czwartek, 24 kwietnia 2014

~16~


    Nie widziała, dokąd idzie. Łzy zasłoniły jej drogę. Zauważała jedynie zamazane kształty. To dlatego bez przeszkód przeszła przez drzwi. Dalej było już gorzej. Zaczęła szybciej mrugać, by pozbyć się słonych kropelek. Trochę pomogło.
    Nogi poprowadziły ją do drewnianej huśtawki. Usiadła na niej, kuląc się. Niewidzącym wzrokiem spoglądała na płot przed nią. Łzy spływały po jej zimnych policzkach. Pragnęła oczyścić umysł z wszelkich złych myśli, lecz na próżno się starała. Gdy pozbyła się jednej na jej miejsce pojawiały się dwie kolejne.
    Po chwili wyciągnęła telefon. Żałowała, że nie miała przy sobie swojego zeszytu i ulubionego, różowego długopisu. Został jej tylko notatnik w telefonie. Ale to jej wystarczyło. Odblokowała go. Zaczęła pisać, to co leżało jej na sercu.

    "Czuję taką ogromną pustkę, której nie potrafię niczym zapełnić. Samotność mi dokucza, choć gdy jestem z kimś to pragnę zostać sama. Pogubiłam się. Straciłam sens życia, straciłam, sama nie wiem dlaczego, kiedy i przez co, część siebie. Czuję jakby ubywało mnie jeszcze bardziej z każdym dniem. Nie oczekuję, że ktoś mnie zrozumie. Pragnę tylko odrobiny współczucia, wsparcia w tych trudnych chwilach. Niestety, nie doświadczam tego za dużo, a nie jestem osobą, która domaga się czegoś, zwierza się ze swych problemów ot tak. Nie lubię mówić o sobie, ale czasami trzeba. 
    Czy ja tak wiele chcę??


Krwawię, cicho płacząc.
Płaczę, cicho krwawiąc.

    Jest mi źle, a najbliższe mi osoby, z którymi mogłabym porozmawiać szczerze i na żywo się do mnie nie odzywają. Nie obchodzi ich mój ból. To takie niesprawiedliwe! Ja starałam się być przy nich, gdy coś szło nie tak jak powinno. Wspierałam je, złorzeczyłam tym, którzy nadepnęli im na odcisk. Czasami zastanawiam się, czy moje serce nie jest jakieś zepsute. To najprostsze wytłumaczenie. Zawsze muszę trafić na kogoś, kto złamie mi serce. Po ostatnim razie myślałam, że to już niemożliwe, że już jestem uodporniona na takie wstrząsy. Okazało się jednak, że Bóg napisał dla mnie nową historię życia. A każda następna jest gorsza, boleśniejsza od poprzedniej. 


Na samotność skazują człowieka nie wrogowie, lecz przyjaciele. 

    Próbuję cierpienie zagłuszyć muzyką tak głośną, że aż uszy bolą, ale to nic nie daje. Nadal płaczę, tęskniąc za czymś, czego nie miałam i nie dane mi jest mieć. Nie potrafię pojąć, co mi jest. Po prostu płaczę, a nikt obok nie widzi, co się ze mną dzieje. Przynajmniej nie widzą ci, na których mi najbardziej zależy. Ślepcy!
    Ale może i ja jestem ślepa i głucha na ich ból? Jeśli tak to przepraszam was! Jestem tak głupia! Tak zagubiona w tym wielkim świecie! Samotna wśród tylu ludzi! Tak mała w ogromie zabudowań, tłumów! Tak naiwnie kochająca wśród kłamstwa i zdrady! Nieostrożna wśród drapieżników czyhających na moją pomyłkę! Po prostu jestem sobą i to mnie zabija od wewnątrz! 
    Jeśli ktoś to przeczyta, nim będzie za późno, krzyczę do Ciebie!
    Pomocy!
    Proszę..."

    Gdy skończyła, poczuła się nieco lepiej. Wyrzuciła z siebie część smutków, lecz to nie było to samo, co wyżalenie się komuś. Nie usłyszała od telefonu słowa pocieszenia, którego w obecnej sytuacji najbardziej potrzebowała.
    Po chwili usłyszała czyjś głos, który zbliżał się do niej z każdym kolejnym krokiem. Spróbowała doprowadzić się do porządku, lecz nim upłynęła sekunda, zdała sobie sprawę, że tylko niepotrzebnie się trudzi. Starła tylko łzy, które nagromadziły jej się w oczach i czekała z bijącym sercem na gościa.
    - Też się cieszę!
Alex
    Gdy Maya rozpoznała głos Alex, nieco się uspokoiła. Wyłoniwszy się zza rogu budynku, blondynka dostrzegła, że koleżanka rozmawiała z kimś przez telefon, śmiejąc się głośno.

    Alex, widząc dziewczynę, pomachała do niej. Gdy ta nie odwzajemniła gestu, nieco się zaniepokoiła.
    "Przecież zawsze tak robiłyśmy..."
    Pożegnała się ze swoim chłopakiem, wyłączyła komórkę i podeszła do Mayi. Usiadła obok niej na huśtawce i zaczęła się jej bacznie przyglądać. Zauważyła rozmazany nieco tusz pod oczami, pozostałości po płynących łzach, przekrwione oczy, delikatnie drżące dłonie. Położyła swoją rękę na jej i lekko ścisnęła. Zwróciła tym na siebie uwagę blondynki. Uśmiechnęła się do niej delikatnie. Nie wiedziała do końca, jak zacząć. Nigdy ze sobą tak szczerze nie rozmawiały o swoich prywatnych sprawach, ale w końcu musiał przyjść ten pierwszy raz.
    "Po prostu spytaj!" - nakazała sobie. Wzięła jeden głębszy wdech i odezwała się.
    - Co się stało?
    Maya spojrzała na nią, nieco zdezorientowana. Musiała minąć chwila, nim dotarł do niej sens zadanego pytania. Nie wahała się. Czuła, że może zaufać Alex, więc wyjawiła jej całą prawdę.
    - Szczerze to nie mam pojęcia. Dziewczyny sobie siedzą w pokoju, śmieją się, gadają o czymś, nie mam pojęcia o czym, jarają się Koreańczykami. Nie słuchają mnie. A ja chciałam im powiedzieć coś dla mnie ważnego, ale nawet nie zwróciły na mnie uwagi. Już nie czuję, że im na mnie zależy. Tak jakby ktoś przebił szpilką otaczający nas balon. Jakby do niedawna coś kurczowo trzymało mnie blisko nich i teraz ta siła nagle przestała działać i odepchnęła mnie daleko od nich. Sama do końca  tego nie rozumiem, więc nie wiem, jak ci to wytłumaczyć.
    - Czujesz się, jakbyś straciła przyjaciela... - podpowiedziała.
    - Czuję, jakby nigdy nie były moimi przyjaciółkami. Jeśli się pomyliłam to... To co? Tyle lat żyłam, myśląc, że mogę na nich polegać, wyjawiając im swoje tajemnice. Nie mam pojęcia, co ja teraz zrobię. Niby mam Josha i Alyss, ale to nie to samo. Oni są starsi, no i czasami fajnie jest mieć kogoś, na kim można polegać w szkole. Josh, jako chłopak, nie rozumie czasami moich decyzji i muszę mu tłumaczyć, dlaczego zrobiłam tak a nie inaczej. Z dziewczyną byłoby inaczej.
    - Wiesz, zawsze możesz na mnie liczyć - uśmiechnęła się.
    - Pewnie, ale ty masz swoją grupkę przyjaciół, ja miałam swoją. Jakoś nieswojo się czuję na samą myśl o tym, że mogłabym się zacząć kolegować z kimś innym.
    - To kwestia przyzwyczajenia. Ale do przyjaźni nie można nikogo zmusić.
    - Tak, to chyba dlatego, że się przyzwyczaiłam, że mogłam na nie liczyć i teraz nagle taki zawód...
    - Nie kolegowałam się z nimi jakoś mocno, ale mnie też powoli zaczynały wkurzać tą swoją gadką o Japonii, Korei, o tych "ślicznych" chłopakach. Każdy ma swój gust i to nawet nie o to chodzi, że mnie się nie podobają, bo na pewno jakiś jest ładny. Tylko że ja się koleguję z Adamem, Żabą, a one tak bardzo obnoszą się z tym, że są nietolerowane w klasie, że to jest... Robią z siebie takie ofiary losu - zaśmiała się cicho. - Przepraszam, to ty miałaś się wyżalać mi a nie ja tobie. Już cię słucham.
    - Nie masz za co przepraszać. To ja ci powinnam podziękować. Dobrze jest usłyszeć, że się nie zwariowało, że ktoś inny myśli podobnie, że wie, jak się czuję. Kochana jesteś! - Maya pocałowała Alex delikatnie w policzek.
    - Nie ma za co. Polecam się na przyszłość. To co, idziemy? Chłopaki prosili, bym namówiła cię na jakąś grę u nich. Co ty na to? Musisz iść, bo mi nie odpuszczą, gdy przyjdę sama! - zawołała Alex, ciągnąc koleżankę za rękę.
    - Za chwilę, ok? Powinnam zadzwonić do mamy. I może do Josha. Pewnie się martwią. Dawno z nimi nie rozmawiałam.
    - Ale widzimy się u Adama i Marka?!
    - Niech ci będzie! Choć myślałam, że mają mnie już serdecznie dość.
    - No coś ty! Uwierz mi! Na pewno nie mają cię dosyć! - uśmiechnęła się łobuzersko.
    - Ty coś wiesz - wytknęła jej Maya. - I mi nie powiesz? Swojej nowej najlepszej przyjaciółce?
    - Wybacz, nie mogę. Ale niedługo sama się dowiesz - krzyczała, oddalając się od nie. - Tylko pamiętaj, obiecałaś przyjść!
    - Wiem, wiem! - pomachała jej. Wyciągnęła telefon, gdy Alex odwróciła się i pobiegła w kierunku wejścia  do hotelu.
    Zawahała się. Czy była gotowa zmierzyć się z prawdą, która czekała na nią tak blisko, a jednak tak daleko? Czy potrafiłaby zapytać mamę o najistotniejsze rzeczy? I najważniejsze. Czy zrozumiałaby tok myślenia rodzicielki, który kazał jej Mayę okłamywać od samego początku.
    "Nie okłamywać, głupia!" - usłyszała cichy głosik w głowie. - "Po prostu nie powiedziała ci tej rzeczy. Na pewno miała ku temu powody."
    Mimo wszystko pierwszy wybrała numer Josha. Co się odwlecze, to nie uciecze. I tak czekała ją konfrontacja z mamą. Teraz wolała usłyszeć kojący głos przyjaciela.
    Odebrał niemal natychmiast. Jakby siedział przy telefonie od dłuższego czasu i czekał aż zadzwoni. To byłoby do niego podobne. Zawsze przejawiał wobec niej nadopiekuńczość. Czuł się w obowiązku ją chronić przed całym złem świata. Oczywiście przed wszystkim nie potrafił jej ochronić - tak jak to było teraz - i tym bardziej się zadręczał. To, że nie dawała znaku życia przez parę dni, było do niej kompletnie niepodobne.
    - No nareszcie! Już myślałem, że ci się coś stało! - zawołał na powitanie.
    - Hej - odezwała się cichutko. Nieważne, czy na nią krzyczał, był zły czy okazywał swą przyjacielską miłość - zawsze jego głos ją uspokajał. I tak było tym razem. Gdy tylko go usłyszała, lżej się jej zrobiło na sercu. Mimowolnie uśmiechnęła się i westchnęła prawie niesłyszalnie. - Co tam? Wszystko w porządku?
    - Co? To raczej ja powinienem zadawać te pytania! To ty nie odpisywałaś na moje smsy, nie oddzwaniałaś! Wiesz jak się martwiłem?
    - Przepraszam. Po prostu potrzebowałam czasu, by wszystko sobie poukładać. Rozmawiałam z Alex i stwierdziłam, że kto jak kto, ale ty jesteś moim przyjacielem. Bo jesteś, co nie? Nigdy byś mnie nie zdradził?
    - Co to w ogóle za pytanie? - oburzył się. - No jasne, że nie! Prawdziwi przyjaciele tak nie robią, przecież wiesz.
    - Ja tylko potrzebowałam potwierdzenia - szepnęła. - Dziękuję. Ja ciebie też nigdy nie zawiodę.
    - Wiem o tym i bez twoich zapewnień - zaśmiał się krótko. - To co, powiesz mi wreszcie co u ciebie?
    - A jak ma być? Nie słychać? Siedzę sobie na huśtawce i przed chwilą wypłakiwałam oczy przez takie jedne, ale już wszystko w porządku. Jak wspominałam, przyszła Alex, trochę pogadałyśmy. Czuję, że stoi za mną murem. Nie żebym zbierała armię, po prostu stara się mnie zrozumieć. Kto wie, może nawet rozumie mnie bardziej niż ja sama? Bo szczerze to od pewnego czasu siebie kompletnie nie ogarniam!
    - Szczerze? Ja również. Ale cieszę się, że już przestałaś się tak przejmować. Mówiłem, że nie warto.
    - Serio? Nie przypominam sobie.
    - No jak nie? Dokładnie tak mówiłem! Słowo w słowo!
    - Niech ci będzie. Nie mam siły na kłótnie - powiedziała pojednawczym tonem. - Lepiej opowiadaj, co u was!
    - Całkiem całkiem. Trochę nudno bez ciebie, ale dajemy radę. Alyss drażni się z Mayą, bo akurat jest u nas.
    - Och, czyli ci przeszkadzam? Czemu nie mówisz? Przecież Maya to święta rzecz! Nie może czekać na swojego księcia! - zawołała.
    - Przestań się wydurniać. Ona doskonale rozumie, że jesteś dla mnie jak siostra, tylko że trochę lepsza. Wie, że zamieniłbym się; Alyss odesłałbym twojej mamie a ciebie sobie przywłaszczył. Z tamtej nie ma za grosz pożytku! Au! To bolało!
    - Miało boleć! - W tle rozróżniła głos swojej blond przyjaciółki! - Wszystko słyszałam! Wiesz, też bym się zamieniła. Wolałabym mieć siostrę niż takiego brata jak ty! Hej, Maya! - Wyrwała telefon Joshowi i krzyczała teraz do słuchawki. - Ta dziewucha jest nie do zniesienia! Szarogęsi się tu już drugi dzień, doprowadza mnie do szału, a Josh ma do mnie ciągle pretensje, że się źle zachowuję! Gdybyś tylko tu była! Ty wiesz, co ona zrobiła? "Przez przypadek" przewróciła moje perfumy, które spadły na podłogę i roztrzaskały się w drobny mak! Te różowe! Słyszysz? A mój braciszek stwierdził, że i tak było ich niewiele, więc to żadna szkoda! Jednak mężczyzna nie zrozumie nigdy kobiety! - zakończyła z bólem.
    - Przykro mi. Wiem, że bardzo je lubiłaś. Ale przynajmniej będziemy miały pretekst, by jechać na kolejne zakupy - uśmiechnęła się Maya.
    - Oo tak! Zdecydowanie musimy się na nie wybrać! I Josh razem z nami! Tak tak, kochaniutki, będziesz odpokutowywał swoje winy jako tragarz i szofer. Gdy tylko Maya wróci! Właśnie, kiedy wracasz? - zaciekawiła się Alyss. Maya podliczyła szybko kolejne dni wycieczki. Nie wiedziała kiedy, straciła poczucie czasu. Czyżby minęło już tyle dni? Kiedy? Gdzie? Jeszcze raz wykonała rachunek. Tak, wszystko się zgadzało. - Za cztery dni.
    - To dobrze! Stęskniłam się, wiesz? Powinnam się na ciebie obrazić, bo obiecałaś dzwonić, a jak na razie to to jest twój pierwszy raz! Ale nie będę taka. Doskonale rozumiem, że masz inne zajęcia, na pewno ciekawsze - zaśmiała się pod nosem.
    - Muszę ci przypomnieć, że Maya nie jest taka jak ty - odezwał się Josh.
    - Och, proszę cię! Chyba tylko chory na umyśle nie bawiłby się na takiej wycieczce!
    "Ach, no tak, bo ja jestem chora na umyśle. Dlatego się nie potrafię bawić i cieszyć. Taak, to zdecydowanie o to chodziło." - westchnęła Maya.
    - Wiecie co, powinnam kończyć. Muszę jeszcze zadzwonić do mamy, a obiecałam kolegom, że wpadnę do nich i w coś zagramy. Jeśli znajdę czas to się jeszcze odezwę. Jeśli nie, to widzimy się za cztery dni. Pa! Kocham was!
    - My ciebie też! Cześć! - rozłączyła się. Odetchnęła głęboko. Jak dobrze było usłyszeć ich roześmiane głosy, te nad wyraz normalne problemy! Tak bardzo chciała mieć podobne rozterki! Jednak nie takie życie jej było pisane. Wzięła jeszcze jeden głęboki wdech i wybrała numer mamy. Spodziewała się tej samej bury, może nawet gorszej, co od Josha. Jednak nie. Jej rodzicielka przywitała się grzecznie po czym stwierdziła, że nie ma do niej żalu, że się nie odzywała. Po to przecież wyjechała. By cieszyć się wolnością. Maya zaśmiała się gorzko.
    - Wolnością powiadasz? No to posłuchaj, co mam ci do powiedzenia. - I opowiedziała jej wszystko. O porwaniu, o torturowaniu. Nie wspominała o kłótni z przyjaciółkami. Na to jeszcze przyjdzie pora. Teraz najważniejsze były inne pytania. - Więc jak, wiesz, kim są Strażniczki? I czy mają coś wspólnego z moim naszyjnikiem? Bo tylko tyle zdołałam wywnioskować. Zawsze powtarzałaś, bym strzegła go jak oka w głowie.
    - Tak - szepnęła.
    - To dlaczego mi nic o nich nie powiedziałaś? - wyrzuciła jej Maya.
    - Bo byłaś jeszcze za młoda! Naprawdę chcesz znać prawdę?
    - Jeszcze się pytasz? Oczywiście, że tak. Skoro mam za to coś zginąć, to chyba powinnam wiedzieć, ile warta byłaby moja śmierć. Czy w ogóle warto ginąć za taką małą rzecz.
    - Nie ocenia się rzeczy po pozorach! - upomniała ją mama. - I co ty wygadujesz? Nie umrzesz!
    - Tak? To ciekawe, bo już raz otarłam się o śmierć przez ten naszyjnik! Powiesz mi wreszcie, dlaczego jest taki ważny?
    - Tak, ale jeśli stoisz, to lepiej usiądź. I proszę, nie przerywaj mi, bo to długa historia i nie chcę niczego pominąć. Szkoda tylko, że musisz dowiedzieć się w ten sposób...


~~~*~~~*~~~*~~~

    Hej :) Macie wcześniej, bo tak. Długo musieliście na ten czekać, więc mogę trochę wcześniej dodać. Szkoda tylko, że jest coraz mnie wyświetleń i komentarzy. No nic, ale po dzisiejszej chemii i fizyce nic mnie już nie zdołuje ;p
    Nie wydaje Wam się czasami, że Maya ma jakieś dziwne huśtawki nastroju? :D Bo mnie to się zdaje co najmniej dziwne :D No ale to jest taka bohaterka, której szybko nie ujarzmię, dlatego za wszystkie niestosowne ustępstwa od normy przepraszam. No i koniecznie komentujcie. Może macie jakieś sugestie do tego, co miałoby się wydarzyć? :) Bo bardzo lubię czytać Wasze pomysły nawet jeśli miałabym ich nie użyć, ale może akurat, któryś mi się spodoba? :)
    Ściskam Was mocno!

6 komentarzy:

  1. Notatki May są cudowne.
    Zazdroszczę ci tej lekkości pisania.
    Oj to, że ma te swoje huśtawki nastrojów jest jeszcze ciekawsza jako główna bohaterka.
    Nowa BFF o imieniu Alex...ciekawe.
    Widać, że tęskni za znajomymi.
    Po prostu cudowny, wart było czekać.
    Dziękuję za każdy twój komentarz i wsparcie. Próbuję odwdzięczać się tym samy na ile mogę.
    Pozdrowienia i Powodzenia.
    Mia Rosa

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER rozdział warto było czekać! Nie mogę się doczekać następnego i tych wyjaśnień May mamy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę się zgodzić, że te huśtawki nastroju Mai są trochę dziwne...
    Rozdział fajnie napisany, tylko skoda, że ucięty w TAKIM momencie :)
    Przydałoby się trochę akcji i osobiście bardzo lubię czytać przemyślenia pozostałych uczestników wycieczki...
    Wierzę, że Chloe, Diana i Wendy pogodzą się z Maią i że różnica poglądów w niektórych sprawach nie stanie na przeszkodzie ich przyjaźni...
    Czekam na ciąg dalszy
    Całusy od Soundless :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Heeej ;* Rozdział cudowny :) Właśnie świetnie ukazujesz te huśtawki nastroju Mai! :D Przez to można ją lepiej poznać. Mi tam się podoba ^^ Przecież każdy ma czasem gorszy nastrój i czas na przemyślenia, co jest zupełnie normalne :D Ech... rozumiem Mayę. Widać, że jej przyjaciółki wiele dla niej znaczą. Ja ogólnie uważam, że każdy ma prawo do własnych pasji, zainteresowań, ale nie można pewnych rzeczy po prostu przegapić. Nie można pozwolić żeby nasze własne sprawy przesłoniły nam to, co tak naprawdę jest ważne. Okej. każdy może mieć swoje ulubione tematy, pasje, ale najważniejsze żeby zawsze trzymać się razem i mimo tego wszystkiego czuć ze sobą więź, na tyle mocną, by móc na siebie zawsze liczyć. Alex pokazała się tu naprawdę z super strony :) Polubiłam ją. Hahah uśmiałam się przy tej rozmowie telefonicznej xd Świetne to było. A teraz czekam na dalszy ciąg no i zobaczymy co wyniknie z rozmowy Mai z mamą ;) Czekam z utęsknieniem ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty to zawsze wiesz, jak mnie rozweselić i pocieszyć!! Zwykle tutaj nie odpowiadam na komentarze, ale na ten muszę! Bo to, co napisałaś jest takie cudowne! Takie prawdziwe! Sama wiesz ;p Aż się rozpłakałam! ;* Dziękuję ♥ Każdy Twój komentarz jest takim jakby podsumowaniem rozdziału. Ujmujesz wszystko to, czego nie dopowiedziałam, a co widać ;p No i cieszę się, że mnie rozumiesz, jak nikt inny w tych kwestiach :D Ty i Ala jesteście mega zarąbiste, wiecie o tym? ;*

      Usuń
  5. Pytasz, to odpoeiadam. Maya wygląda na rozkapryszoną dziewczynę. To chyba ten naszyjnik tak działa, że wszyscy chłopcy koło niej biegają :))
    Przyjaźń działa w obie strony i to coś więcej niż wspólne zainteresowania. Ba! One nawet nie są konieczne :)) Przy przyjaźni wiesz, że możesz na kimś polegać, że pomoże załatwić nocleg, gdy wyrzucą cię z domu, że przyjdzie na pogrzeb członka Twojej rodziny i położy rękę na ramieniu, że możesz zadzwonić i się wypłakać. Przyjaźń jest wtedy, gdy gotowa jesteś podobnie odpłacić bez pytania.
    Moja przyjaźń trwa już kilkanaście lat. I choć przez długi czas nie było między nami kontaktu (era bezinternetowa), przetrwała. Przyjaźń to coś więcej niż kłótnia o kolejnego chłopca. Wybieraj rozsądnie (chłopca), stawiam mu wymagania.

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony