wtorek, 1 października 2013

Love is blindness *end*

*
Lekarka zrobiła mi badanie USG i potwierdziła tylko to, co powiedział mi wczoraj doktor. Byłam, jestem w ciąży. Dostałam zdjęcie USG z podpisem, który to dzień i jaki etap rozwoju dziecka. Może to dziwne, ale gdy lekarka zachwycała się dzieckiem, zaczęło mi zależeć. Uwierzyłam, że może się uda. Że ono będzie miało rodzinę. Taką prawdziwą.
Ściskałam to zdjęcie w kieszeni jakby to był mój najcenniejszy skarb. Miałam nadzieję, że zdążę wrócić nim Malik się obudzi i udało się. Poszłam do łazienki się przebrać. Ubrałam czarne zakolanówki, pudrową zwiewną sukienkę, czarny komin, kurtkę ze zdjęciem USG w kieszeni i buty godne dziewczyny gangstera. Zamyśliłam się patrząc w swoje odbicie.
- Charlotte, wyłaź stamtąd! - zawołał Zayn waląc pięścią w drewnianą płytę drzwi.
Spełniłam polecenie. Gdy wyszłam z łazienki zajął ją Mulat mijając mnie bez słowa. Spojrzałam na zegarek. Co?! Już 2 pm?! Cały napad na znienawidzony gang miał się odbyć o 7 pm. Na samą myśl o tym, że zobaczę jak giną ludzie znów zachciało mi się rzygać. Co gorsza i ja będę musiała zabić jeśli to będzie konieczne. Fakt, że widziałam trupa, ale to co innego. No tak, zapomniałam. Tym trupem był ten sam Luckas Wood, od którego wyciągnęłam informacje. Zabito go na zlecenie Zayn'a. Wiedzieliśmy od naszych informatorów, że cały gang został wydelegowany do tego zlecenia w tym największe szychy i mordercy naszych ojców oraz ojczyma. Czego w dzisiejszych czasach nie robi się za kasę?
- Chodź - warknął zwracając moją uwagę na siebie.
Zwiesiłam smętnie głowę i poczłapałam za nim niczym skazaniec. Udaliśmy się na naradę. Ostatnią i najbardziej szczegółową. Ja miałam tylko stać i słuchać. Miałam być w tej samej grupie co Zayn. Mieliśmy siedzieć w przyczepie busa i śledzić każdy krok nieprzyjaciela z zamontowanych wcześniej kamer wideo. Gdy się pojawią i nadejdzie odpowiedni moment, mamy wyjść. Malik chce bowiem osobiście zabić zabójców naszych ojców. Proponował mi bym to ja zabiła Harisona, ale ja stanowczo odmówiłam, mówiąc, że użyje broni tylko wtedy kiedy będzie naprawdę konieczna.
*
No i czekamy na pojawienie się nieprzyjaciół. Coś trochę długo ich nie ma. Siedzę zamknięta w busie razem z Zaynem, Stevem, Nathanem i Ollym specem od elektroniki. Jestem jedyną dziewczyną biorąca udział w tej akcji. Jest to nowe. Także dla reszty gangu nie tylko dla mnie. Zaczęło szarzeć. Na niebie gromadziły się chmury zapowiadające deszcz. Zegar odmierzał kolejne minuty po siódmej. Steve zaczął się głośno zastanawiać nad prawdziwością tej transakcji między gangiem Browna a tym Wietnamczykiem.
-Zamknij się Steve- warknął Malik.
W tym momencie coś zaczęło się dziać. Kilka czarnych wozów wjechało na plac. Olly wysłał wiadomość do jednego z oddziałów by zajęły kwaterę gangu. Do innych zaś by zablokowali wjazd na teren fabryki z każdej możliwej strony. Niczego nieświadomi nieprzyjaciele zaczęli wysiadać z samochodów. Byli to sami mężczyźni w wieku od 17 do 60 lat. Zayn kazał wysłać rozkaz wystrzału. Olly go spełnił. Nagle ludzie na monitorze zaczęli padać na ziemie, wyciągać wszelkiego rodzaju broń. W koło pojawiło się multum ludzi z pistoletami w dłoniach. Trójka mężczyzn mniej więcej w tym samym wieku siedziała w opancerzonym samochodzie.
-To oni- rzekł Zayn z zawiścią- Wood, Brown i Haris.
Ciarki przeszły mi po plecach. Malik złapał za walkie-talkie.
-Tu Malik. Widzicie trzech facetów siedzących w opancerzonym samochodzie? Musimy się do nich dostać i zostawcie ich mnie.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszyscy skierowali się w stronę tamtego auta. Zaczęliśmy ponosić straty w ludziach ale ciągle prowadziliśmy i dążyliśmy do celu. W końcu trójka mężczyzn była zmuszona do opuszczenia pojazdu. Zayn zareagował natychmiast
-Steve, Nathan zabierajcie się stąd i idźcie po towar- ci skinęli głowami i już ich nie było- A ty Charlotte- sięgnął po colta i go odbezpieczył podając go mi- Na wszelki wypadek.
W tym momencie coś uderzyło w busa. Nie wiem co to było ale wiem jedno musieliśmy uciekać. Gdy tylko wyskoczyliśmy z samochodu uderzył w niego kolejny granat i bus stanął w ogniu. Zaatakowali nas. Mała grupka przeciwników zdołała się przedrżeć aż tutaj. Zayn wepchnął mnie za siebie osłaniając własnym ciałem. Kazał zwiewać i się ukryć. Na szczęście od razu pojawiło się wsparcie. Niestety wśród zgiełku strzałów i krzyków ludzi umierających i konających wokół zgubiłam Malika. Schowałam się za ledwo stojącą ścianą. Niczego innego nie znalazłam. Osunęłam się po murze przymykając powieki i ciężko dysząc.
-No proszę proszę- usłyszałam głos.
Momentalnie odwróciłam się w tamtą stronę i otworzyłam oczy.
Był to jeden z tych facetów, którzy siedzieli w tym wozie, do którego tak uparcie chciał się dobić Zayn. Była to starsza i większa wersja Luckasa. Domyśliłam się więc, że to jego ojciec- zabójca Peter'a Malik'a. Wstałam na chwiejnych nogach nie dając po sobie poznać jak bardzo się go boję. Ciągle trzymałam colta w ręce z palcem na spuście. Podniosłam dumnie głowę.
-Kogo my tu mamy- mówił dalej zaczynając się przechadzać w tę i z powrotem- Kobieta w gangu. To nie do wiary, że Malik jest aż tak lekkomyślny. Z resztą to rodzinne.
Już miałam się odgryźć, ale ostatecznie ugryzłam się w język.
-Wiesz kim jestem?- spytał.
-Braian Wood. Zabójca Peter'a Malik'a i wspólnik Browna- odparłam z kamienną miną.
-Ale dokształcona- zaśmiał się szyderczo- Tak masz rację. Jestem właśnie tą osobą. Ale ja też wiem kim jesteś. Charlotte. Córka Trevor'a Parker'a wychowywana przez John'a River'a. Obaj już świętej pamięci- złożył dłonie jak do modlitwy po czym roześmiał się.
On jest jakiś chory na umyśle. Chciał mnie sprowokować, ale ja się nie dam. Oprawca powoli się do mnie przybliżał idąc niemal jak drapieżnik. Odgłosy strzałów i krzyki stopniowo zdawały się przybliżać.
-Wiesz, ładna jesteś. Mogłabyś być idealną kobietą dla mojego syna. Luckas potrafiłby się docenić. On wie jak obchodzić się z kobietami- mówił.
Oni nie wiedzą! Nie wiedzą, że Luckas nie żyje.
-Skąd wiedzieliście o tej transakcji?- zapytał.
Nie chciałam mówić. No bo i po co?
-Gadaj!- ryknął tak głośno, że wszystkie wnętrzności się we mnie zatrzęsły.
-Od twojego syna- odparłam starając się by mój głos nie zadrżał.
Zrobił ogłupiałą minę.
-Co?!- spytał- Bo chyba źle usłyszałem.
-Luckas mi powiedział o tej transakcji. Powiedział mi też gdzie jest wasza kryjówka i jak brzmi hasło- powiedziałam.
-KŁAMLIWA SZMATA!- zaryczał.
-Mówię prawdę- oznajmiłam.
-STUL DZIÓB!- ryknął.
Był już tak blisko, że gdy mówił opluwał mnie swoją śliną.
"Harris nie żyje" usłyszałam z krótkofalówki, którą miał przy sobie Wood. Czyli Zayn zaczął spełniać swoją obietnicę. Zabił mordercę mojego ojca.
-Gdzie on teraz jest?- warknął Braian patrząc z furią w moje oczy.
-Kto?- spytałam zdezorientowana.
-Mój syn- odparł.
-Nie żyje- oznajmiłam.
W tym samym momencie usłyszałam głos z walkie-talkie "Brown zabity" odgłos strzału po czym trzask i koniec. Nie usłyszeliśmy nic więcej. Wood stał jak zahipnotyzowany. W jego oczach malowała się furia i rozpacz. Odgłosy wystrzałów zmniejszyły swoją częstotliwość, a za razem przybliżyły się znacznie. Zagrzmiało. Coraz rzadziej było słychać strzały.
-Nie, to nie może być prawda. Kłamiesz- Wood powtarzał to w amoku.
-Nie kłamię. Mówię prawdę- powiedziałam gdy powtórzył to po raz któryś.
Nie słyszałam już strzałów. Ustały. Słyszałam tylko grzmoty oznajmiające rychłe nadejście burzy.
-Zabiłaś go!- ryknął i pchnął mnie nożem w brzuch.
Ciszę nocy przerwał mój krzyk. Wood pchnął nożem jeszcze raz i jeszcze jeden. Zebrałam się w sobie i wzrokiem przesłoniętym łzami i bólem wymierzyłam w jego klatkę piersiową. Potem wszystko stało się jednocześnie. Braian po raz czwarty wbił ostrze noża w mój brzuch, mój wrzask i odgłos strzału, który został oddany z colta, którego miałam w ręce. Facet legł martwy u moich stóp. Zakręciło mi się w głowie i upadłam. Odszukałam ręką w kieszeni zdjęcie USG dziecka. On je zabił. Zabił. Łzy wezbrały się w moich oczach. W tym momencie usłyszałam odgłos biegu kogoś w ciężkich butach i krzyk:
-CHARLOTTE!
Ten głos poznałabym nawet na końcu świata. To był Zayn. Opadł na kolana tuż obok mnie biorąc moją głowę na kolana.
-Zayn- wyszeptałam.
-Charlotte co on ci zrobił?- spytał.
Głaskał mnie po głowie. Ocierał moją twarz z łez.
-Zayn- nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć.
Krew sączyła się z moich ran. Już nie było ratunku. Ja umieram.
-Jestem Charlotte. Już wszystko będzie dobrze. Zobaczysz- szeptał gorączkowo tuląc mnie do siebie.
-Nie Zayn. Ja umieram- wyszeptałam.
-Nie. Nie możesz. Nie pozwalam- mówił łamiącym głosem.
-Ale ja umieram. Chcę żebyś wiedział jedno- szeptałam- Kochałam cię. Kocham i kochać będę. Mimo, że ty do mnie nic nie czujesz. Odchodzę.
-Dlaczego? Dlaczego ty mi to robisz?- spytał.
Zayn jakiego przedstawiał całemu światu zniknął. Teraz był zwykłym facetem, który troszczył się o kogoś na kim mu zależy. Zamroczyło mnie.
-Lottie!- zawołał z rozpaczą.
Uśmiechnęłam się słabo.
-Nigdy tak mnie nie nazywałeś od czasu tamtej nocy... -szepnęłam- Szkoda, że mnie nie kochasz.
-Ja za tobą wariuję. Szaleję za tobą. Ja... Kocham cię Lottie- szepnął i pocałował mnie namiętnie w usta.
Tak słodko i delikatnie. Zupelnie inaczej niż dotychczas.
-Kocham cię, kocham cię, kocham cię- powtarzał składając pocałunki na mojej twarzy mokrej od łez.
-Jeśli tak ma wyglądać śmierć- szepnęłam z trudem- To mogłabym umierać codziennie.
-Nie! Nie umrzesz!- zawołał -Kocham cię. Nie możesz umrzeć!- załkał.
Kocham, kocham, kocham...
Powtarzał to słowo jakby miało ono pomóc moim ranom się zagoić. Ostatkiem sił dotknęłam jego policzka.
-Żegnaj- wyszeptałam patrząc prosto w jego czekoladowe tęczówki. Tak szczere i pełne miłości. Poczułam krople deszczu na swoich policzkach.
Ze łzami w oczach wpił się w moje usta i całował. Całował, a ja oddawałam pocałunki puki jeszcze żyłam. Deszcz padał zmieniając się powoli w ulewę. Oddając ostatnie tchnienie wypowiedziałam bezgłośnie:
-Kocham...
Moje ciało zwiotczało, zdjęcie USG opadło na ziemię w kałużę mojej krwi...

~Perspektywa Zayn'a~

-Nie!- zawyłem- Lottie! Lottie!
Próbowałem ją obudzić. Potrząsałem ją lekko. Nie, to nie prawda. Ona żyje. Musi żyć. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Kim ja będę jeśli nie będzie jej przy mnie?
Strugi deszczy spływały po moich włosach i koszuli. Tuliłem do siebie chłodniejące ciało Lottie. Dlaczego ja byłem dla niej taki brutalny, zły i okrutny? Zachowywałem się jak skurwiel. Myślałem, że jej nie kocham, ale to jest nie prawdą. Kocham ją. Ale jej już nie ma. Odeszła. Z jej kieszeni wyleciało zdjęcie USG. Przyglądałem się mu mimo, że łzy i deszcz zamazywały mi obraz. To było moje dziecko. Nasze dziecko. Żałuję tego co jej wczoraj powiedziałem. To, że jej nie kocham, że nazwałem nasze dziecko "bachorem". Jaki ja byłem głupi.
-Zayn!- usłyszałem nawoływanie.
Tuż obok ciała Lottie ujrzałem colta. Już podjąłem decyzję. Nie zostawię jej. Złapałem jej zimną dłoń jedną ręką. Drugą wycelowałem colta prosto w serce. Muszę to zrobić. Nie jestem w stanie żyć bez niej.
-Żegnaj okrutny świecie- szepnąłem i pociągnąłem za spust.
-Zayn!- krzyknął Steve.
Ale było za późno.
*
Trzy dni później odbył się pogrzeb. Charlotte i Zayn'a pochowano w jednym grobie. Był to ciepły, słoneczny dzień. Wiele dobrych słów padło pod ich adresem. Skąd to wiem? Byłem tam. Ja i najważniejsza na świecie dla mnie osoba. Charlotte. Dopiero teraz po śmierci zaznaliśmy spokój i najważniejsze: Jesteśmy razem.



***
Tak więc koniec tego opowiadania. Tylko ja wiedziałam jak się ono skończy :D Mam nadzieję że się podobało. Jeśli liczycie na One Direction w wersji bad zapraszam na Story of my life tam niebawem ktoś namiesza i dowiemy się co kryje się pod maską sławy piątki chłopaków z boysbandu. dzięki wielkie za tak liczne wyświetlenia i dość sporą ilość komentarzy. Zuzka, twoja kolej na prowadzenie bloga :*

7 komentarzy:

  1. Zabrakło mi słów.... Serio nie ogarniam niczego, ryczę i ryczeć będę jeszcze przez długi czas...
    Kurde nienawidzę, gdy nie wiem co powiedzieć ( w tym przypadku napisać). -,-
    Opowiadanie było mega i domyślałam się, że Zayn umrze, ale nie wiedziałam, że tak.... Jezu głupie łzy -,- nic nie widzę -,-
    Nie wiem co jeszcze napisać.... Świetnie napisane, super pomysł i wgl i wgl.... :)
    Co do prowadzenia bloga... to wiesz, że jak na razie nie ogarniam nic, nie mam czasu, postanowiłam sobie, że będę miała pasek więc muszę się przyłożyć do nauki, ale może coś po egzaminach zacznę publikować, może to wiesz o czym, co zaczęłam :) Ale to nic nie wiadomo :)
    Weny ;**
    I uhuhuhuh !! Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów na blogach ♥
    Chyba wszystko, jak nie to trudno ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutny koniec... Nie jestem osoba ktora latwo sie wzrusza ale tutaj sie naprawde wzruszylam:). Mam nadzieje ze ten blog bd dalej funkcjonowal obojetnie ktora bedzie go prowadzila Marchewa czy Zuzka ale zeby cos tutaj nadal bylo:). Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
  3. Que???!!!!!Nie no nie wierzę......Już wiem dlaczego na GG napisałaś że masz nadzieję że Cię nie zabiję...OMG dlaczego?Dlaczego taki koniec?Myślałam,że Zayn jednak będzie szczęśliwy że będzie ojcem a tu taki szok ;O Masakra nie wiem co napisać....To było piękne i dziękuję bo to było pisane dla mnie :* :* :* Kocham Cię <3

    xoxo Lexi

    OdpowiedzUsuń
  4. O matkp az sie poplakalam a ja nie placze co ty ze mna robisz co? Dobra musze sie ogarnac :) To chyba tyle wspaniale bylo to opwiadanie :*
    Ada xxxxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurna, zachciało mi się płakać, gdy czytałam sobie to w salonie przy rodzinie ;c
    Smutne, ale takie prawdziwe. Jestem tu po raz pierwszy i... Wow. To jest niesamowite ♥
    Wood, Wood... Zabić go! Zaje*ać!
    ,,Żegnaj, okrutny świecie"

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo...:)
    Najlepsze opowiadanie na tym blogu.
    Po prostu kocham...
    <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Poważnie pociąga was gangsterski świat? Nie macie pojęcia... A co mi tam. Która będzie chciała, sama się przekona, że za grosz romantyzmu i tylko przemoc i zniewaga. Okropność.

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony