sobota, 19 lipca 2014

~22~


    Trzymając się za ręce, podeszli do bagażnika autobusu. Wyszukali swoje torby i stanęli na chodniku. Spoglądali sobie w oczy, nie mówiąc nic, dobrych kilka minut.
    - To chyba... - zaczęła Maya, lecz przerwał jej głośny krzyk za jej plecami.Odwróciła się i z uśmiechem na ustach pognała w tamtą stronę. Zapomniała, co miała powiedzieć Adamowi. Nie przejmowała się, że jej torba została tuż obok nóg bruneta. Sekundę później wpadła w ramiona Josha. Chłopak objął ją mocno, podnosząc do góry.
    - Josh, matko, ale zrobiłeś mi niespodziankę! Nie spodziewałam się, że po mnie przyjedziesz. Myślałam, że mama...
    - Zadzwoniła do mnie przed chwilą z prośbą czy bym nie mógł cię odebrać i wszystko wyjaśnić...
    Spojrzał jej głęboko w oczy, trzymając swoje dłonie na jej ramionach. Modlił się, by go nie wyśmiała, by posłuchała.
    - Co wyjaśnić? - zapytała, widząc, że coś przed nią ukrywał.
    - Jest źle - zaczął. - Gorzej niż się twoja mama spodziewała. Gwardia wie, gdzie mieszkacie. Byli u was dzisiaj rano. Na szczęście nikogo w nim nie zastali. Twój dom już nie jest dla ciebie bezpieczny. Ani mój, za blisko siebie mieszkamy. Musisz uciekać, Maya. Twoja mama powiedziała, żebyś na jakiś czas skryła się u jakiejś przyjaciółki, której ufasz.
    - Jak długo mam się ukrywać? - wyszeptała. Nie podobało jej się to. Czy będzie potrafiła uciec do bezpiecznego miejsca, wiedząc, że jej mama i brat są narażeni na niebezpieczeństwo? Czy znajdzie schronienie u przyjaciółek, z którymi aktualnie była pokłócona?
    - Dopóki nie wymyślimy czegoś... Sam nie wiem. Obiecuję, że będziemy w kontakcie. Tylko błagam, zaufaj mi. Mnie i swojej mamie.
    - Co się z nią stanie? A co z młodym? Przecież jak oni zostaną w domu, a Gwardia znów wróci...
    - Jeśli ciebie tam nie będzie, wszystko będzie dobrze.
    - Skąd ta pewność? Nie chcę, by przeze mnie stało im się coś złego - powiedziała cicho, spuszczając wzrok.
    - Zadbam o nich, słyszysz? Nic im się nie stanie, obiecuję.
    - Na pewno?
    - Na sto procent - zapewnił.
    - Kocham cię - szepnęła, przytulając się do niego mocno.
    - Ja też, ja też - westchnął, przymykając na moment powieki. Gdy je ponownie podniósł, kątem oka dostrzegł dwóch wysokich chłopaków. Nie miał pojęcia skąd, ale wiedział, że należą do Gwardii. Dreszcz przeszedł mu po plecach. - Uciekaj! - powiedział Mayi do ucha, odsuwając ją od siebie.
    Dziewczyna posłuchała go. Biegnąc w stronę swojej torby, odwróciła się jeden rz. Ujrzał na jej twarzy łzy i strach. Serce mu się ścisnęło na ten widok, lecz zdawał sobie sprawę, że już nie może jej pomóc. Jedyne, co mógł zrobić, to spróbować zatrzymać tych dwóch typów zmierzających w jego stronę.

    - Hej, Adam! Mama czeka na nas w samochodzie! - zawołał Shane, podchodząc do przyjaciela. Klepnął go w ramię, gdy ten nie zareagował. Dopiero wtedy się odwrócił i spojrzał na niego.
    - Okej. Tylko Maya... Muszę przypilnować jej rzeczy - odparł, pokazując blondynkę rozmawiającą z Joshem. - A potem muszę jeszcze iść do łazienki.
    - To idź teraz. Popilnuję torby Mayi za ciebie. - Wzruszył ramionami blondyn. Jemu już było wszystko jedno. Zmęczenie wzięło górę nad wszystkim.
    - Zaraz wracam! - krzyknął brunet i pognał w stronę wejścia do szkoły.
