sobota, 13 czerwca 2015

~43~


    - To musi być jakaś pomyłka - stwierdził kategorycznie Shane, wpatrując się w zielony naszyjnik jakby był zaklęty. Zdążył już wyśmiać Mayę za tak absurdalną myśl, przejść kilka razy przez jej pokój, by w końcu usiąść na łóżku naprzeciwko niej. Wcześniej długo czekał, by przyzwyczaić się do myśli, że należy do Zakonu. Teraz dziewczyna mówi mu, że jest jakimś potomkiem wielkiego króla, którego do niedawna nie znał nawet z legend. To dla niego zdecydowanie za dużo w krótkim czasie.
    - Ale nie jest - powiedziała uspokajająco, nadal się uśmiechając. Odkąd dowiedziała się prawdy, uśmiech nie opuszczał jej ust. Od niemal godziny próbowała przetłumaczyć blondynowi, że jest tak, jak ona mówiła, lecz on nie chciał jej słuchać. Spojrzała na niego niemal błagalnie. - Musisz mi zaufać. Wiem, co mówię - zapewniała go. Mimowolnie przybliżyła się do niego i położyła dłonie na ciepłych policzkach. Poczuła jak ciało chłopaka zadrżało pod wpływem jej dotyku.
    - Ufam ci - szepnął delikatnie, przysuwając się w jej stronę. Gdy milimetry dzieliły ich nosy od siebie, przymknął na chwilę powieki. Gdy znów na nią spojrzał, dostrzegła w jego oczach pewien błysk, który nakazał jej zrobić to, co zrobiła. Pochyliła się i pocałowała go. Shane uśmiechnął się, lecz nie był jej dłużny, natychmiast oddał pieszczotę. Nie okazał się niewinnym całusem; wręcz przeciwnie - długi, namiętny, pełen pasji i oddania pocałunek, który mówił wszystko, nawet to, czego ani Maya, ani Shane do tej pory nie byli świadomi.
    - Ufam ci - powtórzył jeszcze raz, gdy się od siebie odsunęli. - Ale to nie oznacza, że uwierzę we wszystkie bzdury, jakie mi powiesz - odezwał się zaczepnie lecz z przekonaniem. Uderzyła go delikatnie w ramie.
    - To nie jest śmieszne - odpowiedziała, poważniejąc. Serce nadal łomotało jej w piersi po tym, co się wydarzyło między nimi. Owszem, wcześniej całowali się już, lecz to, co działo się przed chwilą, nie mogło się równać z poprzednim razem. Było całkowicie inaczej. Nie miała pojęcia, na czym mogła polegać zmiana, lecz czuła, że coś się zmieniło. Miała jedynie nadzieję, że na dobre.
    Zasnęli, gdy na dworze zaczęło robić się jasno. Resztę nocy przegadali, nie wracając na razie do sprawy dziedzica. Maya wręcz modliła się, by Shane jak najszybciej przyzwyczaił się do nowej roli w całym tym bałaganie. Miała nadzieję, że zaakceptuje to, kim jest tak, jak to ona zrobiła.

    Przez kolejne dni nie udało się niczego ustalić ani wymyślić. Wszyscy wokół chodzili smętni, chłopcy w szkole wypytywali o Adama, a Shane i Maya zmuszeni byli do kłamstw. Taki stan rzeczy ogromnie ciążył, więc gdy przyszedł weekend, odetchnęli z ulgą. Choć nie na długo. Nadal wisiała nad nimi sprawa z Adamem.
    Przez te kilka dni pomiędzy Shanem i Mayą nie doszło do niczego więcej. Nie rozmawiali o tym, co zdarzyło się w tamtą noc; po prostu żyli dalej, chociaż blondynka przyłapywała się na tym, że coraz częściej spogląda na chłopaka jak na kogoś więcej niż na przyjaciela. Zaczęła też o nim odrobinę więcej myśleć. Nadal starała się bronić przed przeznaczeniem rękami i nogami, więc nie dopuszczała do siebie myśli, że chłopak jej się podoba, że może się w nim zauroczyła, lub co gorsza, zakochała. Wzdrygała się na samą myśl o tym, lecz gdy tylko wspominała ich pocałunek, robiło jej się przyjemnie a na usta wypływał błogi uśmiech.
Maya
    Na szczęście nie miała wiele chwil dla siebie, by po marzyć o Shanie. Cały wolny czas poświęcała temu, by wymyślić plan, dzięki któremu mogliby sprowadzić Adama z powrotem do domu. W sobotę rano postanowiła skontaktować się z Joshem - osobą, która jeszcze na ten temat się nie wypowiadała a mogła wiele wnieść do ich położenia. Poprosiła go, by przyjechał do domu blondyna. Chłopak oczywiście się zgodził i godzinę później siedzieli oboje w jej pokoju. Bardzo cieszyła się z ponownego spotkania. Brakowało jej ich wspólnych pogawędek. Nigdy nie rozstawali się na długo. Zawsze któreś w końcu dzwoniło i wyżalało się na wszystko drugiemu. Jednak w sytuacji, której się znaleźli, nie mogli tak uczynić. Na początku dlatego, że Maya nie znała prawdy, potem ze względu na to, że zbyt wiele się działo, a dziewczyna nie chciała zdradzać nieswoich sekretów. Teraz jednak nie widziała innego wyjścia. Jeśli on im nie pomoże, nie poradzą sobie sami. Ulżyło jej, gdy wyjawiła mu wszystko, ponieważ nigdy dotąd nie miała przed nim tajemnic - nawet to, co gdzieś usłyszała, niekoniecznie związane z nią, musiała z nim omówić. Taka już była. Ufała mu jak nikomu innemu i wiedziała, że chłopak nie zdradzi jej sekretów.
    - I co o tym myślisz? - zapytała w końcu, gdy Josh nie odzywał się przez jakiś czas. Przyglądała mu się uważnie. Był zamyślony. Nie chciała mu przeszkadzać, ale nie potrafiła wytrzymać już napięcia.
    - Przepraszam, musiałem to wszytko przemyśleć - odezwał się. Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Był dobrej myśli i to napawało dziewczynę nadzieją, ponieważ gdyby powiedział, że nie widzi wyjścia, jak tylko się poddać, blondynka załamałaby się całkowicie. - Wydaje mi się, że wiem, co robić - powiedział niepewnie. Dziewczyna zerknęła na niego, nie spodziewając się, że tak szybko znajdzie rozwiązanie z tej jakże dramatycznej sytuacji.
    - Naprawdę? - Nic chciała uwierzyć. Pokiwał delikatnie głową, śmiejąc się pod nosem. - No to mów! - nalegała.
    - Zdaje mi się, że trzeba będzie oddać Elessar Malcolmowi - wyjawił swój zamysł po jeszcze krótkim zastanowieniu. Zaskoczona Maya nie wiedziała, co powiedzieć. Siedziała ogłupiała, wpatrując się w niego, jakby widziała go po raz pierwszy. Nie potrafiła uwierzyć w to, co jej zaproponował. Już chciała zaprotestować, gdy znów się odezwał. - Musimy to zrobić. Inaczej nie uratujemy Adama. A chyba na tym zależy ci najbardziej, prawda? To w końcu twój przyjaciel.

~~~*~~~*~~~*~~~

    Możecie mnie zabić, pozwalam Wam! Przepraszam, że rozdział taki krótki (a właściwie to chyba nawet rozdziałem nie można nazwać :/), ale... Nie mam nic dla swojej obrony! I dlatego jest mi przykro. Słońce i ciepło nie służą pisaniu, a przynajmniej nie kończeniu tej historii :/ Mam nadzieję jednak, że post był w porządku ;)
    Jeżeli chcecie przeżyć historię jeszcze raz, wpadajcie na wattpada, tam zaczęłam poprawiać opowiadanie ;) Już od początku znacznie go zmieniam, by poszło później w zamierzony przeze mnie kierunek :) Link macie nad datą dodania nowego postu ;)

1 komentarz:

  1. Boże więcej takiego czegoś, bo to boskie było😄 Kocham takie całuśne momenty i pojawił się Josh moja któraś z miłości życia a dużo ich 😄 Przepiękny 😆

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony