wtorek, 28 lipca 2015

Epilog


    Shane i Maya spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Uśmiechnęli się do siebie. Oczywiście bardzo chcieli podzielić się z przyjacielem dobrymi nowinami i tym, jaki plan wymyślił Josh, ale nie mogli oprzeć się pokusie podroczenia się z nim. Mimo tego, co przeżył. Widząc, że ogarniała go już szewska pasja, blondynka ulitowała się nad nim i z kieszeni spodenek wyciągnęła Elessar cały i zdrowy. Oniemiały Adam nie potrafił wydobyć z siebie ani jednego słowa. Spoglądał tylko na przemian to na swoich przyjaciół to na klejnot.
    - Aaa... Ale jak? - zdołał wydukać po paru minutach. Chwycił za naszyjnik, chcąc upewnić się, że jest prawdziwy. Był, czuł w palcach jego kontury, przyjemne ciepło, które rozprzestrzeniało się po jego ciele.
    - Normalnie. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej Shane.
    - Czekaj, czekaj. Skoro prawdziwy Elessar jest tutaj, z nami, to co dostał Malcolm? - zapytał, kojarząc szybko fakty. Shane i Maya znów spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
    - Podróbkę - powiedziała tylko dziewczyna. - Josh wymyślił, by na początku pokazać Malcolmowi prawdziwy naszyjnik a potem udać, że najpierw chcemy, by pokazał nam ciebie. Wtedy schowałam go za plecami a chłopcy podmienili wisiorki. Nikt się nie zorientował, zwłaszcza Malcolm, ponieważ pokazałam mu Elessar. A potem chyba za bardzo uwierzył w siebie, bo nawet nie sprawdził, czy jest prawdziwy, po prostu pozwolił nam odejść. Plan ryzykowny, ale podziałał, a to najważniejsze.
    - Jesteście niemożliwi! - Zaśmiał się serdecznie Adam. Oddał klejnot blondynce, która z powrotem powiesiła go na swojej szyi. Chciała go jeszcze przez moment ponosić, by później z czystym sercem móc oddać właścicielowi. Oczywiście, kiedy nadejdzie odpowiednia pora. Na szczęście tę porę mogła już sama wybrać.
    - Powinieneś już iść spać. Mama Shane'a nas zabije, jeżeli nie pozwolimy ci odpocząć - odezwała się po krótkiej chwili.
    - Masz rację - powiedział Shane, wstając. - Lepiej, żebyś miał siły. Jutro zakończenie roku szkolnego a potem dwa miesiące wakacji! Powinieneś przed nimi odpocząć. - Uśmiechnął się porozumiewawczo do kumpla.
    - Dobranoc - rzekła cicho Maya, wychodząc z pokoju i zamykając za sobą drzwi.

    - Gundarze, pierścień zniknął, nie wiem, jak użyć bez niego Elessaru a ty mi mówisz, że mam być spokojny? - zawołał donośnym głosem. Starszy mężczyzna nawet się nie wzdrygnął. Od lat pracował najpierw dla jego ojca, potem dla niego i doskonale wiedział, na co stać dziedziców ich rodu. Był im niezwykle potrzebny, znał swoją wartość i nie obawiał się, że się go pozbędą. Był chodzącą skarbnicą wiedzy. Wiedział dużo więcej niż wszyscy mogliby przypuszczać. To dlatego wszyscy szanowali jego zdanie i o takowe prosili, gdy tylko przychodziły kłopoty. On umiał się z nimi rozprawić. Więc nie zdziwił się, widząc Malcolma w drzwiach biblioteki. Odesłał swoich uczniów, kończąc tym samym zajęcia, ponieważ przeczuwał, że to nie będzie rozmowa miła dla ich uszu. I nie pomylił się.
    - Pokaż mi, proszę, ten naszyjnik. Jest łatwy sposób, by przekonać się, że to Elessar i zmusić go do współpracy bez pierścienia - zauważył spokojnie. Rozeźlony przywódca Gwardii podał starcowi pudełko z wisiorem. Ten wziął je w swoje dłonie i dokładnie obejrzał. Palcami badał każdy, najmniejszy fragment klejnotu, nie uszło jego uwadze nawet to, że jego zieleń wydaje się zbyt matowa. Nie biła od niego żadna energia a doskonale wiedział, że Elessar wytwarza ogromne ciepło z kontaktem ze skórą człowieka. Kiedy już miał pewność, odezwał się cicho. - Obawiam się, że to fałszywka.
    - Jak to? - wrzasnął blondyn. - Jesteś pewien?
    - Absolutnie - powiedział śmiertelnie poważnie Gundar. Przekazał wszystkie wnioski, jakie wyciągnął i zerknął na młodzieńca. - Przykro mi, wiem, ile włożyłeś wysiłku, by go zdobyć. I wszystko poszło na marne...
    - Jeszcze nie wszystko stracone - szepnął jakby sam do siebie, ale mężczyzna doskonale go usłyszał. Jedyne, czego się obawiał, to cena, jaką przyjdzie zapłacić Gwardii za ten nowy plan, który zrodził się w młodej głowie Malcolma.

Maya
    W ostatni dzień szkoły pogoda jak najbardziej dopisywała. Od rana słońce świeciło, na niebie nie było ani jednej chmurki, a wiatr delikatnie rozwiewał włosy przechodzącym przez pasy dziewczynom, które spieszyły na uroczyste zakończenie roku szkolnego.
    Maya, Adam i Shane już siedzieli na sali gimnastycznej pośród innych uczniów. Każdy ubrał się tego dnia elegancko. Dziewczyny założyły sukienki lub spódniczki, a chłopcy koszule i ładne spodnie. Nawet nauczyciele odstroili się. Zwłaszcza wuefiści, którzy zwykle chodzili w dresach.
Alex
    Blondynka siedziała między Dianą a Adamem. Shane natomiast zajął miejsce ze swoją klasą za Mayą. Rozmawiali sobie swobodnie, lecz dziewczyna nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że ktoś ją obserwuje. I to na pewno nie były Wen i Chloe, które siedziały zaraz za Dianą. Dziewczyny starały się, by blondynka niczego nie zauważyła, lecz wiedziała swoje. Obie pewnie zastanawiały się, dlaczego jest taka szczęśliwa, kiedy Shane poprawiał jej włosy i szeptał jej coś do ucha. Nie potrafiły dosłyszeć, o czym rozmawiali i to chyba najbardziej je zabolało, ponieważ jak dotąd wiedziały o niej niemalże wszystko. Teraz nawet nie zdawały sobie sprawy, jakie stosunki mieli wobec siebie Maya i Shane. A wyglądało na to, że bardzo dobre.
    Również Adam i Diana śmiali się z nimi, a kiedy na moment przyszła do nich Alex, ona również zaczęła z nimi ożywioną dyskusję. Tylko Wendy i Chloe nie rozmawiały z nikim z ich klasy. I czuły, że coś było nie tak, nie potrafiły przyznać się, że to one nawaliły po całości.
    - Ślicznie wyglądasz - skomplementował Alex Adam. Uśmiechnęli się do siebie serdecznie.
    - Dziękuję. Słuchajcie, po uroczystościach zamierzamy iść na miasto. Co wy na to? Piszecie się? - zaproponowała. Wszyscy jak jeden mąż się zgodzili. - Okej, to ja lecę. - Jako przewodnicząca szkoły, musiała poprowadzić całą ceremonię.
     Z boku, wśród swoich przyjaciółek ukryła się również Adison. Spoglądała zazdrośnie na dwójkę, która ewidentnie miała się ku sobie. Od środka zżerała ją ciekawość o to, jaki mają do siebie stosunek. Zastanawiała się, czy już byli parą, czy to jeszcze tylko kwestia czasu. Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Podeszła do Adison, która kolejny raz czytała tekst z podkładki.
    - Słuchaj, widziałam, jak gadałaś z resztą. Zgodzili się iść? - zapytała niby od niechcenia.
Adison
    - Jasne - odparła tylko, spoglądając na koleżankę znad kartek. Kiedy ujrzała w jej oczach nieme pytanie, ponagliła ją. Nie miała czasu na zajmowanie się innymi sprawami. Chciała po prostu skupić się na tym, by nie pomylić się w wystąpieniu.
    - Chciałam zapytać o Shane'a i Mayę. Czy myślisz... Myślisz, że oni są ze sobą? - wydusiła w końcu z siebie swoje pytanie.
    - A kto ich tam wie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Jeśli tak to wkrótce się o tym dowiemy, a jeżeli nie to co nam do tego? - Cheerleaderka przeklęła w duchu Alex za tak wymijającą odpowiedź. Wyczuła jednak, że dziewczyna radziła jej, żeby nie wtrącała się w ich sprawy. Doskonale wiedziała, że ta para była jedną z ulubionych w ich klasie. Tuż po tym, jak Adam pogodził się z Mayą, wszyscy serdecznie im kibicowali, ponieważ uważali, że do siebie pasowali. Więc Adison zrobiłaby dobrze, gdyby się wycofała. I tak też zrobiła. Na razie dała wygrać Mayi, ale postanowiła sobie, że dziewczyna nie będzie długo cieszyć się sukcesem.
    Wychodzili już z sali gimnastycznej. Szli prawie na końcu, nie chcąc się pchać. Zostali niemalże sami, kiedy podszedł do nich nowy nauczyciel wfu. Stanął im na drodze i spojrzał na Mayę.
    - Myślisz, że tak łatwo wykiwasz mojego pana? - Zaśmiał się jej prosto w twarz. - On nie jest taki głupi, za jakiego go wzięłaś. Przejrzał waszą sztuczkę i teraz wam nie odpuści. Chyba, że oddacie mi to, co powinno należeć do niego - pogroził.
    - O czym pan mówi? - zdziwiła się blondynka.
    - To jeden z Gwardczyków! Widziałem go w siedzibie Malcolma! Pracuje dla niego. Miałem wam powiedzieć, ale z tego wszystkiego zapomniałem! Przepraszam! - zawołał Adam skruszony i zły.
    - Jesteś pewien? - zapytał Shane. Zacisnął dłonie w pięści.
    - Jasne, takich twarzy się nie zapomina.
    Nim zdołali cokolwiek zrobić, nim Will się zorientował, Shane uderzył go z całej siły w szczękę. Mężczyzna zatoczył się do tyłu zaskoczony. Wykorzystali więc jedyną okazję i opuścili budynek szkoły.
    - Niezły cios - pochwalił przyjaciela Adam. Ten tylko skinął głową, rozmasowując dłoń.
    - Słuchaj - zaczęła powoli Maya, przybliżając się do Shane'a. - To chyba należy do ciebie. - Wyciągnęła otwartą dłoń, na której spoczywał Elessar. - Teraz ty powinieneś go nosić.
    Shane ostrożnie wziął od Mayi biżuterię, która od razu w jego rękach zamieniła się na zegarek z zieloną tarczą. Założył go na nadgarstek i podszedł jeszcze bliżej dziewczyny.
    - Dziękuję, że jesteś - szepnął i pocałował ją namiętnie. Pocałunek był krótki, ponieważ już po chwili pojawili się wokół nich znajomi, którzy zaczęli gwizdać i krzyczeć z radości. Ze śmiechem odsunęli się od siebie i rozejrzeli dokoła. Najbliżej stał Adam uśmiechnięty od ucha do ucha. Wcisnął się między nich i objął oboje ramionami.
    - Jak to dobrze, że was mam - powiedział poważnie.
    - Hej, idziecie? - zawołał Kevin, oglądając się na nich.
    W trójkę poszli na miasto, gdzie pozostali już zaczęli świętować koniec roku szkolnego i początek wakacji.

~~~*~~~*~~~*~~~

     Hej, jeszcze raz Was straaasznie przepraszam za takie opóźnienia, ale cóż, bywa i tak. :) Z racji tego, że niedługo odbędzie się już trzecia rocznica tego bloga, postanowiłam napisać jeszcze parę miniaturek, które trochę dodadzą, mam nadzieję, koloru tej historii ;)

    Pierwsza, cóż, pierwsza była nieplanowana, ale wyszła, więc czemu by się nią nie podzielić? ;) Bo to przyjaciółki stwarzają najwięcej problemów i trosk.

    Druga opisuje finał, który rozegrali chłopcy. Pomyślałam, że skoro był półfinał, to dlaczego finału miałoby nie być? Zwłaszcza, że jak pamiętacie, wygrali ;) Siatkówkowa rewolucja.

     A w tej macie nieco przybliżoną kwestię z pewnym snem Mayi ;) Zło to największy strach ludzkości.

    Mam nadzieję, że wszystko przypadło Wam do gustu. Śmiało piszcie, co myślicie o wszystkim. O całym opowiadaniu, co wam się podobało a co nie, sama nie wiem ;) Ogólnie wszystko. :D

    Chciałabym również w tym miejscu podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tej historii. Całej mojej klasie z gimnazjum, na której wzorowałam wyglądy postaci. Dzięki Wam miałam mnóstwo pomysłów na ciekawe rozwinięcia tej opowieści. Dziękuję moim przyjaciółkom, które dzielnie walczyły ze mną i z prawdą, jaka ukazała się w tej opowieści. Dziękuję wszystkim czytającym i komentującym a w szczególności Mii, która dotrwała ze mną do końca! <3

    Jeżeli ktoś chciałby przeżyć historię jeszcze raz, serdecznie zapraszam na wattpada, tam poprawiam wszystkie rozdziały ;)

    A jeżeli ktoś zatęskniłby za moimi opowieściami, to zapraszam na bloga "Polowanie na magię".

    Nie wiem, czy wrócę tutaj. Pewnie tak, ponieważ tutaj zawsze wracam. Może napiszę coś nowego i tutaj wstawię. Chodzą za mną ostatnio fajne pomysły na ff, ale na razie nie będę ich zaczynała, bo mam za wiele na głowie w związku z nowym blogiem ;)

    Zrobilibyście mi taką małą niespodziankę i każdy, kto przeczytał ten epilog, napisze komentarz? Byle kropkę, jedno słowo. Chciałabym wiedzieć, ilu Was tutaj ze mną <3 Chyba to wszystko. No to, co żegnam się? Strasznie mi będzie brakować tej historii, bohaterów! <3 Do zobaczenia <3

1 komentarz:

  1. Wiesz co ostatnio przestałam wchodzić na to konto, a dzisiaj byłam święcie przekonana, że powinien być nowy rozdział, a tu widzę Epilog...mój szok był tak wielki, że do tej pory się trzyma. Całe opowiadanie było przecudowne i wspaniałe...Kocham twoje opowiadanie. Pozdrawiam i życzę weny na dalszą twórczość...

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony