sobota, 2 listopada 2013

~2~


    Chłopcy wymyślili, że będą grać w karty. Wendy i Chloe również do nich dołączyły i wkrótce na tyle autobusu słychać było śmiechy i krzyki. Maya nie grała. Przyglądała się tylko i uśmiechała, gdy któryś z graczy zrobił coś źle lub wręcz przeciwnie. Wendy dwa razy remisowała z Shanem, co wywoływało jeszcze większe salwy śmiechu. Dziewczyna patrzyła, jak Shane swoimi opalonymi, umięśnionymi dłońmi rozdaje karty. Potem podniósł wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Maya utonęła w tych niebieskich tęczówkach, w których widziała odbicie uśmiechu. Szybko otrząsnęła się i odwróciła wzrok z uśmiechem na ustach. Zalała ją ogromna fala wstydu. Nie mogła w to uwierzyć, że może...
    Shane nachylił się ku Adamowi i szepnął mu coś do ucha. Potem zerknęli w kierunku Mayi i Wendy, które śmiały się z kolejnego remisu tym razem między Chloe a Wen. Ad zaczął się śmiać. Wen, myśląc, że ją obgadują i śmieją się z niej, spytała ich, o co im chodzi.
    - O nic, Wen - zapewnił Adam, który chodził z dziewczynami do jednej klasy. Był to wysoki brunet o pełnych ustach i czekoladowych oczach.
    Dziewczyna nie uwierzyła chłopakowi. Taka już była. Zawsze podejrzliwa. I często niemiła, choć zależy dla kogo. I wpatrzona w swoje problemy, przez które nie widzi często tego co się dzieje z innymi.
Maya postanowiła załagodzić sytuację, bo od tamtej pory Shane nie spoglądał już na nią tak często, a ich spojrzenia w ogóle się nie spotykały.
    - Hej Wen, skąd wiesz, że gadali o tobie? - spytała niego zła na przyjaciółkę Maya.
    - Bo wiem. Spojrzeli na mnie, a potem Adam zaczął się śmiać tym swoim mega głośnym śmiechem.
    - Ech, ale ty trudna jesteś - mruknęła, na szczęście blondynka nie usłyszała tego, bo już zakładała słuchawki na uszy. Odcięła się od świata i rzekomych problemów. Maya zaczęła rozmawiać z Mikiem, który siedział za nią. Michael to wysoki, zresztą jak chyba każdy chłopak w jej klasie, szatyn. Ma śliczne zielone oczy i nie wiedzieć czemu wszyscy przezywają go "Żaba". Akurat śmiał się z Colina - swojego kolegi, chudego, patykowatego szatyna, który nie mógł z nim wygrać. Zmieniło się to, gdy dziewczyna spojrzała w karty Mikiego. Anderson twierdził, że zobaczył je w oczach blondynki. Lecz chyba nikt mu nie uwierzył. No bo jak mógł ujrzeć kolor kart w jej tęczówkach, skoro nawet na niego nie patrzyła?
    Chłopaki byli dobrzy w grze w karty, a jeszcze lepsi w oszukiwaniu. Chloe, Diana i Maya miały z nich ubaw. Gdy któryś przegrywał, wkurzał się i rzucał kartami, co wywoływało chóralną salwę śmiechu.
Po niecałej godzinie musieli przerwać grę, bo wychowawca zarządził półgodzinny postój. Wysiedli więc z autobusu na niewielkim parkingu, by rozprostować nogi. Ich pierwszym punktem zwiedzania okazała się toaleta. Potem porozsiadali się na ławach i grzali w słońcu. Niektórzy jedli swoje kanapki, inni rozmawiali z przyjaciółmi, lub po prostu milczeli. Blondynka pytała o samopoczucie Alex, która przed wyjazdem nie czuła się najlepiej.
    - Już jest dobrze - zapewniła. - Dzięki. - uśmiechnęła się. Była przewodniczącą klasy, do której chodzili Maya, Wen, Chloe, Adam, Mike i Colin. Miała krótkie blond włosy, zielone oczy i była niska. Wszystkich darzyła szczerą sympatią. Dziewczyny znały się od paru lat, ale dopiero nie tak dawno zaczęły się ze sobą tak naprawdę kolegować.
    - Cieszę się - odparła, uśmiechając się do niej. Potem zaczęły rozmawiać z nauczycielką. Pytały ile jeszcze będą jechali, jakie będą mięli pokoje. Przerwa szybko się skończyła i musieli wsiadać do autobusu. Maya zamieniła się z Wendy miejscami i teraz to blondynka siedziała od okna. A panna Reed z braku zajęcia wyciągnęła swój pamiętnik i zaczęła opisywać ostatnie godziny pobytu w pojeździe. Chłopcy z tyłu również zamienili się miejscami i teraz Shane siedział na środku, a Adam pod oknem po drugiej stronie autobusu. Maya pisała na kolanach o tym jak spoglądała w Shane'a oczy i jak w nich utonęła. Poczuła czyjś wzrok na karku. Odwróciła się i zobaczyła niebieskie tęczówki blondyna, utkwione w jej zeszycie. Zaczerwieniła się po uszy i przewróciła strony na opowiadanie, które pisała. Shane uśmiechnął się pod nosem za plecami dziewczyny. Musiał zdobyć jej zaufanie, tylko nie miał pojęcia jak, bo ona ciągle uciekała. I jeszcze ten jej pamiętnik... Chciał wiedzieć o czym myślała, tylko jak to zrobić?
    Tymczasem Diana i Chloe zainteresowały się tym co pisze blondynka. Dziewczyna pokazała im opowiadanie. Były nim zachwycone. Maya pisała o dziewczynie, którą porwali gangsterzy, bo podobno miała coś, czego oni pragnęli. Ale ona kompletnie nie wiedziała co niby miałaby im dać. Nie miała pojęcia, że jest księżniczką, a jej porywacze to Wampiry, łaknące jej królewskiej krwi i tronu.
    Maya nie twierdziła, że jest ono jakieś nie wiadomo jak dobre, nie zgadzała się z dziewczynami, ale one wiedziały swoje. Tylko się uśmiechnęła.
    - A jak tam twój blog? - zapytała. Szatynka prowadziła bloga, na którym publikowała swoje opowiadanie o One Direction.
    - Jakoś tam - odparła wymijająco.
    - Daj przeczytać - poprosiła. Chloe podała więc jej zeszyt. Maya zaczęła czytać i zanim ją wciągnęło, już się skończyło.
    - Tylko tyle? - zdziwiła się.
    - Nie ma pojęcia co dalej pisać.
    - Może ci jakoś pomóc? - zaproponowała blondynka.
    - Nie wiem. A chciałoby ci się?
    - No pewnie. Mogę coś tam napisać. Tylko musisz mi powiedzieć co ma się znaleźć w opowiadaniu.
    - Okey. To jak już będziemy w pokoju to ci powiem. Dzięki - uśmiechnęła się.
    I tak rozmawiały, a to o blogu, a to o nowych piosenkach czy chłopakach.
    Słońce świeciło przez szyby, więc założyły okulary przeciwsłoneczne na nosy. Z nudów zaczęły sobie robić zdjęcia. I nie tylko sobie, ale i wszystkim dokoła. Chłopakom za nimi i dziewczynom z przodu. Wszyscy chichotali nad śpiącym Mikiem, którego najwidoczniej znużyła gra w karty.
Wendy włączyła na tablecie "Hobbita" i razem z Mayą oglądała aż do morza.
Gdy przejeżdżali obok plaży, Wen wyłączyła film i dziewczyny zaczęły podziwiać widoki za oknem. Zrobiły mnóstwo zdjęć aparatem Diany.
Jechali jeszcze jakąś godzinę i dotarli do hotelu, w którym mięli zamieszkać.
     Wszyscy przylepili nosy do szyb i wpatrywali się w budynek, gdy kierowca parkował autobus. Gdy w końcu się zatrzymał, wszyscy pędem ruszyli do wyjścia. Szybko pozbierali swoje rzeczy z autobusu i poszli w stronę hotelu. Torbę Mayi wziął Adam. Razem powędrowali do recepcji.
    - Będziesz sprzątała mój pokój - zaśmiał się. Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.
    - Okey - dobrze wiedziała, że tylko żartował, więc było jej wszystko jedno. Uśmiechnęła się od ucha do ucha.
    Za nią szedł Shane, niosąc swoją torbę. Zaczął zagadywać Adama, więc więcej się nie odezwała, dopóki nie doszli do holu. Tam brunet położył jej walizkę na podłodze.
    - Dzięki - uśmiechnęła się, stając obok Diany.
    - Nie ma za co - Ad postawił torbę obok niej.
    Nie musieli długo czekać. Po chwili przyszli ich opiekunowie z właścicielem hotelu. Mięli dla nich czteroosobowe pokoje. Dziewczyny akurat były w czwórkę, więc już jako drugie dostały pokój. Zaniosły torby do pokoju. Był to mały, przytulny pokoik z czterema łóżkami, jednym dużym oknem, którego widok wychodził na podwórze i małym telewizorem w rogu. Przy każdym łóżku stała mała szafka, a pod oknem drewniany stolik. Tuż przy wejściu znajdowały się drzwi do łazienki.
    Cały pokój był różowo - pomarańczowy. Dwie tapety zlewały się ze sobą, kompletnie do siebie nie pasując. Maya poszła do łazienki, odświeżyć się po podróży. Kolację mięli o 7 pm., a teraz dochodziła 4 więc mięli czas dla siebie.
    Gdy wyszła z łazienki, poszła pooglądać resztę pokoi. Po prawej stronie mieszkały Alex, Jessie, Clarie i Sam, po lewej Adison, Cameron, Abby i Margaret, a naprzeciwko Shane, Kevin, Mark oraz Adam. Wszystkie pokoje były podobnie urządzone do tego, który zajmowały dziewczęta.
    Wen i Diana od razu podzieliły łóżka i szafki. Potem blondynka poszła do łazienki, a Chloe tłumaczyła Mayi co powinno się znaleźć w następnym poście jej opowiadania. Blogerka jeszcze raz podziękowała swojej przyjaciółce.
    O 5.30 pm. wpadli do nich Adam i Shane.
    - Za 15 minut zbiórka przed wejściem. Idziemy na plażę - ogłosili. - Możecie zabrać jakieś koce czy ręczniki jeśli chcecie.
    Maya uśmiechnęła się, a chłopaki zrobili to samo. Wyszli z pokoju i ogłaszali dalej. Gdy Shane wychodził, odwrócił się i spojrzał na blondynkę. Była uśmiechnięta. Pomyślał, że może uda mu się zdobyć jej zaufanie.
Dziewczyny wzięły się za pakowanie. Wen schowała ręcznik, wodę i ciastka. Wszystkie niezbędne rzeczy - telefony, portfele, okulary przeciwsłoneczne i aparaty - wylądowały w torbach. Wyszły z pokoju, zamykając drzwi na klucz.
    Przed hotelem stały już Adison - niska ciemna blondynka, o długich kręconych włosach, które często prostowała i zielonych oczach; Cameron - niska, szczuplutka szatynka, o krótkich do ramion prostych włosach z blond pasemkami i o szarych oczach; Margaret - wysoka brunetka o błękitnych oczach oraz Abby - średniego wzrostu blondynka z aparatem na zębach i długich prostych włosach. Ostatnia podeszła do dziewczyn i przywitała się z nimi.
    Po niecałych 5 minutach zgromadziła się cała reszta wycieczki i mogli ruszyć.
    Do plaży nie mięli daleko. Musieli przejść paroma ulicami i już dotarli do zejścia na plażę. Chłopcy nie mogli się doczekać i szli szybkim tempem na przedzie. Pan Harris - organizator tej wycieczki, upomniał ich, by poczekali na resztę.

    Siedziała na plaży, patrząc na tych wariatów ganiających się po piasku.
Pokręciła głową z rozbawieniem. Wzięła telefon. Obiecała Joshowi, że zadzwoni, gdy tylko przyjadą. Wybrała więc jego numer i przysunęła słuchawkę do ucha. Odebrał po trzech sygnałach.
    - Halo?! - usłyszała jego miękki, niski głos. Od razu się rozpromieniła.
    - Cześć - krzyknęła.
    - Cześć... Wiesz, to nie najlepszy moment. Właśnie prowadzę auto - zmieszał się, bo wiedział jakiego zdania jest Maya o tak nieodpowiedzialnych kierowcach.
    - Och... Ok. To zadzwoń jak tylko będziesz mógł.
    - Na pewno. Ale wszystko w porządku?
    - Tak. Pewnie - uśmiechnęła się - Pa.
    - Zadzwonię za góra 20 minut?
    - Ok. Hej! - zaśmiała się.
    - Cześć.
    Schowała telefon do kieszeni i rozejrzała się dokoła. Chłopaki złapali Colina i zamierzali wrzucić go do wody. Zaśmiała się cicho. Widziała swoje przyjaciółki chlapiące się wodą jak małe dzieci. Dziewczyny z jej klasy cykały wszystkim mnóstwo zdjęć,
bo Alex miała zrobić prezentację z wycieczki i pokazać ją na festiwalu w szkole.
    Przesunęła delikatnie swoją torbę, w której leżały telefony jej przyjaciółek i dwa portfele. Gdyby ją teraz ktoś okradł... Na samą myśl o tym zadrżała i przycisnęła torbę bliżej siebie
.     By odgonić złe myśli, spojrzała przed siebie. niewielkie, białe fale zachęcały, by zanurzyć w nich stopy, ale dziewczynie nie chciało się ruszyć. Poza tym czuła się dziwnie, jakby miała katar. Może to przez tę nieprzespaną noc...
    Siedziała więc i patrzyła, jak Mike i Adam znów gonią Colina po całej plaży, który uciekł im, gdy tylko dobrnęli do wody.
    Nagle poczuła wibracje w kieszeni. Wyciągnęła telefon i nacisnęła lewy przycisk.
    - Halo?! - zawołała, nie sprawdzając kto zdzwoni.
    - Cześć. Już mogę rozmawiać. No i jak? Opowiadaj! - słyszała rozbawienie w słowach Josha, lecz zaczęła mówić o tym, jak im minęła podróż i co teraz robią.
    - Ach! Ale wy macie fajnie! Też bym tak chciał - westchnął. Dziewczyna zaśmiała się cicho. - Tęsknie już za tobą. - pożalił się.
    - Nie minęła przecież jeszcze nawet doba odkąd ostatni raz się widzieliśmy! - zauważyła.
    - I co z tego!
    - Jesteś niemożliwy! - uśmiechnęła się jak głupi do sera.
    Poczuła na sobie czyjś wzrok, więc odwróciła się szybko i ujrzała wpatrzonego w nią Shane'a. Miał nieprzenikniony wyraz twarzy, mokre, rozczochrane włosy. Stał bez koszulki, w samych spodenkach. Po jego klatce piersiowej spływały stróżki wody, a mokre stopy oblepione były piaskiem.
    - Poczekaj - zawróciła się do Josha. - Hej - przywitała się z Shanem.
    - Cześć. Będziesz tu tak siedzieć? - zapytał niby od niechcenia. W głębi duszy cały wrzał i krzyczał.
    - Tak, a co? - usłyszała, że po drugiej stronie słuchawki ktoś cicho chichocze.
    - No bo jesteśmy na plaży... Ale dobra - dodał niewinnie - widzę, że rozmawiasz z kimś ważnym - wskazał telefon. - Chciałem się tylko spytać, czy nie mogłabyś przechować mi telefonu, by się nie zamoczył ani nic?
    - Pewnie - zgodziła się, wyciągając rękę ku niemu. Podał jej swoją komórkę i portfel. Schowała wszystko do torby.
    - Dzięki - uśmiechnął się do niej.
    - Nie ma za co - odparła. Chłopak odwrócił się i odszedł w stronę Adama i Mikiego. Maya wróciła do rozmowy z Joshem. - Przepraszam. Shane chciał....
    Chłopak przerwał jej ze śmiechem.
    - Shane chciał? - wiedziała, że w tej chwili unosi brwi aż po samą linię włosów.
    Znali się od dziecka. Dzielili ze sobą najbardziej szokujące i wstydliwe sekrety. Nie mięli przed sobą żadnych tajemnic. Ona wiedziała kiedy jest zły, sfrustrowany czy zakochany. To samo działało na odwrót. I zawsze potrafili sobie pomóc jak i znaleźć nowy temat do rozmowy. Między nimi po prostu nie było niezręcznej ciszy.
    Tym sposobem wiedział, że podoba jej się ten blondyn.
    - Och przestań! - zawołała, by przywrócić go do porządku. - Nie wyobrażaj sobie za wiele, zboczeńcu!
    - Hej, hej! - krzyknęli Adam i Mark. Podniosła głowę i zobaczyła zbliżających się w jej stronę dwóch wariatów calusieńkich mokrych. - Ładnie to tak leżeć na plaży, kiedy woda taka super? - spytał Ad, gdy w końcu do niej dopadli. Złapał ją zimnymi rękami i podniósł z piasku.
    - Shane miał rację - mruknął Mark tak, by dziewczyna go nie usłyszała.
    - Ej, nie widzicie, że rozmawiam? - zaoponowała.
    - Już nie - Mark wyrwał jej telefon z ręki, powiedział kilka słów Joshowi i rozłączył się. Następnie schował telefon do torby, którą położył obok wszystkich innych ich wspólnych gratów. Ściągnęła więc bluzę Wen, którą założyła, gdy przyjaciółki poszły do wody, bo wiatr był dość zimny.
Potem nie czekając na nic, brunet porwał ją z ziemi i zaniósł do pozostałych. Postawił ją na mokrym piasku obok Shane'a, który uśmiechnął się głupkowato.




~~~*~~~*~~~*~~~

Hej, były ostatnio 3 komentarze, więc dodałam. Lecz martwi mnie to, że w ankiecie są tylko 4 głosy. Jeśli chcecie dalszą część, to głosujcie.
Wiem, ten rozdział to kompletna porażka, ale obiecuję, że kolejny będzie lepszy. Poprawię się. Na pewno.
Chyba tyle. Do następnego <3
I sorka za błędy, ale pisałam na szybko i dopiero gdy znajdę czas, będę je poprawiać.

2 komentarze:

  1. a mi się tam podoba ten rozdział... według mnie naprawdę fajnie opisałaś podróż:) mam nadzieję, że nn rozdział ukarze się jak najszybciej... lubię twój styl pisania:D pozdrawiam
    Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział mi się podobał. I to bardzo. Lubię jak piszesz. I nie przepisujesz tak jak ja (z błędami, bez przecinków i bez wielkich liter na początku zdania) Ale to pewnie dlatego że ja nie czytam tego co przepiszę bo zazwyczaj nie mam czasu...
    ale wracając... rozdział wcale nie jest beznadziejny... ktoś inny by napisał "jechaliśmy kilka godzin autobusem" i na tym skończyłby się opis... ale u ciebie nie... lubię czytać te twoje parafrazy (jeśli dobrze pamiętam :))
    nie wiem co tu jeszcze...
    Głowa do góry :)
    i weny i wolnego czasu, którego wiem że masz mało tak jak i ja...
    Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony