niedziela, 10 listopada 2013

~3~

    Wracali całą grupą tą samą drogą, co przyszli. Wszyscy mięli na sobie bluzy lub byli okryci kocami
czy ręcznikami. Z mokrych włosów kapała woda, po zimnych ciałach przechodziły dreszcze, mokre ciuchy przyklejały się do skóry. Maya dostała od Adama jego bluzę. Sam opatulił się ręcznikiem. Dziewczyna w duchu cieszyła się, że namówili ją, by weszła do wody. Nie była ona taka zimna, jak ją sobie wyobrażała. Chlapali się, próbowali
przeskoczyć fale przed dobre pół godziny. Potem trzeba było wracać do hotelu na kolację. Mięli tylko piętnaście minut, by się wysuszyć i przebrać, więc gdy byli na miejscu, wszyscy rzucili się do swoich pokoi.
    Pierwsza do łazienki wpadła Diana, następnie Chloe, a po niej Maya. Dziewczynie nie dane było ubrać się do końca. Ledwie założyła bieliznę i wciągnęła spódniczkę, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Zrezygnowała więc z reszty garderoby i wyszła z łazienki, przecierając wilgotne końcówki włosów ręcznikiem. Usiadła na łóżku i rozpięła torbę, z której wyleciało pięć telefonów i trzy portfele. Swoje rzeczy odłożyła na półkę nad jej głową, natomiast komórki przyjaciółek i portfel Wen podała właścicielkom. Został tylko jeden telefon i portfel bez właściciela. Maya po chwili przypomniała sobie rozmowę z blondynem. Postanowiła oddać mu rzeczy na kolacji.
    Niespodziewanie do pokoju wpadł Shane.
    - Nie nauczyli cię pukać? - zawołała Diana ze swojego łóżka, zapinając guziki koszuli.
    - Sorry - nie zmieszał się. Śmiało wszedł dalej. - Przyszedłem po telefon - uśmiechnął się, spoglądając Mayi w oczy. Gdy schyliła wzrok, by znaleźć jego rzeczy, poczuła, że jego spojrzenie leniwie powędrowało w dół.
    - Proszę. - gdy podawała mu telefon, w jego tęczówkach zauważyła łobuzerski błysk, który w ułamku sekundy zniknął. - Oddasz to Adamowi? - spytała, wskazując bluzę. Chłopak pokiwał głową. - Podziękuj mu ode mnie.
    - Na pewno - posłał jej uwodzicielski uśmiech i wyszedł, zamykając drzwi. Maya patrzyła jeszcze na nie przez dłuższą chwilę. Z zamyślenia wyrwał ją dopiero głos Diany.
    - Pacan - mruknęła, a Maya uśmiechnęła się sama do siebie. - Może byś się tak ubrała, a nie patrzysz na te drzwi, jak sroka w gnat.
    Więc dziewczyna wybrała z szafy bluzkę i założyła na siebie. Na koniec buty i była gotowa. Gdy Wendy wyszła z łazienki, udały się na kolację.
    Dla nich przeznaczone były pierwsze cztery stoły. Przy pierwszym siedziały: Adison, Cameron, Margaret, Olivia - młodsza siostra Cam - i Lexi - córka ich nauczycielki. Przy drugim zajęły miejsca: Alex, Jessie, Clarie, Sam, Caroline, Laura i Natalie. Te trzy ostatnie to najlepsze przyjaciółki od pieluch.
    Przy trzecim stole siedzieli już: Abby, Dean - wysoki brunet, który ślicznie śpiewa - Lucas - młodszy brat Mike'a - Phill i Eve - niezbyt wysoka szatynka o piwnych oczach i kobiecych kształtach. Przyjaciółki postanowiły się do nich dosiąść, bo do ostatniego stołu podchodziła już reszta chłopców.
    Już po chwili dołączyli do nich ich opiekunowie i kierowca autokaru. Pan Harris zaczął im tłumaczyć, że na śniadanie i kolację mają "szwedzki stół". Mówił, o której będą spożywać takowe posiłki i że w razie czego poinformują ich o wszelkich zmianach.
    Po tym przy szwedzkim stole zrobił się niemały ruch. Maya i jej koleżanki postanowiły poczekać. To samo chyba pomyśleli Shane i Adam, bo nadal siedzieli, zawzięcie o czymś szepcząc. Maya nie zwróciła na to uwagi, ale chłopcy kilka razy zerknęli w ich stronę, uśmiechając się do siebie porozumiewawczo.
    Tymczasem Diana, oburzona zachowaniem chłopaka, mówiła szybko:
    - Jak on tak mógł sobie po prostu wejść? A widziałyście jak patrzył się na cycki Mayi?
    - Och, dałabyś już spokój - westchnęła sama zainteresowana.
    - Nie broń go! - zastrzegła Diana.
    - Ja go nie bronię. Fakt, patrzył mi się w dekolt, ale to chyba zrozumiałe, prawda? Dojrzewa i w ogóle. Gdyby się nie patrzył, gadałybyście o tym, że jest gejem czy coś.
    - No to teraz zaczęłaś go bronić - zauważyła Wen.
    - Nie pomagasz - burknęła Maya, podnosząc się z krzesła o sekundę później od Shane'a. Spotkali się przy stole.
    - Hej - uśmiechnął się do niej. Blondynka podniosła wzrok.
    - Cześć - rzuciła i wróciła do nakładania rzodkiewki. Czuła, że jej się przygląda. Zaśmiała się w duchu. Odwróciła się i napotkała jego wzrok. - No co? - spytała, przekrzywiając głowę na bok.
    - Nic - wzruszył ramionami i wrócił do nakładania jedzenia na talerz. Wpatrywała się w niego jeszcze przez chwilę, szukając jakiegokolwiek znaku zmieszania, czy innych emocji, lecz na jego twarzy odnalazła tylko spokój.
    Na talerz nałożyła składniki na jej ulubioną kanapkę i wróciła do stołu. Szybko zjadła swoją kolację, popiła herbatą i poszła do pokoju. Wygrzebała ze swojej torby pamiętnik i zaczęła pisać, ogarnięta sprzecznymi emocjami. Miała mętlik w głowie, który postanowiła przelać na papier. Zawsze jej to pomagało. I tym razem jej metoda podziałała. Po 3 stronach szybkiego pisania, jej głowa nie była już taka ciężka. Bolał ją jednak nadgarstek. Zaczęła masować nadwyrężony staw. Zginała i prostowała palce, kręciła nadgarstkiem w kółko i ból zelżał. Podniosła wzrok znad zeszytu i zobaczyła obok siebie gęste blond włosy. Nawet nie zauważyła, kiedy dziewczyny wróciły.
    "Co się ze mną dzieje? - pomyślała. - Zawsze słyszę nawet najlżejszy szmer."
    Westchnęła i uśmiechnęła się do dziewczyny, która zmieniała kanały w ich telewizorze. W końcu z braku wielu możliwości zostawiła na stacji muzycznej. Właśnie leciało "I love it" Icony Pop. Chloe zaczęła śpiewać na przemian z Mayą, gdy doszli do refrenu.
    - I don't care!
    - I love it!
    - I don't care!
    Wen i Diana zaczęły się śmiać. Skoczyły na równe nogi i zaczęły tańczyć i wygłupiać się. Dziewczyny tak się śmiały, że nie mogły śpiewać i już po chwili obie leżały na ziemi z bolącymi brzuchami. Wen i Diana robiły przeróżne miny, tylko po to by dokuczyć przyjaciółkom, które tarzały
się po podłodze.
    Dopiero pukanie do drzwi doprowadziło je do jako takiego opanowania.
    - Proszę! - zawołała Diana, siadając na swoim łóżku. Do pokoju weszła Abby, już ubrana w swoją piżamę.
    - Hej, mogę? - spytała. Dziewczyny od razu się zgodziły, więc Abby usiadła na łóżku Mayi.
    - Coś się stało? - zapytała Wendy, widząc minę koleżanki.
    - Adison się stała. Ciągle na coś narzeka. A to, ze pokój za mały, że łóżka niewygodne, że to, że tamto.Nawet oznajmiła, że tu jest gorzej niż w tamtym roku na wycieczce. A proszę was! Tamte łazienki - wzdrygnęła się na samą myśl o zeszłorocznej wycieczce.
    - Jej nigdy nie dogodzisz. Choćbyś chciała - westchnęła teatralnie Chloe. Zaśmiały się.
    - No. Tu jest 100 razy lepiej niż tam.
    - Tak. I łazienki czyste i pokoje ładniejsze, a jedzenie można jeść bez obaw o jakąś świńską grypę czy inne dziadostwo - zauważyła Wen.
    I tak gadały, śmiały się i wygłupiały do 11 pm., dopóki pan Harris nie przyszedł zobaczyć, czy śpią. Wtedy Abby poszła do swojego pokoju, a dziewczyny po kolei wskakiwały pod prysznic.
    Po północy położyły się spać, życząc sobie nawzajem dobrej nocy. Lecz tylko Wen i Diana mogły spać spokojnie. Pozostałe dwie przyjaciółki kompletnie nie mogły zasnąć, a, że nie chciały obudzić reszty, leżały tak do późna, wpatrując się w sufit, lub raczej w to, co widziały, tam gdzie powinien być sufit, bo było strasznie ciemno.

    Wszyscy miłośnicy siatkówki siedzieli zebrani w wielkiej sali. Na boisko już wbiegali zawodnicy.
    Dwunastu chłopców ustawiło się po dwóch stronach siatki. Ubrani byli w czerwono - białe i zielone stroje. Na ławce siedzieli rezerwowi i trenerzy, a na drabinkę już wspinał się główny sędzia. Pierwszy gwizdek i gra rozpoczęła się. Kibice na trybunach szaleją, cheerleaderki wymachują pomponami, a na boisku trwa zacięta walka. Drużyny grają zawzięcie.
    Pierwsza przerwa techniczna. Zawodnicy zbierają się wokół trenera, który wykrzykuje
do nich słowa zachęty, taktyki, lecz jeden chłopak nie słucha go. Rozgląda się, szuka kogoś. Jego wzrok zatrzymuje się na cheerleaderkach. Jedna długowłosa blondynka pomachała do niego zalotnie. Ale to nie o Adison mu chodziło. Ani o żadną z nich. Więc szukał dalej, aż w końcu napotkał spojrzenie jej niebieskich oczu. Uśmiechnął się do niej, a dziewczyna pomachała mu.
    W tym samym momencie dostał ręcznikiem przez głowę, więc odwrócił się. Jego kumple jak i trener byli źli, ale nie mogli pozwolić sobie na zdjęcie go z boiska. Był za dobry. Ale nie zraziła go ich złość. Najważniejsze, że ona przyszła.
    "Czemu miałaby nie przyjść? - przeszło mu przez głowę. - Ona nigdy nie opuściła ani jednego naszego meczu."
    Wrócili na boisko. Shane postanowił to wygrać. Dla niej. Dla Mayi.
    Nagle ktoś z trybun krzyknął. Jakaś młoda dziewczyna wstała z siedzenia. Swoim przerażonym wzrokiem patrzyła na dwóch chłopaków, przedzierających się przez rząd w stronę Mayi. Ona ich poznała. Nate i Thomas. Chciała uciec, ale nie mogła wydostać się z trybun. Siedziała tylko, patrząc jak oni przybliżają się do niej.
    Liczyła na jakiś cud. Jej serce biło jak oszalałe, ręce się trzęsły, a na szyi poczuła gorąco. Dotknęła prawą dłonią skóry. To jej naszyjnik emanował tym ciepłem. Cofnęła rękę przestraszona.
    Chłopcy byli coraz bliżej. Trzy kroki, dwa, jeden. Nate złapał ją za rękę.
    - Pójdziesz z nami - wymruczał jej do ucha i pociągnął za sobą. Byli już przy wyjściu, gdy ktoś zaatakował najpierw Toma, powalając go na ziemię. Nate puścił jej rękę, gdy dostał pięścią w szczękę. Dziewczyna straciła równowagę, uderzyła się o futrynę, na szczęście przed upadkiem uchronił ją jej wybawiciel.

    Obudzili się w tym samym momencie. Maya szybko usiadła i dotknęła naszyjnika. Był tam. Jeszcze ciepły, ale wytłumaczyła sobie, że to od kołdry. Shane natomiast wstał i poczłapał do łazienki. Koszulka mu się przykleiła do spoconego ciała. Oddychał zdecydowanie za szybko, a na jego czole widoczne jeszcze były kropelki potu. Odkręcił kran i ochlapał wodą twarz. Potem wrócił do pokoju.
Położyli się. W innych łóżkach i pokojach, lecz w tym samym momencie. Nie mogli zasnąć. Dziewczyna starała sobie przypomnieć twarz chłopaka, który pobił Nate'a i Thomasa, a Shane zastanawiał się nas sensem tego snu. Dochodziła 4 am i do śniadania nie zmrużyli oka.
    Tuż po siódmej Maya wstała i udała się do łazienki. Ściągnęła bluzkę i w lusterku spojrzała na łopatkę. Miała tam, odkąd pamięta, ciemne znamię w kształcie ptaka.*
    Wyglądało jak tatuaż. Czasem czuła, jakby rósł, stawał się cięższy, czuła, że tam jest. Lecz przez większość czasu nie odczuwała jego obecności. Tak samo było z jej naszyjnikiem, z którym nigdy się nie rozstawała. Mama nauczyła ją szacunku do tej rodzinnej pamiątki. Miała go pilnować, a gdy przyjdzie czas, oddać go swojej najstarszej córce. Na samą myśl o dzieciach wzdrygnęła się. Jeszcze była za młoda, by o tym myśleć. Czuła się dziwnie.
    Wiele razy pytała mamy co jest takiego ważnego w tym wisiorku, ale ta kryła się pamiątką rodzinną i zbywała dziewczynę. Czemu? Tego nie wiedziała i jak na razie nie mogła się dowiedzieć.
Shane również poszedł do łazienki. Przejechał palcami po ciemnym kształcie na lewym ramieniu. Znak, który miał każdy w jego rodzinie. I mama, i tata, i starszy brat. Nie do końca jeszcze rozumiał o co dokładnie chodzi z tym znakiem, ale czuł, że to jest coś ważnego.
    Ojciec powiedział mu kiedyś, że zrozumie wszystko, gdy spotka dziewczynę o takim samym kształcie na ramieniu. Jak dotąd żadna spotkana przedstawicielka płci pięknej nie miała tej ósemki.
    Na dzisiaj zaplanowana była wycieczka do fokarium. Shane ubrał się i wyszedł z łazienki zrezygnowany. Chłopcy już nie spali i śmiali się z jakiegoś żartu. Blondyn usiadł na łóżku. Myślami był gdzie indziej, więc nie rejestrował co się dzieje wokół niego.
    Tymczasem Mark zniknął w łazience, a Adam i Kevin przyglądali się podejrzliwie przyjacielowi. Wyglądał jakby nie spał przez pół nocy.
    - Wszystko okey? - zapytał młodszy z nich. Nie otrzymał odpowiedzi. Zdziwiony podszedł do blondyna i szturchnął go lekko. Chłopak zamrugał kilka razy i spojrzał na Adama.
    - Co jest? - odezwał się Kevin, również siadając bliżej.
    - Nic - odparł beznamiętnie. - Muszę do kogoś zadzwonić.
    Westchnął, wstał szybko i wyszedł na korytarz. Wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał dobrze znany mu numer.
    - Halo?! - usłyszał.
    - Musimy pogadać - rzekł bez żadnego przywitania.


~~~*~~~*~~~*~~~

* Tatuaż znajduje się na łopatce, jednak nie znalazłam odpowiedniego zdjęcia.
Hej :) Co tam? Uf myślałam, że już dzisiaj tego nie przepiszę! Jakiś długi mi się wydawał! :)
Jak myślicie, do kogo dzwonił Shane? :) I może macie jakieś sugestie do tego co będzie dalej? Jestem ciekawa waszych pomysłów :) A pomysł z tymi "tatuażami" zrodził się gdy oglądałam teledysk do "Wake me up". Oni też tam mieli takie znaki :) teledyski są mega inspirujące, dzisiaj na przykład również wpadłam n genialny pomysł do tego opowiadania, ale to dowiecie się o nim później, jak już będzie odpowiedni rozdział :) Uch ale się rozpisałam :) Idę sprawdzać, czy nie narobiłam wielu błędów :) Do następnego ;*
Ps. Nadal możecie głosować w ankiecie! :)

2 komentarze:

  1. Świetny ten pomysł z tymi tatuażami :D
    Wszystko dokładnie opisane i błędów nie widziałam... :D
    Ja wiem do kogo dzwonił, ale nie podzielę się z resztą bo by nie chcieli czytać albo byliby źli na mnie, że powiedziałam...
    Jestem ciekawa kolejnego pomysłu z teledysku :D
    Pozdrowionka, weny :*
    P.S. No i fajoskie zdjęcia i sety :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Do kogo dzwonił Shane? nie mam pojęcia może do swojego ojca?
    A co bd dalej to szczerze nie mam pojęcia...
    Ciekawią mnie te sny Mayi i ten jej medalion..hmmm ciekawe jakie jeszcze tajemnice skrywa ten tajemniczy przedmiot....
    Rozdział jest świetny:) jak najszybciej kolejny na tym albo na drugim blogu :D
    Rosemarie

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony