piątek, 2 stycznia 2015

~33~


    Pojawienie się Mayi w szkole jakimś sposobem popsuło humor Adison. Gdy pakowała się rano do szkoły, miała przeczucie, że ten dzień będzie wyjątkowy. Uśmiechała się na samą myśl o tym, co mogłoby się dobrego jej przytrafić, wrzucając torbę do auta. Przez całą drogę uśmiechała się wesoło, wyglądając przez szybę. Była naprawdę piękna pogoda, co tylko utwierdzało ją w przekonaniu, że dzień również będzie szczęśliwy. Dla niej.
    Jak zwykle przyjechała dosyć wcześnie pod szkołę. W szafce zostawiła książki, które miała na przerwie oddać do biblioteki szkolnej oraz swoje drugie śniadanie. Potem poszła pod klasę, gdzie jeszcze nikogo nie było. Usiadła na ławce i wyciągnęła podręcznik z matematyki, by powtórzyć materiał przed lekcją. Była dobrą uczennicą, poza tym w domu nauczyła się już wszystkiego, więc szybko przeczytała fragment z książki. Już miała zamknąć podręcznik i włożyć go z powrotem do torby, gdy usłyszała czyjś radosny krzyk. Podniosła szybko głowę i zauważyła Alex i kogoś, kogo się kompletnie nie spodziewała, mimo, że razem chodziły do jednej klasy. Mayę. Od razu dzień stał się jakiś inny. Jakby słońce nagle przesłoniły chmury a porywisty wiatr nagle wygonił wszystko, co sprawiało, że Ad czuła się szczęśliwa.
    Spojrzała na chłopców. Byli wyraźnie uradowani widokiem dziewczyny, co jeszcze bardziej wkurzyło blondynkę.  Wściekle spojrzała na podręcznik, leżący na jej kolanach. Utkwiła w nim wzrok, nie chcąc patrzeć na ich wesołe miny. Nie lubiła być smutna, gdy wszyscy wokół byli uśmiechnięci. Ale w tym wypadku nie potrafiła się inaczej poczuć.
    Gdyby się tak głębiej zastanowić, Adison nie miała powodów do tego, by nie lubić Mayi. Może tylko ze względu na Shane'a, Ad mogłaby być zazdrosna i czuć się nieco niekomfortowo. Ale i taki moment minął, ponieważ Maya miała chłopaka i Shane nie mógł jej już obchodzić. A przynajmniej tak powinna myśleć Adison, która nie wiedziała, co tak naprawdę siedziało w głowie koleżanki z klasy. Mimo to w pewnien sposób czuła się zagrożona. Widziała, jak chłopak na nią spoglądał. Adison wręcz marzyła, by blondyn uraczył ją takim spojrzeniem. Nie mogła więc znieść tego, że swój wzrok kieruje ku Mayi, która nawet tego nie zauważała. W jej przekonaniu to było niesprawiedliwe. Naprawdę niepojęte są nastolatki, jeżeli chodzi o chłopców!
    Lecz oprócz chłopców, Adison zazdrościła Mayi wielu innych rzeczy; przede wszystkim tego, że przez większość czasu była naprawdę miłą i uśmiechniętą dziewczyną, co Ad nie udawało się wyćwiczyć, choć praktykowała już kilka dobrych lat - zawsze była tą nieco wyniosłą, ale fajną laską, która się modnie ubiera i jest twarda, bo nikt nigdy nie widział, żeby miała jakiś kryzys. A rzeczywistość przedstawiała się kompletnie inaczej. Tak naprawdę zawsze starała się zachować swoje sprawy prywatne i sercowe zakopane gdzieś na samym końcu podświadomości, gdzie ewentualny dostęp miała tylko ona. Z prawdziwych uczuć nigdy nikomu się nie zwierzała. Koleżankom opowiadała zawsze to, co wydawało jej się, że jej nie zagrozi, gdy dowie się o tym ktoś inny. Wiele lat pracowała nad tym, by wszyscy widzieli w niej tego, kim chciała, by widzieli, więc teraz musiała uważać, by tego nie zepsuć jednym głupio wypowiedzianym słowem.
    Tylko ci, którzy zadawali się z nią dostatecznie długo, gdyby chcieli, zauważyliby moment, w którym stała się kimś kompletnie innym. Wyłącznie Cam znała ją taką, jaką była naprawdę - wrażliwą, nieco zakompleksioną, z mocnym charakterem dziewczyną. Bo miała specyficzny charakter. Nigdy nie była stuprocentowo wrażliwa. Nie dawała się nigdy nikomu podejść, zawsze stawiała na swoim. Charakteru nie da się zmienić. Ukryła tylko te cechy, których u siebie nie lubiła, a chciała wypracować takie, które chętnie by u siebie zobaczyła. Lecz nie do końca się jej to udało. Bo wyniosłości i lekkiej pogardy do niektórych osób czy tematów potrafiła się nauczyć. Ale bycie cały czas uśmiechniętą gryzło się z jej osobą. Nie chciała być przesadnie wesoła, bo takich ludzi również nie znosiła. Chciała umieć się cieszyć, gdy los ci sprzyja. Tylko tyle.

    Adison od razu po lekcjach miała trening. Od rana była zabiegana, bo jako zastępczyni przewodniczącej szkoły miała mnóstwo spraw do załatwienia z związku ze zbliżającym się wielkimi krokami końcem roku szkolnego. Musiała załatwić wiele spraw w ciągu tygodnia. Chciała mieć wszystko z głowy jak najszybciej, więc za pracę zabrała się od razu w poniedziałek. Nic więc dziwnego, że do szatni weszła jako ostatnia, pięć minut przed rozpoczęciem zajęć. W mgnieniu oka przebrała się w swój strój i wybiegła na boisko do piłki nożnej jako ostatnia. Dziewczęta z jej drużyny już się rozciągały, robiąc przeróżne ćwiczenia. Niedaleko, bo po drugiej stronie trawiastego boiska, rozgrzewali się chłopcy z siatkówkowej reprezentacji szkoły. Wśród nich Adison od razu dostrzegła Shane'a. Właśnie zaczął biec truchtem wokół boiska.
    Gdy był najbliżej ćwiczących dziewczyn, blondynka zapatrzyła się na niego o chwilę za długo. Przez to nie usłyszała, co mówiła do niej trenerka i ta nakrzyczała na nią. Ale na blondynce nie zrobiło to większego znaczenia; kompletnie się tym nie przejęła. Ukradkiem zerkając na biegnącego chłopaka, wykonywała swoje zadania.
    Po intensywnej rozgrzewce przyszedł i czas na trening. Zbliżyły się nieco do boiska do siatkówki, więc Adison mogła z bliska podziwiać grę chłopców. A była naprawdę dobra. Od kilku lat nie grali tak fantastycznie jak w ostatnim sezonie. Mieli nadzieję wygrać najważniejsze dla nich międzyszkolne rozgrywki. Niedługo czekał ich mecz w półfinale z zeszłorocznym zwycięzcą zawodów. Wszyscy czuli ogromną presję, ale nie poddawali się jej. Ćwiczyli tak, jakby to miał być zwykły mecz, który powinni zakończyć jak najlepiej.


    Cheerleaderki również musiały się przygotowywać do półfinałowego meczu. Zostało niewiele czasu, więc ich trenerka zarządziła dłuższe spotkania, na których szlifowały swoje umiejętności. Były elementem bardzo ważnym w meczu, zwłaszcza, że ten drużyna miała zagrać na boisku przeciwnika. A co za tym szło, szacowano, że większa część kibiców będzie po stronie gospodarzy. Z resztą jak zwykle. Więc dziewczyny musiały kibicować nie tylko za siebie, ale i za tych wszystkich, którzy bardzo chcieliby zobaczyć mecz, ale z różnych powodów po prostu by im się to nie udało.
    Właśnie ćwiczyły piramidę. Adison, jako jedna z najniższych i najlżejszych dziewczyn, stawała zawsze na jej szczycie, więc czekała, aż cała drużyna się ustawi. Gdy już każda była na swoim miejscu, blondynka wskoczyła na samą górę i, nieco się chwiejąc, podniosła ręce do góry i zamachała pomponami. Uśmiechnęła się przy tym szeroko.
    - Dobra, dziewczęta! - zawołała trenerka. - A teraz wszystko razem z muzyką! - rozporządziła. Wszystkie zajęły więc swoje miejsca i zaczęły tańczyć, wymachując pomponami, wykrzykując dopingujące słowa. W układzie znalazło się dużo szpagatów, gwiazd, przewrotów, stania na ręce czy innych wymyślnych figur. A piramida była uwieńczeniem całego układu i wykonywały ją na końcu. Zbliżał się właśnie moment, w którym Adison miała podskoczyć i stanąć na ramionach swoich koleżanek. Odbiła się więc i chwiejnie wylądowała na szczycie piramidy. Starała się zachować równowagę, lecz nie udało jej się to. Noga ugięła się jej w kolanie. Krzyknęła głośno przerażona. Ostatkiem świadomości wybiła się delikatnie i ugięła kolana jeszcze bardziej, by w locie nie zahaczyć ani nie strącić którejś z dziewczyn, które ją podtrzymywały. Serce w piersi zatrzymało się na ten moment ze strachu. Poleciała na dół, a głos uwiązł jej w gardle.

    - Dobra robota, chłopcy! - pochwalił swoich podopiecznych trener, patrząc każdemu w oczy. Wszyscy byli zmęczeni, ale zadowoleni i uśmiechnięci. Wiedzieli, że odwalili kawał dobrej roboty, że są gotowi na półfinałowy mecz. - Jeśli będziecie grać tak, jak na dzisiejszym treningu, nie muszę się o was martwić - zapewnił. Chłopcy pokiwali głowami, któryś z tył coś krzyknął radośnie, rozśmieszając tym zgromadzonych. - Dzisiaj puszczę was wcześniej, ale kolejnych treningów wam nie odpuszczę - powiedział. - Do zobaczenia! - pożegnał się, poklepując stojącego najbliżej niego Shane'a po plecach. Blondyn uśmiechnął się do niego zmęczony. Już mieli się rozchodzić, nawet niektórzy już się odwrócili i zaczęli iść w stronę szatni, gdy usłyszeli przeraźliwy krzyk. Jak na komendę odwrócili się w stronę dziewczyn, które parę metrów dalej ćwiczyły swój układ. Teraz wszystkie stały jak zaczarowane, z przerażeniem spoglądając na upadającą Adison.
    Czas jakby spowolnił swój bieg. Shane'owi wydawało się, że dziewczyna już dawno powinna spaść na ziemię, lecz ona nadal znajdowała się w powietrzu. Udało jej się nawet zrobić przewrót. Gdyby nie jej krzyk przed ułamkiem sekundy, nikt może nie zorientowałby się, że tego elementu nie było w planie. Spadała naprawdę z gracją. Nawet wtedy pamiętała o wszystkich szczegółach. A może to nie pamięć tylko przyzwyczajenie?
    Nie zastanawiając się już dłużej nad niczym, w mgnieniu oka podbiegł do dziewczyn i stanął tuż pod spadającą Adison z wyciągniętymi ramionami. Nie musiał na nią długo czekać. Już po chwili wylądowała bezpiecznie w jego rękach. Nadal zaciskała oczy z przerażenia, nie wiedząc, co się stało. Shane usłyszał gdzieś obok siebie westchnienia ulgi.
    - Jak się czujesz? - Ktoś zapytał blondynki, lecz ta nie odpowiedziała. Jej klatka piersiowa szybko falowała, gdy nabierała głośno powietrza. Dopiero po jakimś czasie poczuła, że nie leży cała połamana na trawie tylko, że ktoś ją trzyma. Otworzyła więc szybko oczy, by zobaczyć, co się stało.
    - Wszystko okej? - szepnął Shane, przyglądając jej się uważnie. Bał się położyć ją na ziemi, więc trzymał ją w ramionach. Pokiwała niepewnie głową, próbując coś z siebie wydusić. Czuła tylko mocne i szybkie bicie jej serca, nie tylko spowodowane upadkiem, ale i bliskością blondyna. Poczuła, że policzki zaczynają ją piec.
    - Dz...Dziękuję - mruknęła cicho. - Możesz mnie już postawić? - zapytała nico onieśmielona. Choć chciała to jakoś ukryć, ale zdawała sobie sprawy, że jej się to nie udawało i że Shane doskonale wiedział, jak na nią zadział. Zrobiło jej się jeszcze bardziej głupio.
    - Jeśli nie kręci ci się w głowie - powiedział, chcąc się upewnić, że z koleżanką wszystko okej.
    - Nie, naprawdę wszystko w porządku - zapewniła. Postawił więc ją delikatnie na ziemi. Nie zachwiała się, więc odetchnął z ulgą. Zrobił kilka kroków w tył a potem już się prawie odwrócił z zamiarem pójścia do szatni, usłyszał, że Adison go zawołała.
    - Shane! - Zatrzymał się i spojrzał na nią uważnie. - Dziękuję jeszcze raz - powiedziała szczerze otoczona zewsząd zmartwionymi koleżankami z drużyny. Siatkarz zasalutował tylko z uśmiechem i odszedł.
    Serce Adison jeszcze długo po tym wydarzeniu nie mogło dojść do siebie. Ciągle wspominała, jak chłopak rzucił się jej na pomoc. Był jej bohaterem. Zauważył ją i już nie była zwykłą dziewczyną, którą mija się obojętnie na ulicy. Była tą, którą uratował. A takiego wydarzenia nie zapomina się tak szybko. Więc Ad miała nadzieję, że jej osoba będzie siedzieć w głowie blondyna jeszcze długo po tym, jak umilkną plotki o tym zdarzeniu. A to na pewno pomoże jej w poderwaniu go. Tego była pewna.

~~~*~~~*~~~*~~~

    Hej, hej :) Rozdział odbiegający od głównego wątku. Mam nadzieję, że się spodobał. Część tego, co była powiedziana, zawarłam w miniaturce, którą napisałam na urodziny bloga, ale to było co innego, więc tutaj też trochę o tym musiałam wspomnieć. Temat z łapaniem, gdy dziewczyna upada oklepany, wiem o tym, ale to mi tak tutaj pasowało, że nie mogłam się oprzeć :p Mam nadzieję, że to was nie zniechęci :D
    Jak tam po Sylwestrze? Dobrze się bawiliście? Bo ja muszę przyznać, że świetnie! <3

3 komentarze:

  1. Rozdział nawet nawet, a szablon nie tylko nawet nawet, ale mi...aż oczy wypalił taki cudowny jest :D Choć rozdział nie wnosi nic nowego do opowiadania jest on ciekawy i z chęcią go przeczytałam :D
    Pozdrawiam a u mnie rozdziału szybko nie zobaczysz :(
    Mia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak by on z adison
    a Mayia z tamtym wow !
    wszystko by się ułożyło
    ale pewnie Mayia zmieni zdanie xD - takie moje dziwne myślenie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! :*
    No, no - miałaś rację :D Rozdział trochę mnie zaskoczył :P Tzn. to, że Adison nie darzyła zbytnią sympatią Mayi i skrycie jej zazdrościła, wiedziałam już od dawna. Ale ta akcja z Adison i Shanem - wow ^^
    Świetny jest ten opis charakteru Adison, naprawdę bardzo dobry. I przede wszystkim pisany w sposób, dzięki któremu dało się idealnie zobrazować to, jaka Adison była naprawdę. W sumie, nawet trochę ją polubiłam po tym opisie (wiem, to dziwne :D). Po prostu ten fragment o "zakrywaniu" pewnych cech a uwidacznianiu innych bardzo do mnie przemówił, może dlatego, że czasami pewnie też tak robię :P
    No i oczywiście wybawiciel Shane! :D Haha, teraz to Adison już na pewnie nie da mu żyć ;) A być może i Shane zwróci na nią większą uwagę? :P Tyle, że jemu przecież zależy na Mayi. Jak postąpi - tego jeszcze nie wiem. Gdzieś kiedyś jednak słyszałam, że jeśli uratuje się komuś życie, to staje się potem za nie odpowiedzialnym ^^
    Tak czy siak, jestem zadeklarowaną fanką Mayi, always Team Maya ♥
    Czekam na ciąg dalszy, bo jeszcze nie rozpracowałam całkowicie Adison, co tam sobie ona knuje w związku z osobą Shane'a :P
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony