niedziela, 29 września 2013

Love is blindness (fourth)

*

Nie wiem co mnie obudziło, ale cokolwiek to było, przeklinałam to później tysiąckrotnie.
- Witak królewno - rzekł Zayn, wpatrując się w punkt nad moim ramieniem i całując mnie w czoło.
Nie tyle całując, co dotykając go wargami.
- Cześć Zayn - uśmiechnęłam się.
Tak dobrze czułam się w jego ramionach. Może to paradoksalne, ale czułam się bezpiecznie. Inni woleli z nim się nie spotykać, nie narazić się na jego gniew. Był dilerem, handlarzem bronią, groźnym gangsterem, a ja czułam się przy nim jakbym miała swój własny azyl.
Spojrzałam w jego oczy. Ujrzałam w nich to to zwykle. Chłód i bezdenną głębię. Zasmuciłam się. Jeszcze tak niedawno parzył na mnie z czułością, miłością, pożądaniem, zachwytem. Mimo to ciągle trwaliśmy wtuleni w siebie jakbyśmy stanowili jedno. Głaskał mnie maniachalnie dłonią po plecach.
- Coś się stało? - spytałam.
- Nie, skąd - odparł.
- Na pewno?
Potem szczerze znienawidziłam siebie za wypowiedzenie tego słowa.
- Ależ oczywiście, że wszystko jest w porządku - wybuchnął. - Gang Brown'a wybija naszych jak kaczki, Will przepadł gdzieś bez śladu, a jeszcze teraz przespałem się z dziewczyną, której nie powinienem nawet dotknąć, poza tym to nic się nie stało - odparł ironicznie.
Poczułam jak drżę po tak gwałtownym wybuchu.
- Przepraszam - westchnął i pocałował mnie w czubek głowy.
- Ale dlaczego nie wolno ci mnie dotykać? - spytałam.
- Taka jest zasada. - starannie dobierał słowa. - Wspólników nie łączy nic więcej niż przyjaźń. Poza tym gdyby Trevor się dowiedział...
- Ale on przecież nie żyje - odparłam.
- No tak - potwierdził szybko.
Jak dla mnie za szybko. Czy on coś przede mną ukrywa?
Usiadł na łóżku spuszczając nogi na podłogę. Oparł łokcie na kolanach zwieszając dłonie w dół.
- Lepiej będzie jak zapomnimy o tym co się tu wydarzyło zeszłej nocy. Gdy rozprawimy się z gangiem Brown'a we wtorek, rozdzielimy się. Wynajmę ci mieszkanie z dala od mojego. Będziesz mogła spokojnie zacząć żyć od nowa - oznajmił, wstał i wyszedł z pokoju odpalając fajkę i nawet na mnie nie patrząc.
Tylko co jeśli ja nie chcę układać sobie życia od nowa? Przecież jestem spadkobierczynią "firmy" ojca. Siedzę w tym tak jak Zayn. A poza tym ja kocham tego dupka!
Zachciało mi się ryczeć. Czy ja zawsze muszę sobie tak wszystko komplikować?
Nagle poczułam w gardle ostatni posiłek. Pognałam do łazienki, by ukłonić się sedesowi. "No i mamy skutki picia wódki" powiedziałam sama do siebie.  Gdy już byłam w stanie nie puścić pawia, gdy się podniosę, postanowiłam się ubrać. Czarne spodnie, czarna bokserka i koszula w kratę, na nogi wciągnęłam czarne buty. Umyłam zęby i wytuszowałam rzęsy po czym rozczesałam włosy i udałam się do pokoju. Usiadłam na łóżku i patrzyłam się tępo w okno obracając w palcach nieśmiertelnik. Niedługo potem wrócił Malik.
- Zbieraj się. Idziemy. Mamy wiele spraw do załatwienia.
Nic nie powiedziałam. Wstałam ociężale z materaca i udałam się za nim.

*

Następny tydzień wyglądał podobnie. Ciągłe zebrania, na które zabierał mnie bądź też nie Zayn. Omawialiśmy różne wersje napadu. Malik jednego razu przedstawił mi jakiegoś swojego kumpla Nathana, który uczył mnie jak posługiwać się bronią. Uczono mnie też sztuk walki.Zapomniałam też dodać, że ciągle miałam wymioty.  Zwykle z samego rana lub późnym wieczorem. W końcu bojąc się o swoje zdrowie ubrałam się i wyszłam do lekarza. Zayn był akurat na zebraniu, na które mnie nie zabrał. On też z resztą zauważył, że coś ze mną nie tak. Zbywałam go, że to przemęczenie. nie wiem czy uwierzył.
Długa kolejka do gabinetu lekarskiego. Tak przynajmniej mi się zdawało, gdy weszłam do przychodni. Okazało się, że całe to zgrupowanie jest tu w całkiem innym celu. Każdy z obecnych tutaj przyszedł tylko na szczepienie, które wykonywała pielęgniarka w swoim gabinecie. Gabinet lekarski był wolny. Zapukałam, a gdy usłyszałam "Proszę", nacisnęłam klamkę i znalazłam się w środku.

*

Gdy usłyszałam diagnozę, myślałam, że po prostu się przewrócę.
Jestem w ciąży. Ojcem dziecka na sto procent jest Zayn. Z nikim innym przecież nie spałam. Mało brakowało, a bym się rozpłakała. Lekarka napisała mi skierowanie do ginekologa na jutro rano.
Wyszłam z gabinetu z dodatkowym zmartwieniem na barkach. Czy mam mu powiedzieć? Jak zareaguje? Tysiąc pytań i milion wizji wirowało w mojej głowie. Co ja teraz zrobię? Mam dopiero 18 lat!
Do końca dnia siedziałam oszołomiona (coś było innego ale nie mogę się rozczytać) i nic się nie odzywałam. Ledwo przytomna robiłam to co kazał mi Malik. Każde spojrzenie na niego sprawiało mi ból. Powstrzymywałam się ze wszystkich sił żeby tylko się nie rozpłakać.
Wieczorem gdy siedziałam z podkulonymi nogami na łóżku, Zayn nie wytrzymał.
- Co się dzieje do jasnej cholery? - ryknął.
Wzdrygnęłam się gwałtownie.
- Nic. To przez tą jutrzejszą akcję - w sumie nie bardzo minęłam się z prawdą.
Tego też się bałam.
- Wszystko się uda - zapewnił. - A potem wszystko będzie po staremu. Będziemy mieli spokój.
"Nie będzie po staremu. Tu się mylisz". Kiwnęłam głową i dalej siedziałam smętnie patrzą się we własne kolana.
- Co ci znowu jest? - krzyknął wkurzony,
- Nic - odparłam.
- Jak to nic? - złapał mnie za nadgarstki i zmusił do patrzenia na siebie. - Przecież widzę! Na oczy mi jeszcze nie padło. Gadaj, ale już! - zażądał patrząc stalowym wzrokiem prosto w moje oczy.
Westchnęłam. No cóż...
- Mam pytanie, ale to tylko tak sobie i ciągle się zastanawiam jakbyś na nie odpowiedział. - zaczęłam.
- Zapytaj to się dowiesz - poluźnił uścisk ciągle patrząc mi w oczy.
- Chciałbyś mieć dzieci?
Popatrzył na mnie jak na wariatkę.
- Ty tak na serio? - spytał.
- Tylko się pytam - odparłam.
- Szczerze mówiąc nie jestem najlepszym kandydatem na ojca. Pomyśl logicznie. Diler, gangster, handlarz bronią. Czy tym zajmuje się normalny ojciec dziecka? - zapalił papierosa znów siadając na skraju łóżka i patrząc w okno z zamyśleniem.
- Ale ja się pytam czy ty chciałbyś mieć dzieci. Tak sam z siebie.
- Nie - odpowiedział. - Nie chcę mieć dzieci. A tak w ogóle to dlaczego pytasz? - spytał i zaciągnął się dymem.
- Bo... - zastanawiałam się czy powiedzieć mu prawdę.
- Bo...? - zachęcił.
- Jestem w ciąży. Z tobą - wyszeptałam.
Otworzył usta aż my wypadła fajka. Przydepnął ją butem i raptownie znalazł się obok mnie.
- Co ty pierdolisz? - spytał łapiąc mnie za nadgarstki.
- Jestem w ciąży, a ty jesteś ojcem - jęknęłam.
- Kłamiesz! - ryknął.
- Mówię prawdę! - wykrzyknęłam mu prosto w twarz.
- Kłamiesz, bo boisz się, że cię zostawię! Nie potrafisz żyć beze mnie, dlatego to wymyśliłaś, żeby mnie zatrzymać przy sobie! - krzyknął z furią w oczach.
- Rozumiem, że nie chcesz tego dziecka. Niczego od ciebie nie oczekuję. Chciałam byś wiedział. Sama siebie przecież nie zapłodniłam! - zawołałam ze łzami w oczach.
- Nie chcę tego bachora! - ryknął i wstał po czym uderzył pięścią w ścianę. - Ciebie też nie chcę! Nie kocham cię i nigdy nie kochałem!
- Nienawidzę cię! - wykrzyczałam do jego pleców, gdy zabrał dupę w troki i wyszedł trzaskając drzwiami tak mocno, że o mało nie wypadły z zawiasów.
Rozpłakałam się. Skąd ja wiedziałam, że tak będzie? Po co mu mówiłam? Chociaż i tak by się dowiedział...
Skuliłam się na łóżku w pozycji embrionalnej i płakałam, płakałam, płakałam. Aż w końcu zasnęłam.

*

Zayn nie wrócił na noc. Przynajmniej nie do łóżka. Może spał na kanapie? Taką miałam nadzieję. Nadzieja matką głupich,. ale każda matka swoje dzieci kocha. Gdy po cichu, na palcach podeszłam do drzwi i uchyliłam je, odetchnęłam z ulgą. Był tu. Spał na sofie przykryty kocem. Wyglądał tak niewinnie kiedy spał. Nie pomyślałabym, że jest takim bezdusznym człowiekiem. Usiadłam krzyżnie na ziemi tuż obok ściany i zagłębiłam się w myślach obracając w palcach nieśmiertelnik, wiszący na mojej szyi - podarunek tamtej pamiętnej nocy. Z resztą nie tylko to mi zostało dane. Co ja teraz mam zrobić? Nawet pracy nie znajdę, a na Zayn'a nie mam co liczyć. Sam przecież mi to powiedział. Może nie dosłownie, ale ostatnie zdanie jakie do mnie wypowiedział, zbyt dobitnie dało mi do zrozumienia, że będę samotną matką. Może lepiej byłoby gdybym tu nie przychodziła i nie pytała Johna o nic? Wtedy byłabym tylko już martwa, a teraz jestem w ciąży z kimś, kto mnie nie kocha, nie chce tego dziecka i jest  kompletnym sukinsynem.
Wyrwałam sić z osłupienia. Przecież ja mam wizytę u ginekologa! Ubrałam czarne spodnie, czarną bluzkę i skórzaną czarną kurtkę. Założyłam znienawidzone buty, które teraz wydawały się nie takie złe. Pociągnęłam rzęsy maskarą i rozczesałam włosy. Tak naszykowana po cichutku wyszłam z domu żeby tylko nie obudzić Zayn'a. Zamaszystym krokiem przemierzałam ulice miasteczka aż w końcu dotarłam do celu mojej podróży. Przeszły mnie ciarki. Dlaczego wizyta u lekarza przyprawia mnie o zawrót głowy? Uregulowałam oddech i pewnie weszłam do środka. Wewnątrz nie było nikogo poza drobną kobieciną w małej recepcji.. Podeszłam do kontuaru. Kobieta podniosła na mnie wzrok znad swoich okularów.
- Dzień dobry - powiedziałam i przestraszyłam się echa, które rozniosło się po pomieszczeniu. - Ja do doktor Gryffin. Zostałam tu skierowana przez doktor Clue - podałam jej świstek, który dostałam wczoraj od lekarza.
Ta przyjrzała mu się dokładnie po czym przywołała na twarz życzliwy uśmiech i rzekła:
- Chodź za mną kochaniutka, zaprowadzę cię - wyszła zza lady i powędrowała korytarzem, a ja podreptałam za nią.
Zapukała do drzwi po lewo, gdy usłyszała "Proszę" otworzyła drzwi i powiedziała:
- Pacjentka do pani.


***

Witam was kochani czytelnicy. Dziękuję ogromnie za te 16 komentarzy, które się ukazały pod poprzednimi trzema częściami tej krótkiej historii oraz całe 110 wyświetleń. Jesteście kochani! A wracając... Jest to przedostatni rozdział tego opowiadania (blog będzie jednak dalej prowadzony przez Zuzkę.M) w przyszłym tygodniu ostatni rozdział tego opowiadania. No to chyba na tyle. Pozdrowionka. Wasza
~Marchewa~

5 komentarzy:

  1. huehuehue i po co ja wczoraj się tak spieszyłam, by to przepisać jak i tak to skróciłaś ? ;p
    Rozdział świetny, już go nawet nie czytałam :D
    Czekam na kolejny! I sorka, ale mi się gadu zacięło i kompletnie się nie chce otworzyć -,- ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Juz koniec ?o rany to naprawde bardzo krotkie opowiadanie. . . No coz no to zycze weny Zuzce i tobie Marchewa.;) Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
  3. Juz koniec ?o rany to naprawde bardzo krotkie opowiadanie. . . No coz no to zycze weny Zuzce i tobie Marchewa.;) Rosemarie

    OdpowiedzUsuń
  4. WHAT????!!!!! JAK TO KONIEC???!! CZY CHCESZ KOCHANA MARCHEWO ŻEBYM ZAWAŁU DOSTAŁA?? Najpierw mi tu wyskakujesz z tym że Zayn nie może być z Lottie. Następnie że ona jest w ciąży. Kolejne to to że on nie chce i dziecka i jej. A teraz że koniec??? Nie, nie i nie. Ja się nie zgadzam bo to jest świetne i skończyłaś w takim momencie, że mam ochotę krzyczeć ale nie mogę bo moi współlokatorzy jeszcze śpią. :D

    Weny kochana :*

    xoxo Lexi

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak mozesz co? Nie ja sie na cb fochne ja tu sie wkrecam wgl a ty wyskakujesz z takim czyms nie ladnie nie ladnie.
    Ada. xxx

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony