sobota, 20 lipca 2013

*3. Shane.

- Nie, nie umarłeś! - powtarzałam to po raz setny.
- No to ty żyjesz. Albo oboje umarliśmy, albo oboje żyjemy. Innego wytłumaczenia na to, że cię widzę, nie ma.
- Nie wiem czemu mnie widzisz i słyszysz. Ale ty żyjesz, a ja nie! Zrozum!
- W takim razie ja nie chcę żyć! Czemu mnie uratowałaś?
- Bo nie widziałam sensu w twojej śmierci. Żałowałbyś tego.
- Ja widziałem sens i nie żałowałbym. Nie chcę żyć gdzieś, gdzie Cię nie ma - szepnął i zbliżył swoją twarz do mojej. Chciał położyć dłoń na moim policzku lecz jego ręka przebiła na wylot moją twarz. Szybko cofnął rękę zdezorientowany.
- Lepiej już pójdę... - powiedziałam i ruszyłam w stronę okna.
- Nie idź jeszcze. Zostań - poprosił.
Pokręciłam tylko głową.
- Nie pamiętasz, że powinieneś spać? Dobranoc - szepnęłam i zniknęłam.
Zniknęłam tylko dla niego. Tak naprawdę przeszłam przez ścianę i okno i zawisłam w powietrzu przed budynkiem. Czekałam. Gdy chłopak zasnął weszłam z powrotem do jego pokoju.
Usiadłam w kącie pokoju i przypatrywałam się mu jak śpi.
Chyba śnił mu się jakiś koszmar, bo co chwila przekręcał się z boku na bok i mamrotał coś pod nosem. Nigdy nie przyglądałam się komuś kto śpi. To było dla mnie bardzo znajome, a jednak obce. Wpatrywałam się w jego twarz, którą co chwila wykrzywiał grymas bólu. Miałam ochotę go dotknąć, ale wiedziałam co się stanie. Obudzi się, wystraszy, a ja będę musiała uciec. A nie chciałam go zostawić. Tak, byłam samolubna.
Dopiero nad ranem wyszłam z jego pokoju. Nie miałam dokąd pójść. Błąkałam się po parku w blasku wschodzącego słońca. Nikogo tam nie było. Cisza mi nie przeszkadzała. Już przyzwyczaiłam się do samotności. Usiadłam na mokrej od rosy ławce. Ledwie poczułam wodę.
Podkuliłam nogi i zaczęłam płakać. Ale czy to był prawdziwy płacz? Moje łzy nie były słone, nie były przeźroczyste jak woda. Skrzyły w słońcu i smakowały trochę jak cukier.
Nie wiem ile czasu tam siedziałam. Ocknęłam się, gdy słońce było już wysoko na niebie. Postanowiłam uciec z parku, bo każdy mógł mnie zobaczyć. Tak, byłam głupia. Przecież byłam duchem. Więc jeśli tak, to jakim cudem ktoś mógłby mnie zobaczyć? Nie myślałam o tym.
Moje nogi (jeśli tak to można nazwać) same poniosły mnie do mojej byłej szkoły. Nie wiem co sobie myślałam, idąc tam. Po drodze skupiłam się na nowych ciuchach dla siebie. Po chwili miałam je już na sobie. Jedyny plus bycia duchem to to, że nie trzeba martwić się o szukanie przebieralni. Wystarczy pomyśleć co chciałoby się mieć na sobie i to masz.
Gdy weszłam do budynku, od razu skierowałam się do sali biologii. Znalazłam się w żółtym pomieszczeniu, dobrze oświetlonym i wielkim. Pamiętam jak sama miałam w niej zajęcia. Uczył nas sam dyrektor i wprowadził dyscyplinę, co w naszej klasie niewielu nauczycielom się udało. Zawsze był spokój i porządek.
Teraz w sali była klasa Shane'a. Od razu go zobaczyłam. Siedział w ostatniej ławce ze swoim kolegą.
Chłopak od razu, gdy tylko weszłam, odwrócił się i uśmiechnął. Chciałam odejść, ale bezgłośnie dał mi do zrozumienia, żebym została. Więc siedziałam skulona z tyłu klasy i słuchałam o układzie hormonalnym człowieka. Shane co chwilę odwracał się w moją stronę z szerokim uśmiechem na twarzy. Mnie nie było do śmiechu. Nie wiedziałam w ogóle po co tu przyszłam. Ale nie byłam na tyle silna, by stamtąd wyjść.
Shane jako jedyny zgłosił się, by posprzątać po lekcji w klasie. Gdy wszyscy wyszli, podszedł do mnie.
- A więc nie odeszłaś na zawsze - uśmiechnął się.
- Przepraszam. Już mnie nigdy więcej nie zobaczysz - przyrzekłam mu, kładąc dłoń na jego policzku. Ręka wsiąknęła mi w jego głowę. Odeszłam szlochając.
- Proszę, nie zostawiaj mnie! - usłyszałam tylko błagalny krzyk chłopaka. Ale nie odwróciłam się, bo wiedziałam, że gdy to zrobię, nie będę miała siły mu odmówić.

******

Hej, czemu nie komentujecie? Nie podoba wam się? Przepraszam jeśli tak.  Wcześniej było tyyle wyświetleń, myślałam, że wam się podoba :( Dodałam tego posta wcześniej z wielu powodów, których chyba nie opłaca się tu pisać, bo w sumie co one was obchodzą.
Było 7 głosów na tak. Wiem, że ankieta kończy się dopiero jutro, ale jutro nie będę miała czasu na dodanie czegokolwiek. Więc macie następny rozdział, jak chcieliście.

3 komentarze:

  1. Kochana ja ci mówię że czytelnicy powyjeżdżali na wakacje i to dlatego :* Nie przejmuj się tym... Pisz dalej dla tych siedmiu osób.. Dla samej siebie :*
    Weny i nie przestawaj pisać :*

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny rozdział! nie mogę się doczekać kolejnego :D
    Rosemarie

    PS. Zgadzam się z powyższym, nie przestawaj pisać!

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony