czwartek, 2 kwietnia 2015

~39~


    We wtorek rano Tom i Nate wstali bardzo wcześnie. Wynajmowali mały pokoik w mieście niedaleko szkoły, do której chodziła Maya. Nie musieliby się spieszyć, gdyby nie poranny trening, który wszedł im w nawyk. Ćwiczyli codziennie, nieważne, czy było ciepło czy zimno, czy padało. Przywykli do fizycznego wysiłku i gdyby teraz z wygody go zaprzestali, ich ciała nie poradziłyby sobie przy wznowieniu treningu pod czujnym okiem Gundara.
    Chłopcy zdawali sobie z tego sprawy, więc jeszcze przed siódmą wyszli pobiegać. Bardzo dobrze im się ćwiczyło, ponieważ, dopiero co obudzone słońce, nie prażyło jeszcze tak mocno. Delikatny wiatr szumiał między zielonymi gałęziami drzew. Życie na ulicach powoli zaczęło ożywać. Ludzie, nie spiesząc się, szykowali się do pracy, dzieci wstawały do szkoły.
    Wróciwszy do mieszkania, wzięli prysznic i zjedli przyszykowane na szybko śniadanie i posprzątali sypialnie. Pozostawianie czystości po sobie również weszło im w krew, będąc uczniami Gwardii. Później obaj usiedli przy stole i jeszcze raz dokładnie przeanalizowali wszystkie fakty.
Diana
    Po pierwsze: nie byli mile widziani pod szkołą blondynki, choć nadal musieli jakoś mieć z nią kontakt. Po drugie: zdawali sobie sprawę, że Malcolm im nie ufał, więc wysłał za nimi ogon. Po trzecie: nie byli zachwyceni tym, że ktoś patrzył im na ręce, gdy wykonywali tak ważne zadanie. Mogło to się źle skończyć. Mieli jednak nadzieję, że jak zwykle dopisze im łut szczęścia. Choć maleńki.
    Na koniec powtórzyli wszystkie działania, które już wcześniej ustalili. Nate chciał mieć pewność, że jego brat już niczego nie zepsuje. Przebrali się w normalne ciuchy, by móc wtopić się w tłum i wyszli. Dochodziło południe, gdy zjawili się pod szkołą. Właśnie zaczynała się przerwa obiadowa, więc wokół szkoły zaległo się od uczniów, chcących te pół godziny spędzić na słońcu. Wśród nich chłopcy dostrzegli także Mayę wraz z Alex i Dianą. Uśmiechnięte od ucha do ucha, szły w stronę wolnej ławki niedaleko parkingu, na którym stali Nate i Tom. Niosły ze sobą drugie śniadanie, które zamierzały spokojnie zjeść w cieniu drzewa.
Maya
    Tom przyglądał się z uwagą dziewczynie, podczas gdy jego brat stał tyłem do niej. Udawali, że zawzięcie o czymś rozmawiali, lecz to była tylko przykrywka. Tak naprawdę przysłuchiwali się każdemu słowu, które padłyby z jej ust, analizowali i zapamiętywali każdy gest, by móc później wyciągnąć odpowiednie wnioski.

    Dziewczyny, całkowicie pochłonięte rozmową, nie zauważyły, że ktoś je podglądał. Siedziały do nich bokiem i ani myślały spojrzeć w stronę parkingu. Miały ważniejsze rzeczy do obgadania.
    - I jak, Adam odzywał się do ciebie ostatnio? - zapytała niepewnie Alex. Maya pokręciła głową smutno. Odkąd się rozstali, chłopak odpowiadał jedynie na jej "cześć" powiedziane w autobusie lub na korytarzu. Nawet nie spoglądał w jej stronę, gdy siedzieli obok siebie na lekcjach. Wiedziała, że było mu ciężko, sam to przecież przyznał, że potrzebuje czasu. Ale nie miała pojęcia, że to aż tyle zajmie! Bardzo chciała, by było, jak kiedyś. Żeby Ad nie chodził już taki smutny, by ją na każdym kroku rozśmieszał a nie doprowadzał do łez. Nie chciała go stracić, w końcu był jej przyjacielem, wiele mu zawdzięczała. A teraz, w trudnym dla niego okresie, nie potrafiła mu pomóc. Czuła się z tym nieswojo, bo przywykła do pomocy swoim przyjaciołom. A w tej sprawie nie mogła zrobić nic, kompletnie nic.
    - Rozmawiałam z nim ostatnio, tak jak mnie prosiłaś - zagadnęła po chwili Alex.
    - I co? - ożywiła się od razu Maya.
    - Twierdził, że jest w porządku. I wydawało mi się, że już naprawdę jest na dobrej drodze do tego, by w końcu się do ciebie odezwać, by odrzucić dumę na bok i znów zwrócić się do swoich znajomych. A zwłaszcza do ciebie i Shane'a. Gdy mu to wypomniałam, prychnął i stwierdził, że nie chce Shane'a widzieć na oczy, bo nadal jest zazdrosny. Zdziwiło mnie to, że się do tego przyznał. Dostrzegłam, że nie jest już tym, kim kiedyś był. Stał się dojrzalszy. Coś go zmieniło. I tu chyba nie tylko chodzi o tą relację miedzy wami. To chyba coś poważniejszego. Pewnie ty wiesz, bo to zaczęło się jeszcze zanim zerwaliście... - Alex spojrzała na Mayę, uważnie przypatrując się, jak zareaguje. Dziewczyna w jednej chwili spięła się, rozumiejąc, co mogło mieć wpływ na zmianę w zachowaniu Adama. Już po chwili jednak spróbowała udawać, że nie ma pojęcia, o co mogłoby chodzić. Alex jednak nie była głupia, nie dała się zwieść. - Rozumiem, że nie możesz mi powiedzieć, więc chociaż nie kłam. - Uśmiechnęła się serdecznie. Pokiwała tylko delikatnie głową, zgadzając się z koleżanką.

    Maya tego dnia skończyła lekcje wyjątkowo wcześniej. Postanowiła poczekać na Shane'a, który po zajęciach poszedł na trening. Obiecali sobie rano, że razem zrobią zakupy, o które poprosiłą ich pani Shay.
   Wyszła samotnie ze szkoły, kierując się na ławkę, na której jadła wraz z koleżankami drugie śniadanie. Usiadł na ławce, która pogrążona była jeszcze w cieniu wysokiego drzewa. Wyciągnęła z torby książkę. Zaczęła ją ostatnio czytać i tak ją zainteresowała, że nie mogła się od niej oderwać.
    Nie dokończyła nawet rozdziału, gdy poczuła, że ktoś się do niej zbliżał. Podniosła wzrok i zobaczyła dwóch chłopców zmierzających w jej stronę. Nie wyróżniali się niczym szczególnym. Obaj byli wysocy i niezwykle chudzi, ale jednocześnie silni. Jeden z nich palił papierosa, choć na terenie przy szkole nie wolno tego robić. Serce zabiło jej szybciej, gdy rozpoznała w nich swoich oprawców ze snów.
    - No, no, no, kogo my tu mamy! - zawołał Nate, siadając obok niej. - Dawno się nie widzieliśmy! Stęskniliśmy się za tobą, prawda? - zwrócił się do brata, nie odrywając od niej wzroku.
    - Jasne, strasznie brakowało mi widoku tej przerażonej twarzyczki. - Zaśmiał się.
    - Czego ode mnie chcecie? - szepnęła, przełykając narastającą w gardle gule.
    - Tego co zawsze. Oddaj nam Elessar a już nigdy w życiu nas nie zobaczysz.
    - Dla dobra twojego i wszystkich bliskich radziłbym ci to załatwić z nami od razu - zasugerował cicho Tom. - Malcolm powoli nudzi się tą grą w kotka i myszkę. I jeżeli nam nie dasz Elessaru, sam złoży ci wizytę. Albo raczej ty jemu, lecz od razu mogę ci zaświadczyć, że nie będzie to nic miłego. Chyba pamiętasz wasze ostatnie spotkanie? - Przyjrzał jej się uważnie, pochylając się delikatnie w jej kierunku.
    Maya mimowolnie zadrżała. Nie musieli jej przypominać tych strasznych dla niej chwil w domu Gwardii. Najgorsze sceny nadal pojawiały się w jej koszmarach, przywołując paraliżujący strach, z którym nic nie potrafiła zrobić.
    Chłopcy zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że gdy ktoś raz spotkał Malcolma, nigdy już o nim nie zapomni. Wiedzieli, że miał ogromny wpływ na ludzi, bardzo zły wpływ, lecz dzięki temu załatwiał wiele spraw, które mogłyby się wydawać beznadziejne. Tym razem było jednak trochę inaczej. Przywódcy nigdy na niczym nie zależało tak bardzo jak na Elessarze. Nigdy również nie spotkał się z takimi silnymi osobami jak Maya czy matka Shane'a. To zadanie z niewykonalnego od początku, stawało się z każdą chwilą coraz bardziej tragiczne. Lecz nikt nie mógł się poddać.
    Dokładnie przyglądali się jej reakcji, więc upewnili się, że dokładnie pamiętała, co wydarzyło się w siedzibie Gwardii. Uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
    - Dajcie  mi święty spokój! - spróbowała krzyknąć, ale z jej ściśniętego gardła wydobył się tylko delikatny szept.
    - Damy, damy, gdy tylko załatwimy tę sprawę - zapewnił Nate. - To jak będzie, będziesz mądra i oddasz nam Elessar teraz, czy jednak chcesz się ponownie spotkać z Malcolmem? A może pragniesz, by poznał twoich przyjaciół? - zapytał. Przerażona dziewczyna spojrzała na niego. Do oczu cisnęły się jej łzy, lecz postanowiła sobie, że nie da im tej satysfakcji i nie podda się. Nie mogła. Musiała za wszelką cenę chronić naszyjnik. Przymknęła na chwilę powieki, by pozbyć się niechcianych łez a później spojrzała najpierw na jednego a następnie na drugiego z nich.
    - Niczego wam nie dam, a waszemu panu możecie powiedzieć, że się go nie boję! - zawołała opanowanym już głosem. - Mam gdzieś jego i jego zachcianki. Zostałam stworzona po to, by chronić Elessar i nie myślcie sobie, że go tak łatwo dam jakimś dwóm zwyrodniałym, przerośniętym chłystkom! Niedoczekanie! - prychnęła, wstała, szarpiąc za torbę i chciała odejść, lecz Tom zatrzymał ją. Chwycił mocno za jej nadgarstek a następnie odwrócił w swoją stronę. Próbowała wyswobodzić rękę z jego dłoni, lecz był dla niej zbyt silny. Warknęła tylko z bezsilności i spojrzała wrogo w oczy napastnika.
    - Nie masz prawa nas obrażać! - syknął Nate, podchodząc wolno do niej. Zatrzymał się milimetry od niej. Był zdecydowanie wyższy, więc Maya, chcąc spojrzeć mu w twarz, musiała zadrzeć głowę do góry. - Muszę ci jednak podziękować - powiedział cicho, pochylając się tak, że niemal musnął ustami jej ucho. - W końcu przyznałaś się, że jesteś Strażniczką. - Zaśmiał się. Dopiero wtedy dotarło do niej, co takiego się stało. Szantażując nią, nie mieli pewności, kim właściwie była w tym całym zamieszaniu. Dopiero jej słowa utwierdziły ich w przekonaniu, że dobrze robili, że natrafili na właściwą osobę. Przerażona zdawała sobie sprawę, że to już koniec tajemnic. Już wszyscy będą wiedzieli, skończy się beztroskie życie, które do tej pory wiodła.
    Nie zastanawiając się nad konsekwencjami, tylko nad tym, by jak najszybciej stamtąd uciec, kopnęła, nadal pochylającego się nad nią Nate'a między nogi. Chłopak zachwiał się i odszedł kilka kroków do tyłu. Chwyt Toma na jej nadgarstku zelżał na chwilę, więc wyrwała rękę i puściła się biegiem w stronę szkoły, mając nadzieję, że tam znajdzie kogoś, kto jej pomoże.
    Niestety, nie doceniła chłopców. Wyszkoleni pod okiem Gundara, umieli szybko zareagować. W sekundę później już ruszyli za nią w pościg. Maya co prawa biegała codziennie, ale od niedawna, natomiast bracia ćwiczyli od najmłodszych lat. Byli wysportowani i niezwykle szybcy. Złapali dziewczynę jeszcze zanim dobiegła do końca chodnika. Tom zamknął ją w swoich ramionach, stojąc za nią. Nate z furią w oczach przechodził się tuż przed nią. Bała się go. W końcu uderzyła go dosyć boleśnie, miał prawo się wściekać. Nie miała pojęcia, co zamierzali jej zrobić, ale wiedziała, że nie czekało ją nic dobrego.
    W końcu, gdy starszy z nich stanął i blondynka z bijącym sercem oczekiwała najgorszego, stało się coś, czego w życiu by się nie spodziewała. Usłyszała głośny krzyk za jej plecami. Chłopcy jak jeden mąż odwrócili się. Ona również chciała zobaczyć, kto się zjawił, lecz mocny uścisk Toma jej to uniemożliwił. Tylko po głosie poznała, że wołał mężczyzna.
    - A co tu się dzieje? - zapytał, gdy był już bliżej. - Wy nie chodzicie do naszej szkoły, prawda? Już, puśćcie ją! - rozkazał. Maya poczuła, jak Tom zabiera od niej łapy. Zachwiała się delikatnie, lecz nauczyciel pomógł zachować jej równowagę. - Już ja się z wami rozprawię! - pogroził uciekającym. - Nic ci się nie stało? - zapytał, gdy blondynka z jego pomocą usiadła na ławce. Serce biło jej niemiłosiernie szybko, w głowie jej szumiało. Mimo szoku, jakiego doznała, poczuła ciężar Elessaru. Resztką sił skupiła się na tym, by go nie dotknąć i nie zdemaskować się przed nowym belfrem uczącym wychowania fizycznego.
    - Nic mi nie jest. Dziękuję. - Spojrzała na niego nieufnie. Na jego ustach gościł uśmiech, lecz ciemne oczy wydawały się jej puste. Nie miała pojęcia, co o nim myśleć. Intuicja podpowiadała jej, żeby mu nie ufać. Z drugiej strony jednak ją uratował, więc może nie do końca był zły?
    - Cała przyjemność po mojej stronie - powiedział. Maya chciała coś dodać, ale podbiegł do nich Shane, który właśnie skończył trening.
    - Co się stało? - zapytał nie mało przestraszony widząc przyjaciółkę w takim stanie.
    - Długo by opowiadać. - Machnęła ręką dziewczyna. - Chodźmy lepiej do domu. Później ci wszystko wyjaśnię - obiecała, pociągając chłopaka za sobą.

~~~*~~~*~~~*~~~

    Hej, jeszcze raz was strasznie przepraszam za takie opóźnienie, ale w weekend tak mnie palec bolał, że ledwo co pisałam :/ Wczoraj prawie dokończyłam rozdział, ale mi się coś zacięło i pół tego, co miałam napisane mi się usunęło i musiałam dzisiaj od połowy pisać jeszcze raz. Ale na szczęście już jest okej, palec jeszcze boli, ale już nie tak dokuczliwie no i laptop się odbraził :D
    Dzisiaj się dzieje, mam nadzieję, że choć trochę zrekompensuje wam to, że rozdział nie pojawił się na czas ;) Piszcie, co o nim myślicie, jestem straaasznie ciekawa waszego zdania! <3

3 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział i cieszę się, że jest tu choć kawałek z perspektywy Gwardii :D Tym oto fragmentem zrekompensowałaś mi brak rozdziału na czas :D Mogłabyś więcej fragmentów ze strony Gwardii...plose O.O
    Kocham, lubię i uwielbiam
    Mia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam ten rozdział rozwala JEST MEGA !

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział >D tak się boje o nią a chłopacy są boscy Takie tam :D

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony