sobota, 11 kwietnia 2015

Fakt autentyczny,

czyli jak szybko stracić najlepsze przyjaciółki. 

Od bardzo dawna zastanawiałam się, jak ukazać postacie Chloe i Wendy w tym opowiadaniu. Bo historia ta okazała się odbiegać od wątku ich przyjaźni z Mayą (i bardzo dobrze, bo nie o to mi chodziło), ale wydaje mi się, że pewne sprawy potrzebują wyjaśnienia; czuję, że powinnam coś do tego dopowiedzieć. Odrębnego rozdziału nie chciałabym tworzyć, dlatego postanowiłam napisać króciutkie miniaturki, które, mam nadzieję, postawią w odpowiednim świetle przyjaźń dziewcząt i to, dlaczego stało się tak a nie inaczej.

A do stworzenia jednej z nich, zainspirowała mnie rozmowa z jedną dziewczyną, nie wiem, czy się pomylę, jeżeli powiem, że moją byłą przyjaciółką. Dzięki niej zauważyłam, dlaczego tak silna więź może tak nagle zniknąć. A może tej silnej więzi wcale nie było?

Zapraszam serdecznie do przeczytania miniaturek! ;)


Strach się bać! 


   Maya siedziała w pokoju i przeglądała zdjęcia, których miała mnóstwo na laptopie. Za oknem hulał chłodny wiatr, do tego od kilku minut padał ulewny deszcz. Atmosfera na dworze sprzyjała humorowi, jaki udzielił się dziewczynie. Blondynce wzięło się na wspomnienia. W jej głowie co rusz pojawiały się różne scenki, każda związana z innym wydarzeniem, które zostało uwiecznione na fotografii.
    Jedno zdjęcie szczególnie lubiła. Nie pamiętała, kiedy dokładnie zostało zrobione, ale wydawało jej się, że mogło to być w zeszłe wakacje lub jeszcze pod koniec roku szkolnego. Zawsze uwielbiały się wygłupiać, stroić śmieszne miny, zakładać na siebie to, w co normalnie by się nie ubrały. Robiły ostry makijaż, czasami przesadzony i tańczyły się, wygłupiały i uwieczniały te chwile na zdjęciach.
    Wspominając tamte czasy, jej myśli wybiegły do Wendy. Zaczęła zastanawiać się, co robiła koleżanka, jak się czuła, co chodziło jej po głowie. Pragnęła ją o to wszystko wypytać niemal od razu, lecz gdy sięgnęła po telefon, zamarła. Przeoczyła jeden mały szczegół. Przyjaciółka się do niej nie odzywała, pewnie nie chciała mieć już z nią nic wspólnego. Zawiedziona i smutna powróciła do przeglądania zdjęć lecz z o wiele mniejszą pasją niż wcześniej.
    Nie skupiała już tak wielkiej uwagi na tym, co widziała na monitorze laptopa. Mimowolnie zaczęła zastanawiać się, jak to wszystko by się potoczyło, gdyby jakoś inaczej pokierowała sprawą z dziewczynami. Czy byłoby tak, jak dawniej? Jak kiedyś? Czy chciała do tego wrócić?
    Zdecydowanie na wszystkie pytania odpowiedziała wielkie "NIE". Nic nigdy nie jest takie samo po pewnych wydarzeniach. I wiedziała, że i tym razem reguła sprawdziłaby się. Każde doświadczenie zmienia człowieka.
    Zdawała sobie również sprawę, że nie pragnęła tego, co było kiedyś. Owszem, chciałaby się dogadywać z Wen i Chloe, ale do tej pory tak wspaniale nie układało jej się z Shanem i Adamem oraz z resztą jej klasy. Uwielbiała te kontakty i nie zamieniłaby je na nic w świecie. Za bardzo czuła się w końcu zrozumiana i akceptowana.
    Mimo wszystko brakowało jej rozmów, zwłaszcza z Wen, z którą to potrafiły przegadać całe noce o wszystkim. To ona zawsze była przy niej, gdy ta potrzebowała wsparcia w związku z chłopcami. I teraz, gdy Maya miała dylemat, dziewczyny nie było przy niej. Czuła nieodpartą chęć opisania tego, co jej leży na sercu. Włączyła więc program do pisania w laptopie i zaczęła pisać to, co chciałaby powiedzieć Wendy.

   "Hej, przepraszam, że o tak późnej porze, ale mam dzisiaj taki wieczór przemyśleń i po prostu musiałam. 
    Nie wiem, czy zauważyła, ale się od siebie oddaliłyśmy. I to bardzo. Już nie jest tak, jak kiedyś. Obie się zmieniłyśmy. Tak dawno ze sobą nie rozmawiałyśmy... Coś się popsuło. Zaczęłam zastanawiać się nad przeszłością, nad tym, co było, co schrzaniłam. Nie mam pojęcia, kto w naszej relacji zawinił - zapewne wina leży gdzieś pośrodku, jak zwykle. Ale to przecież nie o to chodzi, by zwalać teraz na siebie nawzajem winę. Nie po to też piszę. Chciałabym Tobie, tak samo jak sobie same, przypomnieć, jak to było kiedyś. 
    Pamiętasz, jak było na początku? Zawsze mnie do wszystkiego motywowałaś, trwałaś i wspierałaś nawet wtedy, a zwłaszcza wtedy, gdy popełniałam błędy. Zawsze we mnie wierzyłaś jak nikt inny. Dopełnialiście się z Alyss i Joshem. Mogłyśmy przegadać cały dzień a i tak miałybyśmy jeszcze mnóstwo tematów. Dzięki Tobie wiele się nauczyłam... I gdzie to wszystko? tak nagle zniknęło? 
    Nie mam pojęcia, w którym momencie tak naprawdę coś się zaczęło dziać. Pamiętam, że zaczęłaś interesować się Japonią i jak się cieszyłyśmy, że każda z nas ma jakieś państwo, które zwiedzi, jak będzie dorosła. Doskonale to pamiętam, a ty? 
    Potem przerzuciłaś się na Koreę a z czasem dołączyła do Ciebie Chloe. I wkrótce już w waszym towarzystwie czułam się niepotrzebna, niechciana. Jakbym komuś przeszkadzała... Więc zaczęłam więcej czasu spędzać z dziewczynami... a czasami wolałam być po prostu sama. 
    Ale ja spoglądam na to z mojej perspektywy, ty możesz mieć inne zdanie, chętnie dowiedziałabym się, jakie stanowisko zajęłabyś w tej sprawie. 
    To prawda, że czasami nie reagowałam na wyciągniętą dłoń, ale taka już jestem. Nie chciałam was zamartwiać, zepsuć dobrej zabawy, powiedzieć okrutnej prawdy, że czuję się odtrącona. Poza tym naprawdę nie potrafię rozmawiać o swoich uczuciach. Niewielu powiedziałam prawdę. Z pozoru może wydaję się otwartą dziewczyną, ale tak naprawdę rzadko i niechętnie przyznaję się, jak jest w rzeczywistości. A rzeczywistość jest szara i smutna. 
    Zdawałam sobie również sprawę, że nie widziałaś, że coś się działo. Może nie chciałaś widzieć. Nigdy wprost nie powiedziałaś mi, co ci się w moim zachowaniu nie podoba. Chyba nawet nie starałaś się ze mną szczerze pogadać, Teraz może jest już za późno. Wiedz jednak, że nie zapomniałam o Tobie. Prawie codziennie przed zaśnięciem zastanawiam się, co u Ciebie słychać, wiedząc, że gdybym napisała to odpisałabyś mi tylko to, co robisz aktualnie. A ja jestem ciekawa całego Twojego życia. Wszystkich uczuć. Mogłabyś mi godzinami opowiadać, a mnie by to nie znudziło, bo naprawdę ciekawi mnie, co u Ciebie. Ale nie napisałam też wcześniej do Ciebie, bo się bałam. Może tego, że mi nie odpiszesz, nadal będąc na mnie zła. Nie zniosłabym chyba, gdybyś jednak odpisała i zaczęła opowiadać o tych swoich koreańskich zespołach. Bo ja czuję do nich ogromny żal, bo, nie wiedząc, kogo obwiniać za nasz urwany kontakt, obwiniałam je. 
    Teraz już mi nie zależy. Po prostu się stęskniłam, tak najnaturalniej w świecie. A gdy słyszę od Diany, że o czymś tam pisałyście, przypomina mi się, że Ty zawsze miałaś dla mnie mało czasu... Nigdy długo nie pisałyśmy, nie rozmawiałyśmy, gdy nie byłyśmy blisko siebie.
    Myślisz czasami o mnie? Czy można być przyjaciółmi, mimo tego, że się z kimś w ogóle nie gada? Nie wie się, co u drugiej osoby? czy to ma jakiś sens, że ja Ci teraz wszystko opowiem? Nie mam zielonego pojęcia... Czy warto? 
    Chciałam Cię jedynie przeprosić za wszystkie błędy, które popełniłam. Tylko tyle..."

    Obiecała sobie, że nie uroni już ani jednej łzy. Niestety, nie dotrzymała obietnicy. Pisząc tę wiadomość zapłakała nie raz, nie dwa. Tak strasznie tęskniła za kimś, kto okazał się być niewart miłości, jaką go obdarzyła. Już nie łudziła się, że coś diametralnie się w ich stosunku zmieni. Musiałby się stać cud, żeby dziewczyny nagle schowały dumę do kieszeni i przyznały, że jednak czasami nie zauważały, że Maya po prostu nie lubi słuchać o tylko ich problemach, że nie interesują jej dylematy związane z kpopwymi zespołami. Że nie czuła się wśród nich już jak wśród najlepszych, niezastąpionych psiapsiółek. Jak się okazało, znalazły się inne osoby, które doceniły oddanie blondynki. I tylko ta myśl podtrzymywała ją na duchu.


Bo czasem trzeba odpłacić pięknym za nadobne


   Maya, jak chyba każdy prowadzący własnego bloga, miała swoje wzloty i upadki. Często dotyczyły po prostu braku motywacji do napisania kolejnej notki, czasami w ogóle nie było na nią pomysłu. W takich chwilach ważne jest, by mieć kogoś przy sobie, kto podniesie cię z dołka, powie, że masz dla kogo pisać i że nie możesz się poddać. W większości wypadkach są to czytelnicy bloga, odwiedzający, którzy swoimi komentarzami czy nawet samymi wyświetleniami, wspierają blogerkę.
    Przychodzi jednak taka chwila w życiu człowieka, że przyjaciel okazuje się niezbędny.
    I to właśnie spotkało dziewczynę. Zimny, ponury dzień. Nie ma się wtedy na nic ochoty a już zwłaszcza na pisanie; takie pisanie, które można by było pokazać na stronie. Martwiła się również ciągłym spadkiem statystyk. Nie wiedziała, dlaczego tak się działo, więc napisała do Chloe, która miała już jako takie pojęcie w blogowaniu, ponieważ miała o kilka miesięcy dłuższy staż niż Maya.
    - Hej, mam do ciebie pytanie - zaczęła ostrożnie swoją wiadomość. - Czy czytasz moje wpisy na stronce? - zapytała. Zastanawiała się nad tym już od dłuższego czasu - odkąd przestała komentować, choć zwykle to robiła po przeczytaniu notki. Czekała chwilę na odpowiedź, coraz bardziej się denerwując.
    - Wiesz, mam teraz tyle na głowie, że chyba nie znajdę czasu, żeby zajrzeć i przeczytać - przeczytała blondynka. Zaraz potem pojawiło się kolejne zdanie. - Oczywiście bardzo mi się podoba, jest super, opowiadanie bardzo wciąga i jest mega intrygujące, ale cóż...
    - Taa, jasne. Ile razy ja to już czytałam ostatnimi czasy... - odparła. Zrobiło jej się strasznie przykro. Maya starała się jak mogła, by zawsze zajrzeć na bloga przyjaciółki, by zostawić choć kilka dobrych słów, zachęcających do dalszej pracy.
    - Powinnaś prowadzić go dalej, jestem przekonana, że dasz radę - zapewniła.
    - Ja tak, ale po co, skoro i tak nikogo to nie interesuje? Po prostu przestało się podobać i tyle - westchnęła ciężko.
    - Jak mogło się przestać podobać? Oszalałaś? Opowiadanie jest cudowne!
    - Gdyby ci się naprawdę podobało, zostałabyś - stwierdziła zrezygnowana.
    - Przecież mówię ci, że nie mam czasu! - Maya aż za dobrze potrafiła sobie wyobrazić, jak dziewczyna krzyczy te słowa, minę temu towarzyszącą, wyrzut w głosie, który zawsze wzbudzał w blondynce poczucie winy, nieważne co by zrobiła. Wkurzyła się na nią. Za ten ton, który wyczuła w odpowiedzi, za to, że koleżanka jakby się od niej odwróciła. Postarała się jednak opanować, bo wiedziała, że złością niczego nie ugra. Poza tym chciała tylko wiedzieć, czy Chloe będzie odwiedzać jej bloga. A na to się nie zanosiło.
    - Wiesz, ja po prostu mam gorszy dzień - próbowała załagodzić sytuację. - Wydaje mi się, że ludziom przestało zależeć, mają gdzieś czy będę prowadziła bloga czy nie. I chciałam się tylko dowiedzieć, czy jest sens. Bo jeśli już twoja najlepsza przyjaciółka, która zawsze czytała wpisy na stronce, przestaje nagle się pojawiać, znaczy, że coś musi być na rzeczy. Ja tylko... myślałam, że mi w jakiś sposób pomożesz, coś doradzisz, może wesprzesz jakoś - postawiła sprawę jasno. Bardzo zależało jej na opinii Chloe na ten temat. Może akurat udałoby jej się coś wymyślić. Ale ona nadal była obrażona za to, że, być może Maya powiedziała wcześniej prawdę, trafiając w czuły punkt szatynki.
    - A dlaczego miałabym ci pomagać? Ty nie byłaś przy mnie, gdy ja potrzebowałam wsparcia. Tylko Alexsis ze mną była wiedziała, że coś się działo. Tylko ona wspierała mnie w najgorszym okresie mojego życia blogowego - zarzuciła jej. Maya osłupiała. Wpatrywała się w słowa, które pojawiały się na ekranie laptopa z niedowierzaniem i smutkiem. Ona, jej przyjaciółka chciała ją tak zranić, mówiąc, że jej nie pomagała? Pragnęła wypisać jej całą listę rzeczy, które dla niej zrobiła, ale nie miała siły udowadniać, że rzeczywistość przedstawiała się inaczej. Już dostrzegła, że dziewczyna nie chciała widzieć innego punktu widzenia, że pragnęła mieć w tej sprawie rację. Zamiast więc wypominać jej te słowa, uderzyła z innej strony.
    - To powiedz mi, skąd Alexisi wiedziała, kiedy cię pocieszyć? I dlaczego ja o tym nie wiedziałam? Ja znam odpowiedź. - Nie czekała, aż Chloe odpisze. - Nie powiedziałaś mi, że potrzebujesz pomocy, zawsze starałaś się być samowystarczalna i taka pewna siebie. Ale czasami się tak po prostu nie da. To smutne, że znalazłaś oparcie w jakiejś dziewczynie, której w życiu na oczy nie widziałaś i z którą prawdopodobnie za rok nie będziesz miała kontaktu. Ale może było ci tak łatwiej, wygadać się osobie, której nie znasz. Tylko teraz nie zarzucaj mi, że nie chciałam ci pomóc, bo gdybyś tylko okazała chwilę słabości, wiedziałabym, że mnie potrzebujesz i trwałabym przy tobie. Ale ty wolałaś ją ode mnie. Więc nie miej pretensji. Ja natomiast mam żal do ciebie, bo co to za przyjaźń, w której jedna osoba zwraca się o pomoc do drugiej i ta druga mówi ci, że cię nie wesprze, bo ty wcześniej również jej nie pomogłeś? A gdzie bezinteresowna pomoc? Takie coś, co jest w prawdziwej przyjaźni? - zapytała, ledwo hamując napływające do oczu łzy. Miała dosyć. Dosyć całego życia, dosyć tej chorej relacji z Chloe, dosyć wszystkiego. Więc nie czekając na odpowiedź, wyłączyła laptopa. Czuła jak serce mocno jej bije. Próbowała nad nim zapanować, ale nie potrafiła.
    Do późna w noc analizowała każde przeczytane słowo. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że Chloe ją tak potraktowała. Wydawało jej się, że zawsze mogła na nią liczyć. Myliła się jednak. I jak każda pomyłka, strasznie bolało.



    Chciałam jeszcze na koniec zaznaczyć, że tytuł posta specjalnie napisałam z ogromnym błędem :D Ale tak właśnie miało być ;) Mam nadzieję, że się Wam podobało. Mam pomysł jeszcze na kilka takich krótkich scenek (zdradzę, że może pojawi się Gwardia oraz wymyśliłam małą akcję znad morza ;)) Ale to pojawi się później, między którymiś rozdziałami ;)
    Jestem ciekawa Waszych opinii, więc śmiało piszcie, co myślicie o obu scenkach :)

1 komentarz:

  1. Kobietko to było tak realistyczne, że się aż zastanawiam czy tak się nie zdarzyło naprawdę :D
    Ciekawe i wytłumaczyłaś bynajmniej mi relacje między dziewczynami. Mnie i tak rajcuje Gwardia i czekam, aż wstawisz coś takiego z moją ukochaną Gwardią, bo coś mi się wydaje, że tam ukrywa się królewicz...hahaha.
    Tak wiem cały czas o tym samym, ale chyba nie przeszkadza ci to :)
    Pozdrowienia i życzenia śle:
    Mia Rosa <3

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony