.
- Uspokój się - zaśmiał się cynicznie.
Grr... Jak on mnie wkurwiał, ale i pociągał zarazem.
- Chodź - powiedział. - Będziemy sami - wyszeptał, całując moją szyje, zasysając powietrze i robiąc w tym miejscu malinkę.
Ruszyliśmy do tamtego mieszkania, w którym spędziłam noc. Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, Malik przygwoździł mnie do nich, wpijając się w moje usta.
Boże, on wie jakiego go lubię... O nie! Stop! Najpierw informacje. Oparłam dłonie na jego torsie i z całej siły odepchnęłam. Prawie wcale się nie ruszył, ale przestał.
- Co ty kurwa robisz? - każdy wyraz mówił z coraz większym jadem.
- Najpierw opowiedz mi o moim ojcu - zażądałam. - A potem... - uśmiechnęłam się zadziornie, przebiegając palcami po mięśniach jego brzucha i klatki piersiowej. - Hm... - wydęłam usta w zastanowieniu i kręciłam jedno pasmo włosów na palcu. - Zobaczymy - szepnęłam, nachylając się do niego i liżąc płatek jego ucha.
Był napalony. Było to widać w jego oczach. Korzystając z tej chwili zdezorientowania, wyswobodziłam się z jego rąk i usiadłam wygodnie na kanapie. Widziałam jak Zayn zgina palce w pieści, a chwilę potem prostuje.
- Mój ojciec miał na imię Peter - zaczął grobowym głosem jaki miał w zwyczaju używać. - Była ich trójka: Peter, John i Travis - twój ojciec. Byli dilerami, handlowali bronią. Zbili niezły szmal. Zabawiali siłą z panienkami. normalka. John oznajmił kiedyś, że odchodzi, że nie dla niego takie życie. Twój i mój ojciec pozwolili mu odejść pod warunkiem, że będzie trzymał gębę na kłódkę i się tobą zaopiekuje razem ze swoją żoną Silvią. Po tym jak Harper zaszła w ciążę z Travisem i umarła przy porodzie, nie było co z tobą zrobić. Travis nie chciał wychowywać dziecka, ale chciał cię chronić. Wszyscy chcieli cię zabić. Jedynymi osobami po twoim ojcu, które nie życzyły ci źle byli John i Peter. Dlatego trafiłaś na wychowanie do Riverów. Naszych ojców zabiła rosyjska mafia. Johna zapewne już też... Teraz chcą dopaść nas. Ciebie i mnie - zakończył opowieść.
- Ale czego oni od nas chcą? - spytałam lekko łamiącym się głosem. Natłok myśli i informacji stworzył  w mojej głowie niewyobrażalny mętlik. nie myślałam już rozsądnie. Czułam się oszukana i bezbronna.
- Jesteśmy wspólnikami. Odziedziczyliśmy biznes po ojcach - oznajmił. - A po za tym... - odwrócił się do mnie i zaczął zmierzać w moim kierunku, przeszywając mnie wzrokiem. - Pewnie chcą cię sprzedać na czarnym rynku za kupę szmalu. A wierz mi - był już tak blisko, że nasze oddechy splatały się w jeden - jesteś naprawdę droga. - szepnął i natarł na moje usta.
Oddałam pocałunek. Jestem córką gangstera, wychowaną przez jednego z jego najlepszych przyjaciół, a Zayn jest synem drugiego. To nie jest normalny związek.
Pchnął mnie na kanapę i znalazł się nade mną nie odrywając się od moich ust. Jedną ręką trzymał nad moim ramieniem, a drugą błądził po moim ciele. Ja z kolei wplotłam jedną dłoń w jego włosy, a drugą położyłam na samej górze jego pleców. Ręka, którą wodził po moim ciele przesunęła się na pośladek, a następnie na udo. Założyłam tą nogę na jego biodro, a on wbił w nią palce. Zaczęłam zjeżdżać dłonią, którą trzymałam na jego plecach w dół. Już dotarłam do skraju jego koszulki, gdy nagle ktoś wpadł do salonu i zaczął wołać:
- Malik! Malik!
Znieruchomiałam. Kurwa, od czego są drzwi?! Nie nauczyli pukać?!
- Kurwa ty chcesz już nigdy nie wstać, prawda? - ryknął wściekły Zayn, odrywając się ode mnie i patrząc na tamtego przez ramię, ciskając z oczu piorunami.
- Gdybym wiedział... Ale... To... - jąkał się ten chłopak.
- Wysłowisz się kurwa wreszcie?! - krzyknęłam.
W mojej głowie ciągle buzowała namiętność i pożądanie.
- Złapali jednego z mafii. Trzymają go w celi - powiedział facet.
Malik momentalnie jakby się spiął.
- Zaraz przyjdę - rzucił bez emocji.
- Ale... - zaczął tamten.
- Powiedziałem za chwilę, kurwa! - ryknął w jego stronę.
- Tak jest - rzekł skruszony i odszedł ze spuszczoną głową, zamykając za sobą drzwi.
- Idziesz ze mną - powiedział, wstając ze mnie.
- Co? - zapytałam. - Ale po co?
- Bo ta sprawa dotyczy też ciebie.

*

Zayn zaprowadził mnie do jakiegoś obskurnego pomieszczenia. Śmierdziało tu stęchlizną i rozkładającym się mięsem. Z trudem powstrzymywałam się, by nie zwymiotować.
Nim wyszliśmy z salonu, poszłam do łazienki poprawić makijaż, a Zayn wręczył mi czarne szpilki na dość grubym i wysokim obcasie oraz czarną najeżoną ćwiekami skórzaną kurtkę, oznajmiając żebym to włożyła.
Tak oto ubrana stanęłam przed metalową kratą, przy której czuwało dwóch mięśniaków obtatułowanych wszędzie gdzie się tylko dało. Idealnie współgrałam ubiorem z Malikiem. Czarne spodnie, ciężkie buciory, skóra koloru smoły i czarny T-shirt. Na szyi jak zwykle nieśmiertelnik. To cały Zayn. Mroczny, brutalny i bezwzględny.
Gdy dwaj goryle zobaczyli Mulata, ukłonili się z szacunkiem i otworzyli kraty. Przeszliśmy krótkim ciemnym korytarzem i stanęliśmy przed drzwiami z grubej warstwy stali.
Zayn wpisał kod na panelu znajdującym się obok drzwi, a one otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Złapał mnie za przedramię, widząc, że się waham. Posłusznie ruszyłam razem z nim. W środku spotkaliśmy Steve'a.
- Kogo tu przyprowadziłeś? - zapytał znacząco Zayn'a zupełnie mnie nie poznając.
Zachciało mi się śmiać nawet w takim momencie jak teraz, ale stłumiłam to w sobie.
- Pamiętasz dziewczynę, którą wczoraj do mnie przyprowadziłeś? - odpowiedział beznamiętnie pytaniem na pytanie Malik.
- Charlotte, tak? Ładniutka była - rzekł rozmarzony. - Ale ta... - szepnął nachylając się w kierunku Mulata i zerkając na mnie. - Ta jest ostra. Idealna dziewczyna gangstera - dodał myśląc, że nie słyszę.
- To jest Charlotte - stwierdził brązowooki z grymasem satysfakcji na twarzy. - Wpuść nas to tego nowego - zaakcentował ostatni wyraz.
- Jak to was? Ale ona... - zaczął Steve.
- Ona jest córką Trevora i już prawie wszystko wie. Więc ma prawo się tam znajdować tak jak ja - ryknął wkurzony.
Steve zrobił minę ryby wyciągniętej z wody.
- Takim się dorobić- warknął Malik i wyrwał Steve'owi klucze z rąk, po czym otworzył drzwi znajdujące się najbliżej nas po prawo. Nikłe światło lampki oświetlało dwóch facetów, którzy samym swoim wyglądem dawali wyraźnie do zrozumienia, że jeśli im się narazisz, twoja matka może cię nie poznać. Zayn uderzył w kontakt zapalając żarówkę w małym żylandorze  pośrodku sufitu. O mało nie krzyknęłam, patrząc na ścianę naprzeciw nas. Wisiał tam bezwładnie chłopak przyczepiony kajdankami za nadgarstki. Siedział na ziemi. Głowa zwisała mu na piersi. Z rozcięć na lewej brwi i prawym policzku sączyła się krew. Lekko przyschnięte plamy pod nosem świadczyły o tym, że miał krwotok. Z opuchniętej dolnej wargi wolno płynął czerwony płyn. Jedno oko miał podbite. Koszulka, w którą był ubrany była na wpół podarta. W miejscach, które odsłaniał T-shirt miał siniaki, mieniące się rozmaitymi kolorami. Gdyby nie to wszystko chłopak wyglądałby normalnie. Kręcone brąz włosy, spora ilość tatuaży, dość wysoki wzrost, duże dłonie i stopy. Wszystko to sprawiało, że wyglądał zupełnie odmiennie i zabójczo przystojnie.
- Powiedział coś sensownego? - spytał Zayn.
Jeden z drabów pokręcił głową.
- Już ja go zmuszę do mówienia - wysyczał przez zęby Malik. Chłopak przykuty kajdankami kaszlnął i wypluł krew z ust. Skrzywiłam się w grymasie obrzydzenia. - Stój tu - polecił mi Mulat.
Skinęłam głową.
Podszedł kilka kroków, znajdując się tuż obok tego chłopaka. Kucnął tak żeby ich twarze były na jednym poziomie.
- Jak się nazywasz? - raczej zażądał niż spytał.
- Luckas Wood - wymamrotał tamten.
- Co wiesz o śmierci Trevora Parkera? - kolejne pytanie popłynęło z ust bruneta.
Więc nazywam się Parker. Charlotte Parker. W sumie nie najgorzej.
- Nic - odparł Luck, przekręcając głowę na drugi bok z ciągle zamkniętymi powiekami.
- Nie kłam! - zaryczał Zayn.
- Mówię prawdę! - wykrzyknął mu prosto w twarz Luckas, szarpiąc się i otwierając momentalnie oczy.
- Grzeczniej - Zayn uderzył go z pięści w twarz aż ten odwrócił głowę, a jego wzrok spoczął na mnie.
Zatkałam usta dłońmi, gdy Mulat znów go uderzył.
- Widzę, że przyprowadziłeś niezłą laskę Malik - szydził Luck.
- Ostrzegam cię Wood - warknął. - Jeszcze jedna głupia uwaga...
- Niezła cizia... - zaczął, ale już pięść Mulata wylądowała na jego szczęce.
Pisnęłam cichutko.
- Jak ci na imię, ślicznotko? - zapytał Luckac, ale znów oberwał nim zdążyłam cokolwiek zrobić.
Każda kolejna próba wypowiedzenia choćby słowa w moją stronę, zostawała nagrodzona kolejnym uderzeniem.
- Zayn zostaw go! - krzyknęłam w końcu.
Ten poderwał się z kucek w furii i zmaterializował się koło mnie.
- Kim ty kurwa jesteś, że mi rozkazujesz? - warknął, mierząc mnie wściekłym spojrzeniem.
Znajdował się tak blisko mnie, prze przyciskał mnie swoimi biodrami do ściany. jego ręce spoczywały po obu stronach mojej głowy.
- Twoją wspólniczką - szepnęłam mu do ucha, by nikt nie usłyszał. - Nie bij go już i tak ci nic nie powie - dodałam. - Widzisz, że ciągle jest zainteresowany mną.
- Co ty chcesz zrobić? - spytał, odsuwając się o kilka milimetrów.
- Jeśli mi ufasz to zostaw to mnie - powiedziałam.
Wściekły uderzył pięścią w ścianę tuż obok mojego ucha. Zacisnął zęby i łaskawie skinął głową. Dyszał ciężko. Odepchnęłam go lekko od siebie po czym wyminęłam i stanęłam między nogami Luckasa, opierając ręce na biodrach. Czas skorzystać z tego, że jestem kobietą.
- Cześć Luckas - powiedziałam przesłodzonym głosem. Zmierzył mnie swoimi złotymi oczami od stóp do głów. Potem wrócił do twarzy.
- Chciałeś ze mną rozmawiać. - kucnęłam znajdując się twarzą na wysokości jego twarzy.
Poprawił się siadając na tyle prosto na ile to było możliwe.
- Wcześniej mówiłeś więcej. Nie mów, że kobiety cię onieśmielają. - klęknęłam na kolana, przebiegając delikatnie palcami po jego klatce piersiowej w dół zatrzymując się na linii paska od spodni.
- Hmm... Może powiedziałbym więcej, gdyby twój kolega nie patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić... - stwierdził.
- Zayn... - powiedziałam ostrzegawczo.
On znalazł się od razu za mną, kładąc dłonie na moich biodrach i sycząc w ucho.
- Nie wkurwiaj mnie.
Odwróciłam głowę i szepnęłam groźnie.
- Jak chcesz informacji to wyjdźcie i poczekajcie za drzwiami.
- Ani mi się śni - szepnął przez zęby.
- Obiecuję, że potem zrobię wszystko co każesz - westchnęłam, łapiąc się ostatniego koła ratunkowego.
Mam nadzieję, że nie utonę.
- Wszytko? - spytał.
- Wszystko - potwierdziłam.
Wbił mocniej palce w moje biodra, po czym puścił, wstał i wyszedł, wołając dwóch osiłków, by zrobili to samo.
- Okay... To teraz może mi powiesz co wiesz? - zaproponowałam.
- Hm... Zastanowię się - odparł.
- Nie drażnij mnie - ostrzegłam.
- Lubię widok wkurwionej dziewczyny - uśmiechnął się cwaniacko.  - To takie podniecające.
Było mi go szkoda na początku, ale teraz zdałam sobie sprawę, że to taki sam skurwiel jak Malik, a może nawet gorszy. Tym bardziej trzeba być zołzą. No cóż... Będę udawać jeśli trzeba.
- Skarbie, powiedz mi co wiesz o śmierci Trevora Parkera - poprosiłam głosem ociekającym miodem, przejeżdżając palcem wskazującym po jego żuchwie.
- Nie rozumiem czemu sądzisz, że coś wiem - odpowiedział.
- Hmm.... - przejechałam wolno palcami od jego ramienia aż do nadgarstka. - Powiedzmy, że mam przeczucie.
- Kobieca intuicja, powiadasz? - zaśmiał się sarkastycznie.
- Grzeczniej - warknęłam. - Przypominam, że to ja tutaj rządzę. Porozmawiajmy - zmieniłam ton głosu na słodki - jak starzy, dobrzy znajomi.
- Żeby rozmawiać w ten sposób, trzeba się znać, a ja nawet nie wiem jak się nazywasz - odparł.
- Charlotte - wyszeptałam mu do ucha.
Zauważyłam jak gęsia skórka wystąpiła na jego ciało.
- Powiedz mi - ciągle szeptałam mu do ucha.
- Nie mogę - odparł trochę mniej pewnie.
Przyległam biodrami do jego krocza, a nasze klatki piersiowe nie dzielił nawet milimetr.
- Proszę - wyszeptałam i przygryzłam płatek jego ucha.
Poczułam jak drży, a zgrubienie w jego spodniach rośnie.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Nie mogę - powtórzył drżącym głosem.
- Kotku, proszę... Nikt się nie dowie, a ja potrafię się odwdzięczyć - kusiłam i poruszałam biodrami.
- Co chcesz wiedzieć? - szepnął oddychając coraz szybciej.
Udało się. Trzymam ptaszka w garści.
- Kto zabił Trevora Parkera? - spytałam, czując jak jego męskość jeszcze bardziej twardnieje.
- William. William Harison - odpowiedział.
- Grzeczny chłopiec - pochwaliłam i przeczesałam jego włosy palcami. - Następne pytanie kochaniutki - usiadłam na jego udach rozkrokiem, czym był wyraźnie zdziwiony. - Zabójca Petera Malika.
- Braian Wood. Mój ojciec.
Zaśmiałam się uwodzicielsko i zatańczyłam palcami na jego brzuchu tuż nad linią jego spodni.
- Mogłabyś zawołać kogoś, by zdjął mi te kajdanki, wtedy byś zobaczyła jaki jestem dobry - zaproponował drżąc z podniecenia.
- Jeszcze kilka pytań, dobrze? - spytałam. - A potem dostaniesz nagrodę - owiałam jego ucho swoim oddechem. - Ale jeśli mnie okłamiesz to osobiście cię zastrzelę - ostrzegłam.
- Mów co chcesz wiedzieć. - wyrzucił z siebie.
- Jak się nazywa twój szef?
 - Doug Brown.
- Gdzie znajduje się wasza kryjówka? - spytałam.
- Na obrzeżach miasta w starych magazynach, za czterema czerwonymi skrzynkami znajduje się wejście, ale by się dostać do środka musisz znać hasło i wpisać je na panelu sterującym.
- Jak ono brzmi? - zapytałam.
- Kokaina.
- A wiesz może czy coś szykują? Jakąś transakcję?
- Z tego co wiem to w przyszły wtorek szykują wymianę przy starej fabryce tytoniu. To mają być jakieś prochy za forsę z jakimś kolesiem. Nazywają go Kamazura. A wczoraj wieczorem udali się do Riverów po tą ich dziunię, a przy okazji chcieli zgarnąć Johna. Pewnie im się udało.
Zamarłam. Gdybym tu nie przyszła, mogłabym już nie żyć. Szybko jednak się otrząsnęłam, by się nie poznał.
- Cóż to chyba wszystko - oznajmiłam i wstałam z niego.
Zaczęłam iść w kierunku wyjścia.
- Ej, gdzie idziesz, ślicznotko? - zawołał.
- Po mojego kumpla - rzuciłam i złapałam za klamkę.
- A gdzie moja zapłata? - spytał.
- Nie myślałeś chyba, że mówię serio.- odparłam cwaniacko.
- Szmata - warknął.
- Nie. Wystarczy Charlotte River - powiedziałam odwracając się przez ramię.
Zrobił wielkie oczy, a ja się odwróciłam i wyszłam z pomieszczenia.
Mrs Black bajkowe-szablony