    W tym samym momencie Maya skończyła rozmowę z przyjacielem i ruszyła biegiem w stronę Shane'a. Blondyn ze zdziwieniem zauważył, że Josh zniknął za rogiem, a po policzkach Mayi spływały łzy.
    - Co się stało? - zapytał, marszcząc czoło, gdy tylko dziewczyna stanęła przed nim.
    - Muszę... Muszę znaleźć sobie jakiś kąt do spania u którejś z dziewczyn. Myślisz, że gdy opowiem im wzruszającą historię o tym, jak to obrabowano nasz dom, skruszeją i mi wybaczą i mnie przyjmą bez szczegółowych pytań?
    - Co? - spytał z jeszcze większym zdziwieniem.
    - To. Josh powiedział, że nie mogę tam na razie wrócić i że powinnam zamieszkać gdzie indziej...
    - Wiesz, nie wiem, jak zareagowałyby twoje koleżanki, ale mnie twoja wzruszająca opowieść głęboko dotknęła. I myślę, że moją mamę też ruszy. Dlatego sądzę, że mogłabyś zamieszkać u mnie. I obiecuję, że nie będę pytało o szczegóły. - Uśmiechnął się szeroko.
    - Nie, nie mogę... - zaczęła.
    - Nie masz wyboru - zauważył. - Albo to, albo Wendy, Chloe i Diana. Ja na twoim miejscu bym się nie wahał.
    - Ale co na to twoi rodzice? - Ciągle nie była przekonana, choć jego pomysł bardziej jej odpowiadał niż ten, który sama wymyśliła.
    - Mama na pewno nie będzie miała nic przeciwko. Od razu cię polubi. Zawsze chciała mieć córkę - zapewniał. - Nie daj się prosić. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz! - dodał, nadal widząc jej niepewną minę.
    - Dziękuję - szepnęła, po czym przytuliła chłopaka.
    - Od czego ma się przyjaciół? - Zaśmiał się. Dziewczyna uśmiechnęła się blado, wycierając wierzchem dłoni łzy z twarzy.
    - Gdzie Adam? - zapytała, bo zauważyła, że jego torba nadal leżała obok jej rzeczy.
    - Poszedł do łazienki - wyjaśnił, biorąc swoją torbę w jedną dłoń, a blondynki w drugą. - O, idzie - powiedział, gdy zauważył, że brunet zamykał drzwi szkoły.
    - Hej! Nie pojechałaś z Joshem? - zdziwił się Ad, widząc dziewczynę z Shanem.
    - Mała zmiana planów. Maya jedzie z nami.
    - Naprawdę? Dlaczego? Co się stało?
    - Długa historia, opowiemy ci po drodze - ponaglił Shane, widząc rozbiegany wzrok Mayi. Była wystraszona i wyglądała, jakby kogoś szukała, choć niekoniecznie chciała się z tym kimś spotkać.

    - Jasne, że możesz się u nas zatrzymać. Nie ma problemu - powiedziała mama Shane'a, gdy opowiedzieli jej pokrótce co się stało. - Chciałabym się tylko skontaktować z twoją mamą, jeśli to nie problem.
    - Dobrze. Jeżeli się pani do niej dodzwoni...
    Kobieta stojąca przed nią wyglądała młodo. Maya uważała, że gdyby spotkała ją gdzieś na mieście w towarzystwie blondyna, wzięłaby go za jego siostrę, nie za matkę. Miała jasne włosy jak jej syn i niebieskie oczy. Była drobna - chuda i niska, choć wysportowana; Maya widziała mięśnie, gdy kobieta wykonywała jakiś ruch. Gdy się uśmiechała, pojawiały się malutkie zmarszczki wokół oczu, jedyna oznaka lat pani Shay.
    Podczas rozmowy starała się patrzeć na mamę Shane'a, ale czuła, że jest obserwowana i nie potrafiła skupić wzroku w jednym punkcie. Cały czas szukała osoby, która by na nią patrzyła. Nikogo nie przyłapała, ale wiedziała, że wkrótce kogoś zobaczy. I nie myliła się.
    Stali w pewnej odległości od auta, żegnając się Alex, Sam, Kevinem i Markiem, gdy Maya ich zauważyła. Stali na rogu ulicy i spoglądali w jej stronę. Uśmiechali się. Jeden miał ręce założone na piersi, drugi dłonie schował w kieszeniach spodni. Obaj mieli ciemne ciuchy. Po plecach blondynki przeszły dreszcze. Na początku ich nie poznała, lecz gdy dłużej im się przyjrzała, stwierdziła, że to są ci sami, którzy grozili jej w jej snach. Nate i Tom, członkowie Gwardii.
    Pobladła, widząc ich w realnym świecie, do tego tak blisko siebie. Wystraszyła się nie na żarty. Szturchnęła Shane'a, który stał obok niej.
    - Możemy już jechać? - zapytała cicho, ciągle wpatrując się w dwóch chłopaków.
    - Za chwilę, okej? - Maya pokiwała głową, wzdychając. Ręce zaczęły jej się pocić i trząść. Medalion na szyi zrobił się gorący i ciężki.
    - Dzieciaki! Musimy już jechać! - zawołała mama Shane'a z samochodu. Miała niewyraźną minę. Starała się ukryć zdenerwowanie za miłym uśmiechem. - Jeszcze się nagadacie! Wskakujcie do auta!
    Maya odetchnęła głęboko z ulgą. W końcu się stąd ruszą, nie będą narażeni na atak Gwardii. A bardzo nie chciała, by coś się im stało. Szybko pobiegła do samochodu, rzucając dziewczynom krótkie cześć na pożegnanie. Wślizgnęła się na tylne siedzenie, a za nią Adam. Shane usiadł z przodu na miejscu pasażera, tuż obok mamy.
    Ruszyli z piskiem opon. Dziewczyna cały czas obserwowała miny Nate'a i Toma. Wyglądali na złych, ale nie interweniowali. Chyba zdali sobie sprawę, że nie mają szans z szybkim samochodem. Oczywiście istniał jeszcze inny powód, dla którego nic nie zrobili, ale Maya o nim nie wiedziała.
    Wyjechali z centrum miasta i skręcili w drogę prowadzącą przez mały zagajnik.Wkrótce wyjechali spomiędzy drzew. Oczom dziewczyny ukazały się liczne domy, pola, na których rosły zboża, mnóstwo zielonych drzew i krzewów przy drodze. Blondynka uśmiechnęła się sama do siebie. Uwielbiała takie widoki. Poczuła się odprężona, strach nagle gdzieś zniknął. Otworzyła szybę i wciągnęła głośno powietrze. Mama Shane'a już dawno zwolniła, więc Maya mogła spokojnie podziwiać zielony krajobraz.
    Wkrótce dotarli do pierwszych kilku domów. Samochód zatrzymał się, a pani Shay wysiadła, by otworzyć bagażnik.
    - No to cześć - powiedział Adam, nachylając się ku niej.
    - Już wysiadasz? - zdziwiła się blondynka.
    - Stoimy tuż przed moim domem. - Zaśmiał się Ad. Delikatnie musnął jej wargi swoimi ustami. - Na razie! - rzucił, otwierając drzwi. Wyciągnął z bagażnika swoje rzeczy. Pomachał do siedzących w samochodzie przyjaciół i wszedł przez bramę na podwórko.
     I znów ruszyli. Nie jechali jednak długo. Już po paru minutach auto zatrzymało się tuż przed wysokim domem z czerwonej cegły. Był dwupiętrowy. Od strony drogi znajdował się piękny ogromny ogród pełen kwiatów i owocowych drzewek, do którego prowadziła ścieżka od samych drzwi wejściowych. Był to swego rodzaju tunel, bo otaczały go winorośla i wysokie krzaki kwitnących róż.
    Wraz z Shanem stanęła przed białymi drzwiami. Chłopak otworzył je i przepuścił koleżankę. Oczom dziewczyny ukazał się wąski, jasny korytarz. Na ścianach wisiały zdjęcia rodziny i przyjaciół, a naprzeciwko wejścia do salonu, brązowa półka na której stały kwiatki, notatniki i listy oraz ciemna miska. Na brązowych panelach leżał biały dywan, a pod sufitem wisiał żyrandol w kształcie ogromnej kuli. Było miło i przytulnie.
    - Shane, zaprowadź Mayę do pokoju gościnnego, a potem zejdźcie na kolację. Zrobię coś na szybko - odezwała się pani Shay, wchodząc za nimi do środka i zamykając drzwi. Chłopak pokiwał tylko głową, wziął obie torby i poszedł w kierunku drewnianych, szerokich schodów znajdujących się po ich prawej stronie.
    - Pokoje dla gości są na poddaszu. Chyba nie będzie ci przeszkadzał niski sufit? - zapytał, odwracając się do niej z uśmiechem na ustach. Maya tylko pokręciła głową. - To dobrze.
    Swoją torbę zostawił na pierwszym piętrze, tłumacząc, że tam znajduje się jego sypialnia. Potem, nie ociągając się, ruszyli w górę. Gdy stanęli u szczytu schodów, blondynka zobaczyła krótki korytarzyk, na którego końcu znajdowało się małe okienko. Korytarz bardzo różnił się od tego na dole. Był ciemny, cały obłożony drewnianymi panelami, od podłogi po sufit. Znajdowało się tam czworo drzwi. Shane otworzył pierwsze po prawej, zapraszając gestem koleżankę do środka.
    Oczom Mayi ukazał się jasny pokój, mały, ale nie zagracony. Ściany były białe, podłoga pokryta brązowymi panelami, a na środku pokoju leżał biały dywan. Zaraz za drzwiami stała szafka nocna, a obok niej pościelone łóżko. Dalej wielkie okna dachowe, a przed nimi drewniane krzesło. W roku stała brązowa, niska komoda, a na niej leżało kilka książek, następnie potężna białą szafa, zajmująca pół ściany. Gdy dziewczyna weszła głębiej do pokoju, zauważyła po prawej stronie metalowy stolik, a na nim dwa pięknie kwitnące storczyki.
    Shane postawił torbę na łóżku, przyglądając się minie Mayi. Wydawała się zadowolona, co bardzo ucieszyło chłopaka.
    - Podoba ci się? - zapytał dla pewności.
    - Jest ślicznie! - zawołała, odwracając się w jego kierunku. - Dziękuję. - Podeszła do niego i pocałowała w policzek. Potem wyjrzała jeszcze raz na korytarz. - Co jest za tamtymi drzwiami?
    - Naprzeciwko znajduje się kolejny pokój. Drugie drzwi po prawo prowadzą do łazienki, a te po lewo do kolejnej sypialni. Możesz do nich zajrzeć po kolacji, jeśli chcesz. Właśnie, jeśli pozwolisz, zapraszam na jedzenie. Mama nie lubi czekać z gotowym daniem. Zawsze się niecierpliwi.
    - Okej. No to chodźmy. Umieram z głodu - przyznała.
    Shane zamknął drzwi prowadzące do sypialni, którą teraz zajmowała Maya i razem zeszli po schodach na dół.

~~~*~~~*~~~*~~~

    Hej, co tam u Was? U mnie jak na razie nudy. Próbuję coś napisać do przodu, ale mi to kompletnie nie wychodzi. Chyba dlatego, że jest tak gorąco i nic się nie chce. Zwłaszcza ślęczeć przed komputerem :)
    Niekoniecznie wyszło mi to jak chciałam, ale bywa i tak :)Mam nadzieję, że tego nie spaprałam do końca. Czy to nie dziwne, że Maya ot tak musi uciekać z domu i potem zamieszkuje u Shane'a? Pytam, czy to jest dość realistyczne :)
    Do kolejnego! Trzymajcie się!
Zuza <3

piątek, 4 lipca 2014

~21~


    Rano wszystko działo się tak szybko, że nikt się nawet nie obejrzał, a już siedzieli w autobusie. Adam zajął miejsce obok Mayi, a Shane tuż za nimi. Zamierzał mieć ich na oku. Widział wczoraj, jak ze sobą rozmawiali na dyskotece, jak potem nie odstępowali się ani na krok. Czuł, że wydarzyło się między nimi coś ważnego. Bał dopuścić do siebie najgorszej z możliwych opcji, ale wszystko wskazywało na właśnie na to. Że Maya i Adam zaczęli ze sobą chodzić. I im dłużej im się przyglądał i przysłuchiwał, utwierdzał się w tej myśli.
    Na początku poczuł smutek. Był zawiedziony. W końcu on również coś tam czuł do Mayi. Później pojawiła się złość. Najpierw na Adama, że go ubiegł, potem na samego siebie, że nie poszedł do blondynki wcześniej, że nie wyznał jej swoich uczuć przed kolegą. Na koniec przyszła bezradność. Zdawał sobie sprawę, że jeśli tych dwoje naprawdę się kocha, to on nie miał nic do gadania. Powinien zaakceptować ich wybór, by nadal być ich przyjacielem.
    "Ale co, jeśli to nie jest prawdziwa miłość tylko zauroczenie, które z czasem minie?" - Ta myśl pojawiła się w następnej kolejności w jego umyśle. Wtedy już kompletnie nie wiedział, co sądzić o całej tej sytuacji. Serce mówiło mu, że nie może się teraz poddać, że musi zawalczyć. Natomiast rozum podpowiadał, by zostawił ich w spokoju i cieszył się ich szczęściem. Nie potrafił zrobić ani jednej, ani drugiej rzeczy. Nie był typem, który walczyłby o ukochaną z przyjacielem. Dla niego przyjaźń była ponad miłostki. Ale nie mógł też siedzieć z założonymi rękami i patrzeć na tych dwoje.

    Diana ukradkiem spoglądała na Mayę i Adama, którzy rozmawiali ze sobą zawzięcie. Cały czas uśmiechali się do siebie, patrzyli w oczy. Trzymali za ręce. Brunet skradł jej pocałunek czy dwa. Szatynka bardzo się cieszyła, że życie przyjaciółki w końcu wychodziło na prostą.
    "Jeszcze żeby tylko dziewczyny zaczęły się do siebie odzywać!" - Westchnęła. Wiedziała, że porywa się z motyką na słońce, ale mimo to starała się jakoś przekonać Wen i Chloe do tego, by pogodziły się z Mayą. Dziewczyny jednak były zbyt uparte. Ciągle stawiały na swoim. Diana jednak nie poddawała się i wydawało jej się, że zauważyła nieznaczne zmiany w zachowaniu przyjaciółek. Nie miała tylko pojęcia czy to aby może ona niczego sobie nie wymyśliła, by choć trochę siebie pocieszyć.
    Wróciwszy wczoraj z dyskoteki, Diana i Maya były przeszczęśliwe. Obie miło spędziły wieczór. Ciągle tańczyły; Diana chyba ze wszystkimi, blondynka praktycznie tylko z jednym. Maya właśnie opowiadała szatynce o tym, co wyznał jej Adam, gdy zorientowała się, że w pokoju panuje cisza. Nie przerywając opowieści, spojrzała na współlokatorki; obie przysłuchiwały się z niemałym zaangażowaniem. Gdy skończyła, nic nie powiedziały, ale wiedziała, że bardzo je to zaciekawiło. To dało nadzieję Dianie na to, że może kiedyś znów będą tą samą paczką co kiedyś, że będą się razem śmiać, wszędzie ze sobą chodzić i nigdy się nie rozstaną. Może kiedyś...

    Kevin siedział obok Shane'a. Starał się przyjaciela wciągnąć w jakąś pogawędkę, ale kiedy zauważył, że do blondyna nic nie dociera, darował sobie. Powędrował wzrokiem za spojrzeniem blondyna. Ten patrzył na Mayę i Adama z nieskrywaną zazdrością.
    - Wiesz, jeśli to cię pocieszy, to zawsze myślałem, że to ty z nią będziesz - powiedział.
    - Nie pocieszyło - mruknął cicho Shane. Zerknął przelotnie na kumpla. Potem wbił wzrok w szybę. Patrzył na pędzące obok nich samochody, na zielone drzewa, które po chwili zostawały za nimi.
    - Tak myślałem. Ale nie ma się co martwić. Wszystko się jakoś ułoży. Zobaczysz, jeszcze będzie tak jak ty tego chcesz.
    - Jasne.
    - Hej! Chłopaki, gracie w karty? - zapytał Colin, spoglądając na rozmawiających.
    - Nie, jakoś nie mam ochoty - odpowiedział Shane. Wyciągnął z plecaka słuchawki i założył je, włączając muzykę.
    - Za to ja chętnie z wami pogram - odezwał się Kevin, odwracając się w stronę Colina.Chłopak zaczął rozdawać karty swoim kolegom.
    - Adam, grasz? - zawołał Mike do bruneta. Chłopak, uśmiechając się od ucha do ucha, odwrócił się.
    - Jasne, czemu nie - odparł. Rozejrzał się uważnie. - A Shane nie gra z nami? - zapytał, spoglądając ukradkiem na blondyna.
    - Trochę źle się czuje - szybko wtrącił się Kevin. Adam pokiwał głową ze zrozumieniem, biorąc swoje karty.
    - No to zaczynajmy! - krzyknął Colin.

    - Szkoda, że już wracamy. Było strasznie fajnie! - powiedziała Alex do Sam. - Tyle się wydarzyło. Nigdy nie zapomnę tej wycieczki!
    - Ja też. Będę ją miło wspominać.
    - Idziecie jutro do szkoły? - Usłyszały głos Maggie siedzącej tuż przed nimi.
    - No jasne, że nie. Zamierzam jutro w końcu się porządnie wyspać - odparła blondynka ze śmiechem.
    - Ja chyba też nie przyjdę. Nie opłaca się. No bo kto przyjdzie? Może Chloe, bo nie będzie chciała popsuć sobie frekwencji. Może Adison, bo jej ojciec będzie kazał. A tak? Chłopaki na pewno nie przyjdą, już to zapowiedzieli przed wycieczką. A pozostałe dziewczyny pewnie też będą wolały zostać w domu, spokojnie się rozpakować i w ogóle - wyznała Margaret.
    - Och, przestańcie wreszcie gadać o tej przeklętej szkole! - zawołała Jessie, odwracając się w ich kierunku. - Jeszcze się wycieczka na dobre nie skończyła a wy już tylko szkoła i szkoła. Cieszcie się, dopóki jeszcze macie czym, bo po powrocie będzie ciężko.
    - To prawda. Mamy zapowiedziane dwa sprawdziany w przyszłym tygodniu... - zaczęła Alex, ale widząc spojrzenie Jess, zamilkła.
    - Chce ktoś ciastko? - zapytała Sam, wyciągając paczkę herbatników z torebki. Dziewczyny roześmiały się serdecznie i wzięły każda po jednym ciastku.
    - Gdzie planujecie spędzić wakacje? - odezwała się po chwili Maggie. I koleżanki zaczęły omawiać swoje plany wakacyjne, zapominając o szkole i wszelkich innych rozterkach.
Cam i Ad

   Cameron i Adison siedziały tuż przed Dianą. Oglądały horror na tablecie. Jednak jego właścicielka nie potrafiła skupić uwagi na filmie. Myśli Ad zaprzątały różne sprawy. A przede wszystkim Maya. Zastanawiała się, czy to prawda, co ludzie gadają, że wczoraj Adam wyznał blondynce co czuje i że ona powiedziała, że czuje to samo co on. Nie mogła w to uwierzyć rano, gdy Maggie jej to powtórzyła i nie mogła uwierzyć teraz, widząc ich razem siedzących przy sobie.
    "Jedyny plus tej całej pogmatwanej sytuacji jest taki, że jeśli oni faktycznie są razem, to Maya nie będzie miała nic wspólnego z Shanem, co podnosi moje szanse w zdobyciu go." 
    Zaśmiała się cicho. Przyjaciółka spojrzała na nią krzywo. Na ekranie krwawa jatka, a Adison się śmieje? Po chwili do Cameron dotarło, że to nie powinno jej dziwić. Znała swoją przyjaciółkę już jakiś czas i wiedziała, że takie filmy jej nie ruszają. Wręcz przeciwnie - wzbudzają w niej poczucie humoru tak dobrze ukryte za ciągłą zazdrością i arogancją.
    - Beznadziejny ten film. Nic tylko się zabijają. - Westchnęła Adison.
    - W końcu to horror - zauważyła Cam.
    - No tak, racja. Mimo tego i tak jest beznadziejny - odparła po czym go wyłączyła, nie pytając Cam, czy będzie go dalej oglądać.

    Maya siedziała oparta plecami o gorącą szybę autobusu i przyglądała się jak chłopcy grali w karty. Przez pierwsze dwadzieścia minut może i było to ciekawe, ale potem zaczęła się nudzić. Po jej prawej stronie siedział Shane, lecz wydawało jej się, że spał, więc nie chciała go budzić i zajmować rozmową. Usiadła więc prosto, wyciągnęła słuchawki, założyła je i włączyła muzykę. Wyglądała przez szybę. Starała się liczyć samochody, które ich mijały, ale po chwili straciła rachubę. Podziwiała piękne widoki - zielone łąki, brązowo-żółte pola, które tworzyły kolorową szachownicę, ciemne lasy, dalekie wzgórza porośnięte zielonymi roślinami. Patrzyła na sunące po niebie białe obłoki, które układały się w różne kształty. Wszystko według niej było piękne, miało swój urok.
    Podczas podróży dużo myślała. Najpierw o Adamie, który siedział tuż obok. Słuchała jego głośnego, niskiego śmiechu, czasami czuła jego dotyk, ale nie odwracała się. przymknęła powieki i pozwoliła, by jej myśli pochłonęły ją całą.
    Czuła, że dobrze zrobiła, wyznając Adamowi, co czuje. Odkąd ją pocałował ta kwestia nie dawała jej spokoju. Wróciły dawne uczucia, których nijak nie mogła się pozbyć. Teraz czuła, jakby ktoś zdjął jej z ramion jakiś ciężar, choć wcześniej nie zdawała sobie sprawy, że go na nich miała. Była szczęśliwa. Od dawna to uczucie jej nie towarzyszyło. Teraz miała pewność, że wszystko w końcu zacznie się układać.
    Kilka razy wspomniała Shane'a. Usłyszała z rozmowy chłopaków, że źle się czuł. Miała tylko nadzieję, że to nie było nic poważnego. Uważała blondyna za swojego przyjaciela, może nawet drugiego starszego brata. Wiedziała, że zawsze mogła na nim polegać, wszystko mu powiedzieć, a on to zatrzyma dla siebie. Zupełnie jak Josh. Więc martwiła się o niego i chciała, żeby wszystko było w porządku.
    Najwięcej czasu spędziła na rozmyślaniu o przyjaciółkach. Wczoraj zdawały się być bardzo zainteresowane jej powieścią o dyskotece mimo, że kategorycznie odmówiły wzięcia w niej udziału. Zastanawiała się, co teraz o niej myślą. Czy nadal były na nią obrażone? Czy nadal uważały, że to ona zepsuła ich przyjaźń, oddalając się od nich? Miała ochotę je o to zapytać, ale bała się, że tymi pytaniami może zepsuć coś, co miała nadzieję się naprawiło przez ostatnie kilka dni. Bardzo pragnęła, by było tak jak dawniej. Dziewczyny znały je jak nikt i zależało jej na tym, by dowiedzieć się, jakie mają zdanie na ten czy inny temat, który dręczył blondynkę. Ale to nie ona powinna się odzywać pierwsza. Przynajmniej dopóki nie będzie wiedziała, że jej przebaczyły i że zauważyły, że one też popełniły błąd. Bo jeśli tego nie zobaczą, na próżne będą pogadanki Mayi.
    Podróż minęła jej strasznie szybko. Za szybko wręcz. Nim się obejrzała, już wjeżdżali do miasta i czas było dzwonić do rodziców, by ich odebrali spod szkoły. Maya nie rozmawiała z mamą długo. Słyszała, że była strasznie zajęta. Mówiła szybko, a w tle coś buczało. Obiecała jednak zaraz stawić się na umówionym miejscu.
    Gdy autobus zaparkował na parkingu przed szkołą, wszyscy zaczęli zbierać swoje rzeczy. Maya założyła sweterek, bo na dworze wiał mocny wiatr, wzięła torbę i wyszła za Adamem na korytarzyk pojazdu, ustawiając się w klejce do drzwi.
    Przeszedł ją dziwny dreszcz, a wisiorek nagle zaciążył jej na szyi. Nigdy nie czuła czegoś podobnego i dlatego nie wiedziała, co o tym myśleć.
    - Idziesz? - zawołał brunet, stojąc już na chodniku. Odwrócił się w jej stronę i wyciągnął do niej rękę, a ona, po chwili wahania, ja chwyciła. Wyszła z autobusu na spotkanie z przeznaczeniem.

~~~*~~~*~~~*~~~

    Hej! Obiecuję, że w kolejnym będzie więcej życia! :) Mam nadzieję, że ten wyszedł mi lepiej niż myślę, ze wyszedł :) Jak mijają wakacje? Mi w sumie okej. Ciepło jest, słoneczko grzeje, znajomi są. Czego chcieć więcej? :)
Mrs Black bajkowe-szablony