wtorek, 27 sierpnia 2013

Epilog.

Rano obudziłam się w ramionach Shane'a. Na początku nie miałam pojęcia co tam robię, lecz po chwili wszystko do mnie dotarło.
Chłopak obudził się parę minut później, gdy próbowałam wyswobodzić się z jego ramion. Ten nic sobie z tego nie zrobił, przygarnął mnie do siebie jeszcze mocniej, by pocałować mnie. Nie przelotnie w policzek, ale długo i namiętnie w usta. Bardzo mi się to podobało, ale kompletnie go nie rozumiałam. I koniecznie musiałam iść do łazienki.
- Co ty robisz? - spytałam zdziwiona, odsuwając się od niego.
- Ja... Chcę Ci powiedzieć, że mi się podobasz - szepnął mi w usta, po czym musnął je swoimi. Patrzył na mnie intensywnie. Oczekiwał jakiejś odpowiedzi, ale mnie zamurowało.
- Ja nie wiem co powiedzieć...

- Najlepiej prawdę - zaproponował.
- Dobra - odważyłam się. - Ja też cię lubię i to bardzo, ale to wszytko jest dla mnie takie nowe... Muszę przywyknąć do tego, że mogę już wszystkiego dotknąć. Że mogę  dotknąć Ciebie, że ty możesz dotknąć mnie.... Daj mi trochę czasu. Poza tym my się tak na prawdę nie znamy... A teraz przepraszam, ale muszę szybko do łazienki - oznajmiłam i wybiegłam z pokoju.
Po śniadaniu Shane zabrał mnie do tego wielkiego magazynu. Ochrona nie robiła kłopotów, gdy pokazałam kluczyk i powiedziałam, do której skrytki chcę zajrzeć. Zabrałam wszystko i wpakowałam z pomocą Shane'a do jego auta. Potem wróciliśmy do domu i tam pomógł mi przy rozpakowaniu wszystkich pudeł. Po południu zrobiłam obiad, a gdy go jedliśmy państwo Anderson powiedzieli mi, że są oficjalnie moimi opiekunami prawnymi. Znaczy będą, bo to nie takie łatwe. Ale mogłam z nimi mieszkać.

Dziś mija pół roku odkąd zamieszkałam z Shanem i jego rodziną. Czuję się o wiele lepiej, wiedząc, że mam kogoś na kogo mogę liczyć.
Tworzymy z Shanem świetną parę. Nie idealną. Takie nie istnieją, ale ja kocham go takiego jakim jest.
Z moją byłą rodziną nie spotkałam się ani razu. Nawet przypadkiem przy moim grobie, do którego regularnie chodzę.
To koniec mojej opowieści. takie było moje życie. Nie usłane różami. Chociaż... Różami pełnymi kolców... To by się zgadzało.
Muszę kończyć. Za dziesięć minut idę na randkę z Shanem. Życzcie mi powodzenia!

Ps. Oboje z Shanem uwielbiamy czerwone tulipany!






KONIEC!!! 




Hej. Oto dobiegliśmy do końca tego opowiadania :) Zróbcie mi tę przyjemność i jeśli to czytasz to skomentuj! Chcę wiedzieć jaka jest wasza opinia :) Dziękuję Rosemarie i Marchewie za wasze komentarze ;** i wszystkim innym, którzy wchodzili i czytali ♥
Na koniec macie takie dwa obrazki, które dzisiaj znalazłam :) Zaglądajcie na mojego drugiego bloga, choć jeśli Marchewa się zdecydowała to na tego wkrótce też :D
Cześć ;*

7 komentarzy:

  1. Bosko, co z tego że króciutki... Czadoskie te rysunki.. w szczególności ten pierwszy "take what you need" Ja wiem czego potrzebuję... ale nie bede zamęczać moimi wywodami... No cóż, tak zdecydowałam się na to by opublikować tu opowiadanie. Niebawem pierwszy post. I promise. Komentujcie kochani, komentujcie. Ja robię to zawsze jeśli czytam bo wiem ile to znaczy dla autora bloga. Sama też przecież bloga prowadzę. Nie wiem co tu jeszcze...
    To chyba tyle...
    A i nie ma za co kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie zakonczylas, bardzo pomyslowe:). Mam nadzieje ze na tym blogu pojawi sie jeszcze twoje opowiadanie, bardzo lubie twoj styl pisania:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brakuje mi zakładki "o mnie". Ile ty masz lat?

    OdpowiedzUsuń
  4. Rodzice Shane'a zostali prawnymi opiekunami Lexi, więc razem z Shanem nie mogli być parą, bo stali się przyrodnim rodzeństwem. Zbyt banalne jest to, że państwo Anderson tak po prostu przygarnęli pod swój dach dziewczynę, której w ogóle nie znali.
    Podoba mi się Twój styl pisania, ale moim zdaniem fabuła fatalna, chociaż można ją było lepiej rozbudować i pozmieniać parę rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow ale świetne opowiadanie!! :D dopiero co je przeczytałam... Naprawdę bardzo dojrzałe :) i no po prostu aż nie umiem znaleźć słów *.* gratuluję :D.bardzo mi się podobało ;) mił się czytało xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę cię, nie załamuj się ewentualnym brakiem komentarzy! To, że nikt się nie wpisuje nie oznacza, że nikt nie czyta! Nie zniechęcaj się takimi głupotami, bo naprawdę nie warto. I bądź dumna ze swoich tekstów! Nie pisz rzeczy typu "przepraszam, że tak krótko i beznadziejnie". Po prostu czasami brak ci wiary w siebie, a jest to raczej nieuzasadnione, ponieważ masz ogromny potencjał! Ja mam aż cztery blogi, na których łącznie znajdzie się może pięć komentarzy, więc nie jest źle!
    I pamiętaj. Jesteś pisarzem. Pisarze to wredne, narcystyczne ryje - nawet, jeśli nie jesteś pewna swojego tekstu, musisz pokazać, że jest inaczej. To sztuka, która bardzo przyda ci się w przyszłości, jeśli będziesz chciała coś wydać, więc dobrze jest ćwiczyć jak najwięcej!
    Nie przedłużam, lecę dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony