sobota, 22 listopada 2014

~30~


    Mayę przeszył dziwny dreszcz. Złapała się lewego przedramienia, które nagle ją zapiekło. Ten sam gest uczynił Shane, tyle że złapał się za własne ramię. I wtedy dziewczyna zrozumiała. Kręcąc głową, spojrzała w nieco wystraszone jeszcze oczy blondyna.
     - Nie, nie, nie! - zawołała szybko. Chciała, by chłopak też zaprzeczył, ale ten nie potrafił. Nie mógł skłamać. Kiwnął tylko głową. - Wiedziałeś o tym? - naskoczyła na niego.
    - Nie, oczywiście, że nie. Na początku, jasne, miałem przeczucie, że to jest trochę dziwne, ale wmówiłem sobie, że to tylko przypadek, a tobie naprawdę została taka dziwna blizna po skaleczeniu. Dopiero dzisiaj podczas obiadu zobaczyłem, że nasze znaki są identyczne. Nie do końca rozumiałem, co to miałoby oznaczać dla nas, ale poczułem, że to coś ważnego.
    Nie powiedział najistotniejszego - że w momencie, gdy zobaczył znamię przyjaciółki, zrozumiał, że są sobie bliscy, może nie stworzeni dla siebie, jak twierdziła jego mama, ale czuł, że Maya była ważna w jego życiu. Nie chciał jej tego powiedzieć, by bardziej dziewczyny nie wystraszyć. Już w tamtej chwili wyglądała na nieźle wkurzoną i smutną jednocześnie. Coś jednak w jej oczach podpowiadało Shane'owi, że nie może jednak wszystkiego od razu przekreślać. Bo tęczówki Mayi w pewnym momencie na ułamek sekundy zabłyszczały, gdy dziewczyna patrzyła mu prosto w oczy. Spojrzenie jej złagodniało i choć jej mina i słowa wyrażały coś innego, to oczy wiedziały swoje.
    - Może mi ktoś wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi? - zapytała ponownie mama Shane'a.
    - To proste - rzucił z przekąsem Adam. - Shane chce odbić mi dziewczynę! - warknął w stronę chłopaka.
    - Stary, pogięło cię? Nikt ci nie chce niczego odbijać. To po pierwsze. Po drugie chyba Mayi zdanie też się liczy w tym wszystkim. A skoro wybrała ciebie, to ja nie mam w tym nic do gadania. Więc zejdź ze mnie w końcu. Ja naprawdę chcę, żeby wszyscy byli szczęśliwi. Poza tym, nie mam w zwyczaju zarywać do dziewczyny mojego kumpla. Znasz mnie tyle lat, powinieneś się już ogarnąć.
    - Możecie jaśniej? - wtrąciła się pani Shay, powoli tracą cierpliwość.
    - Maya ma taki sam znak na lewym przedramieniu co ja - powiedział niemal szeptem Shane. Jego mama wciągnęła głośno powietrze. Wyciągnęła w stronę Mayi swoją rękę, by ta podała jej swoją. Dziewczyna z ociąganiem pokazała jej czarną ósemkę.
    - Wiecie, co oznacza ten symbol? - zapytała kobieta. Młodzi pokręcili przecząco głowami. - To znak nieskończoności. W Zakonie oznacza rodzinę przywódców, pierwszy klan, który założył całą tę organizację. Dla mnie to oznacza tylko jedno. - Spojrzała wymownie najpierw na swojego syna, potem na Mayę.
    - Nigdy nie wierzyłam w przeznaczenie, w to, że coś oprócz nas samych może kierować naszym życiem. A nawet jeśli jakaś taka siła istnieje, to na pewno daje nam jakieś pole, na którym my sami możemy podejmować decyzje. To nie może być tak, że ta i ta osoba jest komuś przeznaczona i z nią musi się pobrać, z nią musi mieć dzieci, z nią musi spędzić resztę swojego życia. Musimy mieć w tej kwestii jakiś wybór. Przecież ludzie powinni się kochać, gdy chcą wziąć ślub, gdy chcą być razem. Nikt nas do tego nie może zmusić. A teraz wszyscy nagle mi wmawiacie, że przez jakieś małe coś na mojej ręce muszę być z Shanem. Nawet jeśli go nie kocham? To jakiś absurd! - zwołała, wstając od stołu. - Przepraszam, ale muszę stąd odejść. - Po czym wyszła z salonu. Zgromadzeni wokół stołu słyszeli jej kroki na schodach, które po chwili ucichły.
    - W takim razie ja też już pójdę. To chyba już koniec naszego uroczego spotkania - odezwał się Adam, również wstając od stołu. I on w mgnieniu oka zniknął z salonu.
    Kobieta spojrzała na swojego syna. Zauważyła w jego oczach ból. Nie do końca wiedziała, czy związany był z tym, że jego najlepszy przyjaciel posądził go o coś tak głupiego, czy o to, że kochał inną dziewczynę i właśnie dowiedział się, że przeznaczona mu była inna, czy raczej dlatego, że zakochał się w Mayi, która przed chwilą powiedziała, że ona nic do niego nie czuje.
    Położyła mu rękę na ramieniu, chcąc dodać mu otuchy. Nie miała pojęcia, co powiedzieć. Nie była w takich sprawach dobra. A nawet, gdyby umiała prowadzić rozmowę z synem, nie wiedziałaby, co w tej sprawie powiedzieć. Trudno jest znaleźć odpowiednie słowa, gdy nie wie się, czego powinny dotyczyć.
    - Jeszcze się wszystko ułoży, zobaczysz - rzekła wreszcie. Ścisnęła mocniej ramię chłopaka. - Jeśli chciałbyś pogadać... - nie dokończyła. Nagle poczuła się jakoś dziwnie zmęczona i stara. Miała tylko nadzieję, że syn zrozumiał, co chciała powiedzieć.
    Shane został sam. Nie wiedział dlaczego, ale nie potrafił usiedzieć w salonie, więc i on go opuścił. Udał się do ogrodu. Położył na trawie, w cieniu rozłożystych drzew i pnących się winorośli. Zamknął oczy, próbując skupić myśli.
    Prawda była taka. Maya bardzo mu się podobała. W głębi duszy czuł, że on dziewczynie również nie jest obojętny, lecz nie miał pojęcia, dlaczego blondynka nadal się oszukuje, twierdząc, że nic do niego nie czuje. Może nie chciała zranić Adama. Może, może może... Za dużo było niewiadomych, by wiedzieć coś na pewno w tej sprawie.

    Maya wparowała do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Sama do końca nie wiedziała, dlaczego aż tak bardzo się zdenerwowała. Przecież nikt nie miał wpływu na to, że jakieś tam znamię pojawiło się na jej ręce i związało ją z Shanem jakimś pradawnym zwyczajem. Mimo to czuła się oszukana.
    Do tej pory myślała, że naprawdę kocha Adama. Że mogą stworzyć jakiś poważny związek z przyszłością. Dzisiaj dowiedziała się, że przeznaczenie naszykowało dla niej inną ścieżkę, krzyżując plany wszystkim, nie tylko jej. Poczuła, że Shane jest jej równie bliski. Nie potrafiła tego przyjąć do wiadomości, bo nienawidziła, gdy nie miała pełnej kontroli nad swoim życiem. I dopóki się z tym nie pogodzi, nie dotrze do niej najbardziej oczywista rzecz na świecie - że w Adamie tylko się zadurzyła, że nie byłaby z nim szczęśliwa na dłuższą metę. Że to przy Shanie czuła się bezpiecznie, uwielbiała z nim spędzać czas, śmiać się z nim. Ale i te złe chwile przy blondynie stawały się lepsze.
    Nagle przypomniała sobie, jak Shane szybko zareagował, gdy dziewczyna obudziła się w nocy po tym, jak Gwardia ją porwała. Wtedy miała zły sen, straszny. Ale gdy chłopak przyszedł do niej i ją przytulił, poczuła się lepiej. Dużo lepiej. Wspomnienie tamtej chwili zawładnęło nią na chwilę. Ale tylko na chwilę, bo potem przypomniała sobie, że ona przecież wybrała Adama. Shane'a wybrało dla niej przeznaczenie, a ona nie chciała mieć z tą siłą nic do czynienia. Potrząsnęła głową, by pozbyć się tego wspomnienia sprzed oczu.
    Potrzebowała tlenu, potrzebowała świeżego powietrza, bo nagle poczuła, jak jej klaustrofobia wraca. Stwierdziła, że nie wytrzyma dłużej w czterech ścianach. Powinna wszystko przemyśleć, będąc bliżej natury, która zawsze pomagała jej podjąć właściwą decyzję. Zbiegła więc po schodach i wyszła na zewnątrz. Nogi same zaprowadziły ją do ogrodu.
    Na początku nie zauważyła leżącego w cieniu chłopaka. Gdy się już zorientowała, że nie jest sama, było za późno, by się wycofać. Shane ją również zobaczył. Już zamierzała zrobić krok w tył, lecz chłopak wstał szybko z ziemi.
    - Nie odchodź - poprosił. Więc została. - Wiem, że jesteś na mnie zła - zaczął, gdy oboje usiedli pod drzewem. Dziewczyna starała się trzymać od niego na dystans. - Ale musisz wiedzieć, że nikt nie miał na to wpływu. Jesteś mądrą dziewczyną, więc powinnaś to zrozumieć. Ja sam... Nie chciałem dzielić się z tobą moimi spostrzeżeniami, bo wiedziałem, jak byś zareagowała. Wystraszyłaś się. Nie chciałem, byś poczuła, że wywieram na tobie jakąś presję, że nie masz w tej kwestii nic do gadania. Jest mi przykro, że tak to się wszystko potoczyło. - Spojrzał jej prosto w oczy. Była spokojna. Niemal się uśmiechnęła do niego. Ale nie. Gniew nadal brał górę nad innymi emocjami. - Chciałbym ci jakoś pokazać, że przeznaczenie nie musi oznaczać dla ciebie nieszczęścia. Wszystkie pary, które są dzięki niemu związane wiodą wspaniałe życie. Po prostu ty jesteś uprzedzona i tyle. I bardzo dobrze cię rozumiem. Chcesz decydować sama za siebie. Ale to, że jesteśmy sobie przeznaczeni nie oznacza braku wyboru. Masz wybór. Możesz zdecydować. Czy być ze mną czy z Adamem, a może jeszcze z kimś innym. Przeznaczenie jakby proponuje nam, ułatwia decyzję. Pokazuje, przy czyim boku możemy być tak naprawdę szczęśliwi. Przynajmniej ja to tak rozumiem. I chciałbym, żebyś choć na chwilę spojrzała tak samo jak ja na tę sytuację.
    Podczas jego monologu ich twarze zbliżały się powoli do siebie. Nieświadomie przysunęli swoje ciała bliżej siebie. Maya słuchała go uważnie, zastanawiając się, czy chłopak może mieć racje. Stwierdziła, że może po części. Starała się zobaczyć całą sytuację z jego perspektywy, ale jakoś nie potrafiła się dostatecznie skupić. Może dlatego, że pełne usta blondyna były coraz bliżej jej warg?
    Ich pocałunek był krótki, ale przepełniony uczuciami. Różnił się od tych z Adamem. Tamte zdawały się być niewinne, w tym czuła pasję, z jaką blondyn ją całował. Jakby chciał pokazać, że zależy mu na Mayi. Bardzo jej się podobał, więc uśmiechnęła się mimowolnie.
    Oderwawszy się od siebie, nie odsunęli się. Nadal siedzieli milimetry od siebie. Shane przyglądał się dziewczynie uważnie. Nie potrafił jednak odczytać z jej twarzy wiele emocji. Nadal nie wiedział, co sądziła o tym, o czym jej powiedział przed pocałunkiem. Czy zgadzając się na pocałunek i oddając mu go, zrozumiała, że myliła się co do ich przeznaczenia?
    - Przepraszam - odezwała się, przerywając milczenie.
    - Za co? - zdziwił się Shane.
    - Po prostu przepraszam. Ja nie mogę być z tobą, nie mogę cię całować, bo mam chłopaka! - krzyknęła zrozpaczona.
    - W każdej chwili możesz z nim zerwać - zauważył.
    - I złamać mu serce? Nie chcę go zranić - chlipnęła.
    - W końcu będziesz musiała wybrać - stwierdził, wzruszając ramionami.
    - Wiem! - zawołała. - Ale to nie jest takie proste, jak się wam wszystkim wydaje!
    - To jest proste - powiedział. - Po prostu musisz zaufać intuicji. Wsłuchaj się w to, co dyktuje ci serce, a wybierzesz mądrze.

~~~*~~~*~~~*~~~

    Heeej! :) I jak, podoba Wam się rozdział? jeśli macie jakieś pytania, zażalenia, skargi, coś się nie zgadza, piszcie śmiało. Jestem tylko człowiekiem i też mogę się pomylić.
    Pozdrawiam serdecznie!
Zuza <3

2 komentarze:

  1. Ja całym sercem jestem za tym, by zerwała z Adamem. Jak już mówię pod każdym rozdziałem NIE LUBIĘ GO!!! Świetny rozdział...Te emocje.
    Cudowny finezja cudowności i piękna. Ten pocałunek...
    Maya głupio zareagowała, rozumiem rozterki sercowe nie znam się...ale wiem jedno...Ja najbardziej ze wszystkiego ufam mojej intuicji i to dzięki niej mam same 5 w szkole. I jej życzę, by zaufała tak potężnej intuicji.
    Życzę weny i pozdrawiam...
    Mia<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Mią. Adam jest wredny. Wolę Shane'a ^^
    Wg mnie przeznaczenie ma racje.

    Junnie

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony