sobota, 14 grudnia 2013

~6~


    Maya wyszła z łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Diana podniosła wzrok znad aparatu. Wen i Chloe nadal rozmawiały o jakiejś piosence, którą obie uwielbiały, a której Maya oczywiście nie znała.
    - Mam dosyć! - wybuchła. Dziewczyny spojrzały na nią zdezorientowane.
    - O co ci chodzi? - spytała Chloe głosem, który mówił, że blondynka przeszkadza jej w czymś bardzo ważnym.
    - Widzisz? Właśnie o to mi chodzi. Że nie widzicie tego, że coś się dzieje. Nie zauważacie, że się od siebie odsunęłyśmy. Pamiętam, jeszcze parę miesięcy temu wszystko było ok. A teraz? Tylko to wasze porąbane anime i jakieś brzdęki nieudolnych kotów, które próbują grać na skrzypcach. Sorry, że wam w tym przeszkadzam, ale mam dosyć tego, że każdy mną pomiata jak chce. Nie jestem ścierką do wycierania łez, które ktoś inny wywołał. Zawsze starałam się wam pomagać. A wy co? Głupiego "Cześć, jak się czujesz?" dzisiaj od was nie usłyszałam. Nie wiecie, co się u mnie dzieje, a uważacie się za moje przyjaciółki. Mam głęboko gdzieś takie kumpele!
    Nabrała głośno powietrza. Dziewczyny patrzyły na nią jak na wariatkę, ale to nic. Może to przemówienie coś da?
    Maya odczekała jeszcze chwilę na jakąkolwiek reakcję z ich strony. Nie doczekała się żadnego, choćby najmniejszego ruchu. Zgarnęła najpotrzebniejsze rzeczy i wyszła, a drzwi za nią trzasnęły.

    Adam wyjrzał z pokoju, zaintrygowany hałasami. Na korytarzu ujrzał zdezorientowaną, bliską płaczu blondynkę. Rozglądała się dokoła, zapewne nie wiedząc co zrobić, czy gdzie się udać. Chłopak od razu zaprosił koleżankę do siebie. Gdy spytał, co się stało, dziewczyna wzruszyła ramionami i powiedziała tylko:
    - Pokłóciłam się z nimi.
    Chłopaki bez dalszych wyjaśnień zrozumieli, co się dzieje. Mark i Adam, jako że chodzą z Mayą, Chloe i Wendy do klasy, zauważyli, że ostatnio dziewczyny nie dogadują się za dobrze. Co więcej, Maya coraz częściej spędzała czas z Abby lub samotnie. A Chloe i Wen, ciągle razem, zachowywały się, jakby zapomniały o trzeciej przyjaciółce.
    - Możesz zostać u nas ile chcesz. I tak nie zamierzaliśmy kłaść się spać. Może w coś zagramy? - zaproponował Kevin.
    - Może być. Tylko muszę iść do pani Ross po tabletki. Zaraz wracam - uśmiechnęła się smutno.
    W tym samym momencie, w którym zniknęła, do pokoju z łazienki wyszedł Shane. Chłopcy szybko wyjaśnili mu co i jak, a na jego twarzy powoli malował się uśmieszek.

    Maya cieszyła się, że znalazła pocieszenie w chłopakach. Przynajmniej oni zachowywali się jak prawdziwi koledzy.
    Na chwiejnych nogach, ciągle rozstrojona emocjonalnie po swoim monologu, szła przez korytarz. Szybko załatwiła sprawę z nauczycielką i już mogła wracać.
    Przed drzwiami zawahała się.
    "Zapukać?"
     Zapukała, bo w końcu to nie był jej pokój. A gdyby któryś z chłopców biegał nago po pokoju? Wolała nawet sobie tego nie wyobrażać. Uśmiechnęła się natomiast sama do siebie.
    Drzwi otworzył jej Mark. Odetchnął z ulgą, widząc ją, a nie kogoś innego.
    - Wchodź - wpuścił ją do środka. - Ale nie musiałaś nas tak straszyć.
    - Ja was wystraszyłam? - zdziwiła się. - A kogo jeszcze oprócz mnie się spodziewaliście?
    - Właśnie nikogo. To Mark jest taki bujny - wtrącił się Shane. Maya uśmiechnęła się i usiadła na pierwszym łóżku, które, jak się później okazało, należało do Shane'a.
    - Macie może wodę lub coś innego do picia? - spytała. - Muszę popić czymś tabletki - otworzyła dłoń, na której leżały dosyć spore pastylki.
    - Jasne - zawołał Kevin. - Częstuj się. - wskazał ręką butelkę na stoliku.
    - Dzięki.
    Maya odkręciła butelkę i połknęła tabletki.
    Adam usiadł  obok niej, a Kevin, Mark i Shane na łóżku naprzeciwko. Zadawali sobie wiele pytań, rozmawiali o wszystkim, jak to wydawało się blondynce. Chłopcy opowiadali ciekawe historie z dzieciństwa, bo tylko z Markiem nie znali się wcześniej. Pozostali od lat mieszkali po sąsiedzku.
    Było mnóstwo śmiechu, gdy Ad zaczął opowiadać o tym, jak jego kuzyn spadł z drzewa, gdy wystraszył się Shane'a, który wyskoczył nagle spomiędzy liści, krzycząc: A kuku!
    - Ha ha! Nawet nie wyobrażacie sobie, jaką miał minę! - śmiał się blondyn.
    - Znalazłem ostatnio ta piosenkę, o której mi mówiłeś - odezwał się Mark do Kevina, gdy już się nieco uspokoili. Włączył muzykę w telefonie. Adam porwał Mayę do tańca. Nie mięli zbyt wiele miejsca, raz nawet chłopak uderzył w nogę łóżka i przez chwilę skakał na jednej nodze, drugą zginając w kolanie. Dziewczyna współczuła chłopakowi, ale też nie mogła powstrzymać się od śmiechu. W końcu Adam stracił równowagę i oboje upadli na łóżko.
    Brunet leżał przez chwilę na dziewczynie, śmiejąc się i próbując wstać. Po chwili podniósł głowę i spojrzał w jej roześmiane oczy. Nie kontrolując tego, co robi, zbliżył swoje usta do jej twarzy. Od, być może głupiego błędu uchronił go Mark, zaczynając jakąś nową rozmowę. Adam zszedł z Mayi i usiadł obok niej.
    "Co się ze mną dzieje? - pomyślał. - Nie powinienem tego robić."
Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i oparła plecami o ścianę.     Czuła się nieco onieśmielona jako jedyna osoba płci żeńskiej wśród chłopców. Na szczęście oni robili wszystko, by poczuła się jak u siebie i była im za to bardzo wdzięczna. Tylko co chciał zrobić Adam? Pocałować ją? A może tylko jej się wydawało? Pewnie sobie to wyobraziłam.
    Bardzo często widziała coś, co nigdy nie miało miejsca, a mogłaby przysiąc, że to się zdarzyło.
    "Tylko to sobie wymyśliłaś" - przekonywała samą siebie, dopóki nie uwierzyła.
    Potem brunet nie był już taki śmiały. Ale to nie znaczy, że przestało być zabawnie. Mark i Kevin nie zauważyli, co Ad chciał zrobić, więc nie mieli się czym martwić. Tylko Shane wiedział to, co wiedział i nie podobało mu się to. Miał ochotę stłuc kolegę na kwaśne jabłko.
    Siedzieli tak, rozmawiając i wygłupiając się. W końcu każdy po kolei zasnął tam, gdzie siedział: Maya i Adam na łóżku blondyna, Shane na łóżku Adama, a reszta w swoich.

    - Myślicie, że to prawda? - spytała Diana.
    - Ale co? - nie zrozumiała Chloe.
    - No to, co powiedziała Maya - sprecyzowała szatynka.
    - Przesadza - stwierdziła Wen. - Że niby to my się od niej odsuwamy? - prychnęła. - To ona nic nam nie mówi, przez nią nie mamy dobrego kontaktu.
    - Wiesz, łatwo jest zganiać na kogoś winę. Trudniej jest samemu przyznać się do błędu - zauważyła Diana.
    - Od kiedy to gadasz takimi mądrościami? - zdziwiła się Chloe.
    - Po prostu mówię, jak jest - wzruszyła ramionami.
    - Ja tam nie widzę problemu - stwierdziła lekceważąco Wen.
    - Może właśnie o to chodziło Mayi? - starała się wyjaśnić.
    - Nie przesadzaj. To ona sama...
    - Dobra, nie kłóćcie się! Tak właściwie to gdzie jest Maya? - zainteresowała się Chloe. Dziewczyny wzruszyły ramionami.
    - Zadzwonię do niej - zaproponowała Diana, wyciągając telefon. Wybrała numer koleżanki. Siedziała tak chwilę, a blondynka nie odbierała. - Nic - westchnęła.
    - Obraziła się na nas - odparła Chloe.
    - Och no weźcie! Może nie słyszy, albo tylko nie chce z nami rozmawiać, chce dać nam nauczkę.
    - Może. Mam nadzieję, że nic jej nie jest - zwiesiła głowę Diana.

    Rano, zanim Maya otworzyła oczy, wiedziała, że to będzie zwariowany dzień.
    Słońce świeciło przez na wpół zasłonięte okno i raziło dziewczynę po oczach.
    Próbowała się przesunąć, ale coś jej to uniemożliwiało. Podniosła więc powieki i ujrzała śpiącego obok siebie Adama, który trzymał swoją rękę na jej brzuchu. Uśmiechnęła się delikatnie i usiadła, starając się, by go nie obudzić. Rozejrzała się po pokoju. Mark i Kevin nie spali już i rozmawiali szeptem przy stole.
    - Cześć - przywitała się cicho.
    - Siema - odpowiedzieli jej szybko.
    Shane i Adam jeszcze spali. Blondyn jedną ręką zakrywał twarz, a nogi miał zaplątane w kołdrze.
    Brunet mruczał coś pod nosem, przeciągając się na łóżku. Dziewczyna zaśmiała się cicho, wzięła do ręki piórko, które wyleciało z poduszki i przejechała nim najpierw po ramieniu, którym nadal trzymał Mayę, a potem, gdy to nie poskutkowało, po nosie i policzku. Uśmiechnął się, machając ręką koło twarzy. Dziewczyna myślała, że jeszcze śpi, więc zdziwiła się, gdy chłopak przewrócił się na nią i złapał jej rękę, w którym nadal trzymała piórko.
    - A co to miało być? - zapytał.
    - Miłe budzenie - zaśmiała się.
    - Jak ja cię tym piórkiem... - pogroził, wyrywając jej z ręki pierze. Połaskotał ją nim pod nosem. Maya wierzgała nogami, próbując się wyswobodzić z jego uścisku. Jej krzyki obudziły Shane'a, który usiadł na łóżku, przeciągając się i przecierając oczy pięściami.
    - Co wy tu robicie? - zdziwił się, patrząc na tę dwójkę w dość dwuznacznej pozie i na chłopaków, którzy rechotali pod nosem. - Stary, co ty jej robisz? - zapytał Adama.
    - Nie widać? Bronię się! - odparł brunet.
    - Bronisz? - uniósł wysoko brwi. Pokręcił głową zrezygnowany. - Raz zaspać i już się gwałcą. - To wywołało nową salwę śmiechu wśród chłopaków. Shane wstał i zniknął w łazience.
    - Pójdę już. Za chwilę śniadanie - powiedziała, próbując wstać z łóżka. Lecz bez skutku. Chłopak nadal trzymał ją w ramionach. Uderzyła pięścią w jego klatkę piersiową, by puścił. Za trzecim razem w końcu poskutkowało. Zaczęła zbierać swoje rzeczy. Odblokowała telefon i ujrzała wiadomość, że Diana próbowała się z nią trzykrotnie skontaktować.
    "Przynajmniej ona" - westchnęła.
    - To do zobaczenia na śniadaniu - uśmiechnęła się do chłopaków. - I dziękuje za ten miły wieczór i noc...
I wyszła.
    Przed drzwiami do pokoju odetchnęła głęboko i weszła do środka. Wen leżała jeszcze na łóżku, robiąc coś w telefonie. Chloe zaplatała kłosa, a Diany nie było. Zasłonięte okno nie przepuszczało światła słonecznego, więc w pokoju panował półmrok. Maya podeszła do okna i odsłoniła je, wpuszczając promienie do pokoju. Wendy mruknęła niezadowolona i przykryła głowę kołdrą.
Maya wyciągnęła ciuchy z szafy i gdy szatynka wyszła z łazienki, poszła się szykować. Po piętnastu minutach była gotowa.
Maya
    Spakowała potrzebne rzeczy do torby i wyszła z pokoju. Dziewczyny nie odezwały się do niej ani słowem i było jej z tego powodu przykro, ale jak nie, to nie. Bez łaski.
    Do śniadania zostało dziesięć minut, więc postanowiła się przewietrzyć. Otworzyła drzwi. Zalała ją fala świeżego powietrza. Słońce już mocno przygrzewało, na niebie nie było ani jednej, choćby najmniejszej chmurki, a ptaki świergotały, przelatując z drzewa na drzewo.
    Usiadła na brązowej, drewnianej ławce. Siedziała tak parę minut w samotności. Taką zamyśloną zastała ją Eve.
    - Cześć - uśmiechnęła się, dołączając do niej. - Chodź na śniadanie. Zaraz zaczną się zbierać.
    Pokiwała delikatnie głową. Wstały i ruszyły do stołówki. Niewiele osób tam siedziało. Przywitały się z Dean'em i Phill'em. Nałożyły na talerze śniadanie i usiadły na krzesłach.
    W tym czasie do jadalni weszły Diana, Chloe i Wendy, a po chwili Shane, Adam, Mark i Kevin. Uśmiechnęli się do dziewczyny. Brunet niepostrzeżenie podszedł od tyłu do Mayi i przechylił krzesełko, na którym siedziała blondynka. Ta zachłysnęła się jedzonym pomidorem, piszcząc i machając nogami i rękami.
    - Ty głupku! - krzyknęła, przełykając kanapkę i odwracając się w stronę chłopaka, który już ją postawił na ziemi. Ten śmiał się jak opętany.
    - To za to piórko - zarechotał.
    - Chcesz żebym zawału dostała?
    - Nie...
    - To więcej tak nie rób - pogroziła mu palcem.
    - Dobra, dobra - podniósł ręce w geście poddania się. - Ale przyznasz, że to była zemsta idealna. - wypiął dumnie pierś. Dziewczyna pokręciła głową, śmiejąc się z niego. - Nie znasz się - odparł i usiadł przy swoim stole.

~~~*~~~*~~~*~~~

Hej :) Jak Wam się podoba ten rozdział? Dla mnie jest... ok :) Ale ocenę zostawiam Wam :D
Wczoraj byłam na "Igrzyskach Śmierci" w kinie i muszę Wam powiedzieć, że mi się bardzo podobał film. Jeden z tych, które, po przeczytaniu książki, zaskakują :) Niesamowite efekty specjalne i Jennifer w roli Katniss :D Bardzo uwielbiam ją jako aktorkę. :) Nawet mojej pani od polskiego bardzo się podobał, choć, co podkreśliła, nie przepada za wszelkiego rodzaju fantastyką :) Film wart obejrzenia i polecenia :D
Nie przedłużając, życzę Wam miłej niedzieli i spokojnego tygodnia przed świętami.
Zuza♥

4 komentarze:

  1. Rozdział mi się podobał.... HAHAHHAHHA ADAM!!! LOLS :D
    Co do igrzysk śmierci to po prostu brak słów. Czytamy od poniedziałku :D
    Sama się zdziwiłam tym, że naszej pani spodobała sie fantastyka... Nie mam weny na napisanie dłuższego komentarza :D
    Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział. :>
    Dłuuuuugi. <3
    Pozdrawiam i zapraszam: http://oczywampira2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się ten rozdział jest pogodny w większości... tylko te koleżanki Mayi są okropne zero reakcji na to, że ich koleżanka nie przyszła na noc do pokoju....
    Mam nadzieje, że jeszcze jakieś rozdziały się pojawią w tym roku na tym czy na drugim blogu :D
    Wesołych Świąt Życzę!
    Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
  4. NOMINUJĘ CIĘ DO LIEBSTER AWARD :D Brawo :*
    Notka o tym będzie zaraz u mnie na blogu
    http://elfiahistoria.blogspot.com/
    Pozdrawiam i gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony