niedziela, 18 sierpnia 2013

*8. New life.

Z lasu od razu poszłam na cmentarz,
po drodze kupując parę kwiatków. Od dzisiaj nazywałam się Lexi Edwards. Byłam nieco niższa, miałam dłuższe, jaśniejsze włosy i oczy błękitne jak spokojne morze. Bóg powiedział, że postara się o jakieś mieszkanie i miejsce w mojej dawnej szkole. Oznajmił też, dając mi mały kluczyk, żebym wzięła swoje rzeczy z tego wielkiego magazynu. Ale najpierw cmentarz.
Szybko znalazłam swój grób. położyłam na płycie czerwone tulipany i usiadłam na ławeczce. Wpatrywałam się w swoje dawne imię i nazwisko, datę urodzin i datę śmierci. Pod spodem napisano: "Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony". Nie mogłam oderwać wzroku od tych liter, jakby mnie zahipnotyzowały.
Nagle, jakby znikąd, strasząc mnie pojawił się Shane z czerwonymi tulipanami. Był w szoku, gdy mnie zobaczył.
- Kim jesteś? - spytał, wymieniając kwiaty w wazonie. Włożył również przyniesione przeze mnie tulipany.
- Ja jestem... Eve... Znaczy jestem... byłam jej przyjaciółką... - zająkałam się. - Lexi - wyciągnęłam do niego dłoń, którą niepewnie uścisnął. W tym samym momencie, w którym moja skóra dotknęłam jego, spojrzał mi głęboko w oczy i jeszcze bardziej się zdziwił.
- Eve? - szepnął. - Ale jak? - spojrzał na mnie od góry do dołu. - Przecież ty byłaś... A teraz jesteś...
- Co? - zdezorientował mnie tym. - Jestem Lexi.
- Nie musisz przede mną udawać. Jakoś udało ci się przybrać ludzki wygląd - uśmiechnął się,
podchodząc do mnie i przytulając do siebie. - Nie mogę w to uwierzyć. To naprawdę ty - zaśmiał się znów na mnie spoglądając. - I mogę cię dotknąć. Co prawda wyglądasz nieco inaczej, ale to nic....
- Czekaj, czekaj! Okej, byłam Eve, ale teraz nazywam się Lexi, tak? - pokiwał głową na znak, że się zgadza.
- Skąd wiedziałeś? Jak... Jak mnie poznałeś?
- Sam nie wiem. Gdy mnie dotknęłaś, poczułem, że to ty. Może to przez to, że te twoje łzy uleczyły moje rany. W końcu dopiero po tym cię zobaczyłem. może to coś podobnego...
Wzruszyłam ramionami. Nie miałam pojęcia co się stało. nadal byłam oszołomiona, by trzeźwo myśleć. Shane znów się zaśmiał, przytulając mnie do siebie.
- To... nadal mieszkasz u rodziców? - spytał nieśmiało.
- Nie mam rodziców. Z ginęli w wypadku samochodowym. Teraz nikogo już nie mam - powiedziałam, starając się, by głos mi nie zadrżał.
- To gdzie będziesz spała? - zapytał. Wzruszyłam tylko ramionami. - no to może wprowadzisz się do mnie? Starzy nie będą mięli nic przeciwko - uśmiechnął się. Zaskoczył mnie tym kompletnie. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- To bardzo miłe z twojej strony, - zawahałam się. "Zgódź się" usłyszałam dobrze mi znany głos Boga. - ale nie wiem. Muszę to przemyśleć.
- och no proszę cię, przecież nie masz gdzie iść - rzekł. Słyszałam w jego głosie prośbę. Uśmiechnęłam się mimo woli.
- Dobra. jeśli twoi rodzice nie będą mięli nic przeciwko...
- Na pewno. Chodź. Pokażę ci dom i przedstawię Cię swoim rodzicom - pociągnął mnie w kierunku bramy. przez całą drogę trzymał mnie za dłoń. Potem splótł
nasze palce i poprowadził do swojego domu.
Z cmentarza do niego nie było daleko. Już po chwili staliśmy przed bramą. Przeszliśmy podjazd i stanęliśmy na ganku. Dom był strasznie wielki.
Shane otworzył kluczem drzwi i przepuścił mnie. Stanęłam w korytarzu i czekałam na chłopaka. Potem razem z nim weszłam do salonu, gdzie jego rodzice oglądali telewizor.
- Mamo! Tato! - odwrócili się w naszą stronę. - Cześć. Poznajcie, proszę to jest... Lexi, Lexi to są moi rodzice.




******

Hej, przepraszam was, że nie dodałam tego wcześniej, ale jakoś tak wyszło. Zapomniałam, że ostatni rozdział dodałam tydzień temu :) Jeszcze tylko dwa tygodnie wakacji!! Rozumiecie to? ;( Strasznie mi się nie chce iść w tym roku do budy. Będzie w niej teraz tak cicho i spokojnie jak '97 odszedł...
Do następnego ;*

2 komentarze:

Mrs Black bajkowe-szablony