wtorek, 6 sierpnia 2013

*6. Grief and pain.

Coś podkusiło mnie, bym tego dnia odwiedziła szpital.
Byłam w nim kiedyś, gdy złamałam nogę i gdy wujek był chory. Szpital jak szpital. Wielki budynek, a w nim pełno chorych ludzi. Cały przesiąknięty bólem i cierpieniem, przyprawiał mnie o dreszcze.
Weszłam do pierwszej lepszej sali. Rozejrzałam się dookoła. Stało tam jedno łóżko, a na nim fioletowo - różowa pościel. To na nim leżała dziewczyna, na oko w moim wieku. Miała ciemne, lekko kręcone włosy, które teraz związane zostały w kitkę. Prosty zgrabny nos, wachlarz czarnych rzęs i ciemne brwi, ułożone w idealne łuki.
Wyglądała ślicznie. Chyba spała, bo oczy miała zamknięte, a klatka piersiowa powoli, równomiernie podnosiła się i opadała. Była podłączona do jakiejś aparatury, która cicho pikała i do kroplówki, z której przez szereg rur sączył się płyn i wlewał do organizmu dziewczyny przez żyły. Spojrzałam na kartę pacjenta, przewieszoną przez oparcie łóżka.
Emily Rodriguez, lat 17. Ciężkie rany spowodowane wypadkiem samochodowym. Krwotok wewnętrzny, jak i głęboka rana kuta. Straciła dużo krwi. jest pod stałą opieką lekarzy. Przeszła już dwie operacje.
Tyle zrozumiałam z długiej listy, napisanej pokręconym pismem lekarza. Innych rzeczy nie rozumiałam. Potem wypisane były leki, jakie przyjmowała, podpisy, daty. Leżała w szpitalu już od kilku tygodni.
Przeszłam przez ścianę i skierowałam się w stronę pokoju lekarskiego. Akurat dwóch lekarzy rozmawiało o stanie zdrowia Emily. Nie dawali jej szans na wyzdrowienie. Właśnie lekarz prowadzący miał iść poinformować o tym rodzinę. Zasmuciłam się. Ona jest taka piękna... nie może umrzeć! Na pewno ma chłopaka, przyjaciół, rodzinę. Na pewno ją kochają i chcę, by żyła.
Poszłam do sali, w której leżała Emily. Stanęłam nad jej łóżkiem i wpatrywałam się w jej spokojne, śliczne rysy twarzy. Za drzwiami słyszałam rozmowę prowadzoną między lekarzem, a kimś z rodziny Emily.
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. nagle ciche pikanie przeszło w jeden długi pisk. Do sali wpadł lekarz, a za nim trzy pielęgniarki. Jedna siostra rozmawiała z roztrzęsioną kobietą, która krzyczała coś widząc, że dzieje się coś złego,
chciała podejść do łóżka. Reszta zajęła się przywracaniem dziewczyny do życia. W tym samym czasie przyszło jeszcze dwóch lekarzy. jedna pielęgniarka wdmuchiwała powietrze w płuca Emily za pomocą takiego niebieskiego balona i rur, wystających z jej gardła. Wysoki ciemnowłosy lekarz uciskał klatkę piersiową, tam gdzie znajduje się mostek. Drugi doktor, starszy od pozostałych przygotowywał elektrowstrząsy. Trzeci i najmłodszy, zapewne student, tylko się przyglądał. Pielęgniarki kręciły się wokół łóżka, wypełniając polecenia. Podawały dziewczynie nowe leki za pomocą kroplówki. A ja stałam i patrzyłam jak z każdym uciskiem na klatkę ucieka z niej życie.
Po może pięciu minutach zauważyłam coś dziwnego. Z ciała dziewczyny zaczął wydobywać się lekko przeźroczysty dym. Po chwili uformował się w postać Emily. Uśmiechnęła się do mnie, frunąc ku sufitowi.
" Będzie dobrze, zobaczysz." - powiedziała bezgłośnie i zniknęła. Lekarze nadal ją reanimowali, a ja zaczęłam rzewnie płakać, odwracając od jej ciała wzrok.
Chciałam żyć! Dopiero teraz zdałam sobie sprawy jakie życie jest ważne. Lecz ja już nic nie mogłam zrobić. Dla mnie było za późno.
Nagle niewidzialna siła pociągnęła mnie w górę. Wyleciałam na drów i leciałam, leciałam nad miastem, płacząc i krzycząc zdezorientowana. W końcu doleciałam do jakiegoś lasku. Upadłam na małą polankę, otoczoną ze wszystkich stron drzewami. Ktoś się odezwał. Był to bardzo niski, władczy, ale spokojny głos.


******

Wiem, że mój ostatni post był strasznie krótki, dlatego postanowiłam dodać kolejny już dzisiaj :)
Oj tak Marchewa wielkimi krokami zbliża się coś. To coś nazywa się końcem ;p

4 komentarze:

  1. Przedostatni rozdział ;(
    czy przed przedostatni... I don't remember...
    No świetnie.. tam sie pomyliłaś raz... Zamiast Emily napisałaś Maya...
    Wyłapuje błędy jak ty i Alice :D
    Weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. już koniec przecież dopiero się zaczęła...
    rozdział fajny, no nie wiem co jeszcze dodać
    Weny!
    Rosemarie
    PS. Zaczęłam czytać to opowiadanie i stwierdzam,że tamta dziewczyna również jak ty ma dar do pisania, opowiadanie świetnie się czyta tylko wyłapuje pewne nieprawidłowości, no bo to jest po bitwie(po 7 części) to chyba jeden z bliźniaków nie żył... było jeszcze parę innych nieprawidłowości ale mniejsza z tym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem ja też to zauważyłam, ale teraz zaczęłam szukać właśnie opowiadań o Hogwarcie i w pewnych jest, że Fred żyje, że Snape żyje i wielu innych, którzy zginęli. :)

      Usuń
    2. No bo w sumie gdyby nie bylo Freda i Snapa to by juz nie to samo bylo:) spodobalo mi sie tamto opowiadanie dzieki za linka;) Rosemarie

      Usuń

Mrs Black bajkowe-szablony