piątek, 25 października 2013

~1~


    Pakowała swoje ciuchy do ogromnej, niebieskiej torby. Już jutro jedzie na wycieczkę nad morze. Przez cały miesiąc czekała na ten wyjazd, bo właśnie jakiś miesiąc temu dowiedziała się od koleżanki, że ON też jedzie. Bardzo się cieszyła mimo, że on jej nie znał. Nie tak, jakby chciała.
    Spakowała już większość rzeczy i teraz musiała tylko wybrać ubrania na jutro. Zerknęła do szafy i wyciągnęła białą bokserkę z nadrukowanym sercem, jeansowe, przetarte spodenki i czarny sweterek. Położyła wszystko na obrotowym krześle. Potem usiadła na łóżku i rozejrzała się dookoła. Lubiła swój pokój. Honorowe miejsce na środku zajmowało łóżko. U jego wezgłowia stała mała szafeczka, na której trzymała telefon, książkę, którą obecnie czytała i budzik. Całe dwie ściany nad łóżkiem oblepione były przez plakaty i zdjęcia. Na pościeli zawsze leżał co najmniej jeden misiek i mnóstwo kolorowych poduszek. Po lewej stronie stała mała biblioteczka, zapełniona
ulubionymi książkami dziewczyny, które mogłaby czytać na okrągło, jak i płytami z muzyką. Obok postawiła kosz na śmieci. Dalej znajdowała się brązowa komoda, a ściany tam pokrywała szara tapeta w roślinne wzory. Na mniejszej ścianie było okno, w którym wisiała krótka firanka, a na około pozawieszane były zapalone lampeczki. Dalej znowu stała mała brązowa komódka. Po prawej znajdowały się drzwi na korytarz.
    W tygodniu walały się po nim ciuchy, torby i piłki. Lecz tego był wyjątek, bo już jutro wyjeżdża na wycieczkę i wczoraj cały dzień sprzątała. Położyła rękę na poduszce. Nie będzie jej tu całe dwa tygodnie! Pokręciła głową.
    "Weź się w garść. Przecież wrócisz. To tylko marne dwa tygodnie!" Skarciła się. Wstała szybko i do torebki, którą weźmie do autobusu, spakowała naszykowane wcześniej butelki z piciem, ciastka i swój pamiętnik razem z długopisem. Zostało jeszcze sporo miejsca, w sam raz na bułki, które włoży dopiero rano.
    Wyszła na dwór z miską ciepłej zupy. Postawiła ją przed budą jej psa, który przybiegł do niej, merdając ogonem, gdy tylko go zawołała. Zaczął jeść, a dziewczyna głaskała go po krótkiej czarnej sierści. Był to chudy zwierzak o długich nogach, który ciągle szczekał na wszystko i na wszystkich.
    Gdy skończył, polizał właścicielkę po rękach. Uwielbiała wszystkie zwierzęta, a w szczególności psy. Kochała te ich szczęśliwe mordki, mokre języki, długie nogi, a nawet szczekanie.
    Podniosła się szybciutko, bo robiło się zimno. Weszła do domu, w którym był tylko jej młodszy brat. Pewnie grał na komputerze w jakąś grę związaną z piłką nożną. Odkąd pamięta, dla niego liczył się tylko sport.
    Mama jak zwykle była w pracy.
    Dziewczyna poszła do kuchni. Zrobiła sobie kolację i zaniosła do pokoju. Włączyła laptopa, sprawdziła wszystkie blogi, które czytała i które prowadziła, swój profil na facebook'u i mejle. Nic nowego. Wyłączyła więc komputer, gryząc kanapkę z serem i rzodkiewką. Popiła wszystko owocową herbatą. Wzięła książkę i zaczęła ją czytać. Uwielbiała czytać książki. A zwłaszcza te fantastyczne. O czarownicach, trollach, demonach i wilkołakach. Właśnie była w trakcie czytania kolejny raz "Władcy Pierścieni". Aragorn, Frodo, Gandalf, Legolas i Faramir to jedni z ulubionych postaci fikcyjnych, na czele z Harrym Potterem, Draconem Malfoyem, Katniss, Lokim i Finnem z trylogii "Trylle". Właśnie Drużyna Pierścienia wyruszyła w niebezpieczną podróż do Mordoru/Gondoru.
    Leżała na łóżku pod ciepłym i grubym kocem, wchłaniając zawzięcie każdą literkę. Tak ją wciągnęło, że nawet nie zauważyła kiedy jej mama wróciła do domu, a było już grubo po północy.
    - A ty jeszcze nie śpisz? - zawołała, widząc swoją córkę, która nadal siedziała nad "Władcą...".  - Nic tylko te książki... Idź lepiej spać, bo jutro nie wstaniesz - westchnęła i poszła do swojej sypialni.
    Dziewczyna niechętnie odłożyła książkę na stolik i poszła się przebrać. W mig umyła się, uczesała i wskoczyła pod kołdrę, gasząc światło. Przeszedł ją dziwny dreszcz. Poczuła się jakby ktoś ją obserwował, więc zapaliła lampkę, jednak nic niepokojącego nie zauważyła. Nadal mając to nieokreślone uczucie, położyła głowę na poduszce. Szybko zasnęła, zapominając o dręczącym ją przeczuciu.

    Szła pustym chodnikiem. Po jednej jak i po drugiej stronie ulicy paliły się lampy, lecz tu, na dole panował półmrok. Nie widziała zbyt wiele, tylko zarysy dwóch postaci, idących przed nią. Dopiero po chwili zorientowała się, że idą w jej stronę. Jej serce zabiło mocniej. Kto to mógł być?
    Po chwili potrafiłaa, choć w małej mierze odpowiedzieć na to pytanie. Zmierzało ku niej dwóch wysokich chłopaków. Stanęli w bladym świetle latarni, mogła więc zobaczyć ich twarze. Wyższy chłopak miał jasne włosy, był szczupły, a jego za duże ubrania wisiały na nim jak na wieszaku. Między zębami trzymał zapalonego papierosa. Drugi miał ciemne włosy, był nieco niższy i grubszy od swojego kolegi. W uszach miał tunele. Na ich twarzach rozkwitły szydercze uśmieszki, gdy zauważyli dziewczynę. Jeden z nich gwizdnął głośno i zawołał ją po imieniu. Wystraszona, odwróciła się i zaczęła biec w kierunku, z którego przybyła. Potknęła się niestety o nierówny chodnik i upadła. Szybko się podniosła, bo wiedziała co za chwilę się stanie.
    - Hej, nie uciekaj! Przecież ci nic nie zrobimy! - krzyknął za nią. Dziewczyna nie zatrzymywała się. Skręciła w najbliższą uliczkę, by ich zgubić, lecz chłopcy nie byli głupi. Pobiegli za nią.
    Odległość między nimi malała z każdym jej krokiem. Nie była zbyt szybka i nie miała kondycji, więc nie dziwiła się, że tamci tak szybko ją dogonili. Wyższy złapał ją za ramię i brutalnie odwrócił w ich stronę. Zobaczyła roześmiane i ubrudzone czymś twarze. Nie było po nich widać zmęczenia. Teraz mogła przyjrzeć się im dokładniej i aż się zachłysnęła, gdy zorientowała się, że skądś ich zna. Byli bardzo podobni do jej dalekich kuzynów. Podobni, ale całkiem inni...
    - Czego ode mnie chcecie? - wyszeptała, nabierając powietrza po biegu.
    - Ach, my tylko chcemy porozmawiać. Nie trzeba było uciekać - powiedział niższy. - Nate, wyjaśnij jej po co przyszliśmy.
    - Masz coś, co chcemy odzyskać. - wyjaśnił Nate.
    - Ale ja nie...
    - Masz, masz. To coś jest dla nas bardzo cenne i musimy to coś mieć z powrotem.
    - A jak to coś wygląda? - zapytała. - Czym jest?
    - Jest małe i lekkie, i zielone.
    Nie był to za dokładny opis. Dziewczyna zastanowiła się, ale nie przyszło jej do głowy, o co może im chodzić.
    - Ja nic takiego nie mam - powiedziała, jednak tamci nie uwierzyli.
    - Masz dwa tygodnie na dostarczenie tego, a jak nie, to inaczej sobie porozmawiamy - pogroził wyższy, przejeżdżając palcami po jej policzku. Zadrżała pod wpływem jego dotyku. Cofnęła się i napotkała plecami ścianę. Chłopak tylko się zaśmiał. Podszedł jeszcze bliżej. - No to teraz się zabawimy. - szepnął jej do ucha, sięgając ręką do jej spodenek. Drugą dłonią zakrył jej usta. - To tak na wszelki wypadek - uśmiechnął się.
    Przesunęła się nieco w prawo, jednak nie uciekła od jego lodowatego dotyku. Na dodatek wdepnęła w coś ciemnego i lepiącego na ulicy. Oczy rozszerzyły jej się ze strachu. Widziała to w jego przebrzydłym uśmiechu.
    Zaczęła się szarpać, więc Nate zawołał swojego kolegę, - Thomasa - by przytrzymał dziewczynę. Wyrywała się, ale on był silniejszy. Zamknęła oczy, z których leciały łzy. Nagle, gdy chłopak przygotowywał się do tego co miał zrobić, usłyszała czyjś krzyk. Chłopcy odwrócili się i zamarli. Potem jak jeden mąż porzucili ją i uciekli. Uderzyła głową o asfalt. Jedyne, co jeszcze pamiętała, to czyjaś zmartwiona twarz, pochylająca się nad nią.

    Obudziła się. Było jej niemiłosiernie zimno, więc przykryła się szczelniej kocem. Potem wzięła do ręki telefon i odblokowała go. Dochodziła 2:30. Westchnęła. Budzik miała nastawiony na piątą, więc mogła jeszcze się zdrzemnąć, ale odechciało jej się spać. Zaczęła myśleć o swoim śnie. Był bardzo realistyczny, wszystko dokładnie pamiętała. Nawet głowa bolała ją tak mocno, jakby naprawdę uderzyła nią o ulicę. Może dlatego, że śniła o tym przed paroma minutami?
    Wstała i poszła do łazienki. Spojrzała w lustro. Na lewym policzku miała coś ciemnego, więc odkręciła kran i szybko umyła twarz. Potem sięgnęła po szczotkę i rozczesała włosy, które były czymś posklejane. Przeszedł ją dziwny dreszcz, więc poszła położyć się do łóżka. Może to tylko z zimna?
    Obudziła się tuż przed budzikiem. Gdy zadzwonił, szybko go wyłączyła i wstała. Odbyła poranną toaletę.
    Poszła do kuchni, gdzie mama właśnie kończyła robić kanapki. Zapakowała je do torby i napiła się ciepłej herbaty, dzięki której w końcu się rozbudziła. Potem poszła na korytarz i z szafy wyciągnęła swoje ulubione buty.
    - Matko! Coś ty z nimi zrobiła? - zawołała mama. - Miałaś je umyć!
    - I wyczyściłam. Naprawdę nie wiem, co się stało.
    Patrzyła na ubrudzone buty, które stały przed nią. Pobiegła do łazienki, namoczyła ściereczkę i zaczęła je czyścić. Gdy skończyła, wyglądały o wiele lepiej, ale też nie były za bardzo czyste. Jednak na dalsze czyszczenie nie miała czasu. Musiały już jechać, jeśli nie chciały się spóźnić. A nie chciały. Wsiadły do auta i pojechały pod szkołę.
    Tam dziewczyna spotkała swoje koleżanki, które już czekały na autobus. Chloe - wysoka szatynka o zielonych oczach, jak zwykle ubrana na sportowo, w krótkie spodenki, bluzkę, która opadała jej na jedno ramię i brązowe botki. Na ramieniu trzymała plecak, a obok leżała ogromna czarna torba. Nieco za nią stała Wendy - blondynka o szarych oczach, z nierozłącznymi okularami. Na sobie miała błękitną koszulę i czarne spodenki, na szyi wisiał długi naszyjnik, a na głowie panama. Na plecach Maya zauważyła mały żółty plecaczek. Swoją walizkę postawiła tuż przy stopach.
    Dziewczyny przywitały się.
    - Masakrycznie wyglądasz - stwierdziła Chloe.
    - Dzięki - rzekła ponuro Maya. - Wiesz jak człowieka pocieszyć.
    - Wszystko ok? - zapytała Wendy, spoglądając na jej niezdarnie zamaskowane wory pod oczami.
    - Po prostu nie mogłam spać. Wszystko jest ok. Wyśpię się w autobusie - powiedziała niezbyt przekonująco.
    Dziewczyny wzruszyły ramionami. Nagle zadzwonił telefon. Maya wyciągnęła swoją komórkę z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz. Dzwonił Josh. Uśmiechnęła się i odebrała.
    - Hej! - krzyknęła do słuchawki.
    - Cześć, chciałem ci tylko życzyć miłej podróży. - Usłyszała jego kojący głos po drugiej stronie.
    Ubóstwiała spędzać z nim czas, rozmawiać. Był jej najlepszym przyjacielem. Niektórzy mówią, że nie ma czegoś takiego jak przyjaźń damsko - męska, ale oni byli idealnym przykładem, że właśnie taka więź może istnieć.
    - To miło z twojej strony, że obudziłeś się tak wcześnie, żeby tylko do mnie zadzwonić. - Zaśmiali się oboje.
    - Przecież wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko. Więc wstanie przed szóstą to nic takiego. Pozdrów Wendy i Chloe. Wiem, że tam obok ciebie stoją.
    - Dobra, pozdrowię. - Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Wiesz, muszę kończyć, autobus właśnie przyjechał. Zadzwonię, jak tylko dojedziemy, ok? - zaproponowała.
    - Bawcie się dobrze i nie szalej za bardzo - pogroził ze śmiechem.
    - Cześć. Nie bój się. Jeszcze zobaczysz mnie całą i zdrową.
    Już miała się rozłączyć, gdy usłyszała:
    - Mam nadzieję. - Josh po tych słowach odłożył telefon.
    - Dziwne - mruknęła. - Macie pozdrowienia od Josh'a - rzekła do Wen i Chloe, chowając telefon do kieszeni.
    Pożegnała się z mamą, która poszła włożyć jej torbę do autobusu. Maya weszła do pojazdu i zajęła miejsca dla swoich przyjaciółek. Miała siedzieć z Wendy, a Chloe z Dianą, która właśnie przyjechała. Diana to dosyć wysoka szatynka o niebieskich oczach i długich włosach. Dzisiaj założyła jeansowe spodenki, białą bluzkę z czaszką w cętki i białe trampki. Na głowę, jak opaskę założyła przeciwsłoneczne okulary.
    Przywitały się i usiadły na swoich miejscach. Po chwili do autokaru wsiedli chłopcy, w tym Shane - wysoki blondyn o iście niebieskich oczach i pięknej budowie ciała - i zajęli miejsca na samym tyle, tuż za dziewczynami. Opiekun zaczął sprawdzać obecność. Musieli poczekać jeszcze na jednego chłopaka, który miał się spóźnić. Dwóch z klasy Mayi w ogóle nie mogło jechać, bo się rozchorowali.
    Gdy w końcu wszyscy siedzieli na swoich miejscach, ruszyli.
    To miała być najlepsza wycieczka w życiu Mayi...


~~~*~~~*~~~*~~~


Heeej....
Nie wiem co powiedzieć....
Nie chcecie, bym publikowała to opowiadanie?
Bo ostatnio było sporo wyświetleń, ale tylko jeden komentarz, więc nie wiem....
Chcę znać waszą opinię.
To tyle.
Bye <3
Ps. W zakładce "Występują" macie bohaterów i krótkie opisy.
Pps. U góry macie ankietę, oddajcie w niej głos, jeżeli to czytacie.

3 komentarze:

  1. Wiesz co ja sądzę :) Uważam że to opowiadanie powinno być publikowane so... Ludzie jeśli czytacie to komentujcie... No nwm co jeszcze... Długi :) to plus, bardzo dokładnie wszyściutko opisane drugi plus
    weny i buziaczki :D :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bardzo chce żebyś publikowała to opowiadanie! zaczyna się świetnie. Pozdrawiam Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybacz ogromne spóźnienie :<
    Czytam po raz drugi i... wow :)
    Masz świetny styl pisania, jak już zacznie się czytać to nie przerywa się aż do końca :)
    Mówiłam już, pisz to dalej, bo pomysł świetny i trzeba wykorzystać :)
    Muszę jeszcze powiedzieć, że nagłówek jest ekstra... :)
    "I will follow you into the dark" super :) :*
    Więc podsumowując - PISZ DALEJ ZUZKA!!!!!!!
    będę zaglądać częściej :***
    Gemini

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony